25.11.2013 godz. 19:00
Klub Podróżników "Śródziemie"
Kraków Piwnica pod Baranami
Marek Pindral
Chiny od podszewki
Klub Podróżników "Śródziemie"
Kraków Piwnica pod Baranami
Marek Pindral
Chiny od podszewki
Za przewodniczkę służyła mi w Chinach mantra Bądź otwarty, bądź otwarty, bądź otwarty. Sprawiła się prawie bez zarzutu. Dlaczego prawie? Bo choćby zaprzężono wszystkie bawoły z chińskich pól, to i tak nie dałyby rady zaciągnąć mnie ponownie na przedstawienie tradycyjnej opery pekińskiej, bo urodę wysokich dźwięków (coś, jak przesuwanie styropianem po szybie) w pełni docenić mogą jedynie tamtejsze nietoperze. To był, na szczęście, wyjątek. Reszty posłuchacie już sami…
Do wygrania super zestawy nagród.
Po raz kolejny zapraszamy do zabawy. Ten konkurs już znacie bo był organizowany wielokrotnie. Do tej pory wygraliście m.in:
2 x semestralny kurs językowy od Empik School, Rower górski z butami i koszulką od Bikershop, sprzęt górski od Alpamayo.
Konkurs skierowany jest do wszystkich.
Przed każdym slajdowiskiem będziemy wydawać kuponiki.
Wydawanie kuponów będzie prowadzone w dniach
18, 25 listopada , 2, 9 i 16 grudnia czyli w trakcie naszych poniedziałkowych slajdowisk
Losowanie zwycięzcy nastąpi 16 grudnia.
Nagrody:
http://klubpodroznikow.com/forum/21-quizy-i-konkursy/9593-witeczny-worek-nagrod#9593
Wieczór będzie takze okazją do prezentacji najnowszej książki Marka Pindrala "Chiny od Góry do Dołu"
Arabskie porzekadło mówi, że każdą podróż odbywamy zawsze trzy razy – najpierw, kiedy ją planujemy, potem będąc już w drodze i na koniec, wspominając. Tę ostatnią podróż odbywamy nawet nie jeden raz, ale kilka i to na różne sposoby – przeglądamy zdjęcia, porządkujemy notatki, opowiadamy innym o swoich wrażeniach. Słyszymy wtedy często Opowiedz jeszcze o…, albo A jak było w…? I snujemy opowieść, w której kolejny raz wędrujemy przez bambusowy las czy wspinamy się do klasztoru na wysokiej górze. Niestety, nie jesteśmy w stanie dotrzeć do wszystkich, którzy chcieliby o tym posłuchać. I stąd właśnie wzięła się ta książka.
Nie będzie ona jednak dziennikiem podróży, bo nie trzymałem się chronologii swojego wędrowania, która nie wnosiłaby przecież wiele do niniejszej opowieści.
Nie będzie podręcznikiem historii, choć różnych historii, i tych, pisanych z tak bliska, że widać łzę w oku człowieka, i tych, gdzie ludzie są tylko milionową masą, będzie tu dużo.
Nie będzie przewodnikiem turystycznym, bo choć odwiedzimy dziesiątki miejsc, to w kraju wielkim, jak kontynent, zostało przecież jeszcze tyle do zobaczenia i przeżycia!
Nie będzie to też książka kucharska, choć spróbujecie tu wielu dań i poznacie takie, które czasami trudno wziąć nie tylko do ust, ale nawet rąk.
Nie będzie wreszcie traktatem politycznym, choć od polityki w Chinach nie da się uciec, bo wtrąca się tu dosłownie do wszystkiego.
Czym zatem będzie? Będzie, jak stół, który w Państwie Środka zastawia się wieloma potrawami. Czasami będą słodkie, a czasami kwaśne. Owe opowieści będą też często, jak chińskie pudełko – czytasz jedną, a w niej kryje się następna, a czasami nawet jeszcze jedna. Dlatego coś, co z reguły kojarzy się z przypisami, będzie tu często spełniało rolę małej miseczki, do której autor włożył jeszcze jakieś nieduże danie, żeby uzupełnić smak głównego (nie zapominaj, drogi Czytelniku – to moja miseczka, Twoja może być zupełnie inna!).
Będzie też trochę, jak lustro, w którym możemy przejrzeć się i my sami, bo ludzkie przywary są w Chinach przemnożone miliard trzysta milionów razy, więc bardziej rzucają się w oczy, choć wcale tak bardzo nie różnią się od naszych.
Podróżnik o tym wie. Podróżnik może o tym napisać, bo nie jest uwikłany w sieć stypendiów czy fundacji, które co prawda mogą mu w podróżach pomóc, ale mogą też położyć im kres, jeśli napisał nie to, czego od niego oczekiwano.
Podróżnik musi podróżować swobodnie, bez takiego balastu. Podróżnik, jeśli tylko mu pozwolą, rozmawia z kim chce i o czym chce. Podróżnik nieustannie się uczy, a od niego uczą się inni. Dlatego on i jego opowieści mogą być ważne…
Na koniec kilka spraw natury technicznej – chińskie nazwy zostały tu zapisane w pinyin, czyli transkrypcji na alfabet łaciński, co nie było zadaniem łatwym, bo nie jest to pisownia ujednolicona, wyrazy bywają zapisywane razem, albo osobno, z małej albo czasami dużej litery, z zaznaczeniem tonów, albo bez nich. Wybierałem więc te wersje, które Czytelnikowi będzie prościej zapamiętać. Dla ułatwienia orientacji, zostawiałem też czasami jeden z elementów nazwy, choć został on wyrażony także po polsku – np. „góra Emei Shan”, choć słowo shan to po prostu „góra”. Z podobnego powodu zrezygnowałem z zaznaczania tonów, bo Czytelnik i bez nich będzie wiedział o jakie znaczenie wyrazu chodzi (owa książka nie jest też przecież podręcznikiem do nauki języka chińskiego).
W wiele wersji obrodziły też legendy, zwyczaje, a nawet, o zgrozo, historyczne daty, przez co szperacka przyjemność przeradzała się czasami w żmudną dłubaninę.
Z bardzo różnych powodów moi chińscy rozmówcy i przyjaciele są tutaj przedstawiani jedynie inicjałami (H. Y. – dziękuję za konsultacje!)
Marek Pindral