Ławka spełnionych marzeń

Ławka spełnionych marzeń


Z Patrykiem Świątkiem i Bartkiem Szaro rozmawia Karolina Gołda
 

Mimo że czasem mają siebie dość, wciąż razem poznają świat i nie zamierzają przestać. Twierdzą, że wystarczy wyjść z domu, by kilka dni później znaleźć się w wymarzonym miejscu, niekoniecznie wydając na to fortunę. Bartek Szaro i Patryk Świątek, koledzy z liceum i laureaci konkursu Blog Roku 2011, na przekór wszystkiemu i wszystkim udowadniają, że to co niemożliwe, nie istnieje.


Karolina Gołda: Kiedy mieliście 14 – 15 lat, w wolnym czasie graliście w piłkę, a Wasze koleżanki przelewały myśli na kartki kolorowych zeszytów z kłódeczkami. Pomyślelibyście wtedy, że przyjdzie Wam kiedyś pisać pamiętnik? Internetowy, bo internetowy, ale jednak pamiętnik?
Bartek Szaro: Nigdy wcześniej o tym nie myślałem. Pomysł pisania internetowego pamiętnika narodził się dopiero po naszym drugim wyjeździe.
Patryk Świątek: W liceum pisałem do szkolnej gazety, którą stworzyliśmy ze znajomymi, ale nigdy w życiu nie myślałem o blogu. Nawet jak zaczęliśmy pisać relacje na naszą stronę to nie uważaliśmy, że to jest blog i że jesteśmy blogerami. Opisywaliśmy swoje wyjazdy, żeby znajomi mogli o nich czytać i żebyśmy my pamiętali je za kilka lat. Później okazało się, że fakt, faktem, to jest blog. Szczególnie jak wygraliśmy konkurs Blog Roku 2011.
Bartek: Ale nie czujemy się częścią blogosfery. Dla nas to bardziej zabawa niż istnienie w jakiejś społeczności.

A jak zaczęliście prowadzić bloga to mieliście świadomość, że może on zdobyć ogromną popularność i taką nagrodę?
Bartek: Nie. Śledzę blogi ludzi, którzy podróżują dookoła świata, przemieszczają się z Kairu do Kapsztadu, szukają Shangri-La, czy robią mnóstwo innych rzeczy, a my nie jesteśmy podróżnikami, nie przejechaliśmy na rowerze Ameryki Południowej i nie zrobiliśmy nie wiadomo czego. Po prostu staramy się promować podróżowanie na własną rękę. Nigdy nie przypuszczałem, że nasza idea spotka się z aż taką aprobatą internautów.
Patryk: Jak już wcześniej wspomniałem, założyliśmy tego bloga na potrzeby naszych znajomych. Najpierw wymyśliliśmy nazwę „Paragon z podróży" a później stwierdziliśmy, że możemy zbierać paragony od innych ludzi. Narodziła się idea do nazwy. Z czasem okazało się, że nasz blog i nasze przygody też mają szansę wypłynąć pośród innych, jednak wygrana w konkursie była poza jakimkolwiek wyobrażeniem.

Mówi się, że najtrudniejszy pierwszy krok. Pamiętam moją pierwszą podróż stopem. Dziwne uczucie towarzyszyło chwili, w której przyszło mi stanąć na poboczu i czekać aż ktoś się zlituje. A Wy co czuliście, kiedy pierwszy raz kciuki poszły w górę?
Bartek: To było dość tajemnicze. Mieliśmy pewnie podobne odczucia do twoich, bo wiele czytaliśmy o funkcjonowaniu autostopu. Trochę nieśmiało wydreptaliśmy na pobocze i podnieśliśmy kciuki, a właściwie tabliczkę z nazwą miejscowości.
Patryk: To był nasz pierwszy klasyczny stop. Jeśli chodzi o pierwszy w ogóle to zagadaliśmy kierowcę tira, który zabrał nas do Budapesztu, więc nie było tego elementu stresu, kiedy się stoi przy drodze.
Bartek: Tak, ale mówiąc o pierwszym klasycznym podejściu to pewnie czuliśmy się tak, jak większość osób. Nie zrobiliśmy niczego szczególnego, ale było w nas takie emocjonalne zaskoczenie, czy faktycznie ktoś się zatrzyma, czy to tylko tak między bajki można włożyć. Na szczęście okazało się, że to działa.

A jakie mieliście wrażenia, kiedy dotarliście do tego celu, który na początku wydawał się taki nierealny?
Patryk: Przede wszystkim byliśmy bardzo zaskoczeni, ponieważ to okazało się znacznie prostsze niż zakładaliśmy. Miałem wrażenie, że to przygoda naszego życia. Stwierdziliśmy, że skoro takie rzeczy można robić to jedziemy dalej.
Bartek: Potem zdecydowaliśmy, że jedziemy na Olimp, a później gdzie ktoś jechał to zabieraliśmy się z nim i mieliśmy z tego niezłą zabawę.

Na Waszym blogu przeczytałam, że „frywolna forma podróżowania (...) kreuje nieprzewidywalne ciągi zdarzeń utwierdzające w przekonaniu, że wszystko jest możliwe". Zastanawiam się, kiedy poczuliście, że tak naprawdę możecie wszystko?

Patryk: Myślę, że właśnie wtedy, kiedy dojechaliśmy do Grecji. Udało nam się dotrzeć na półwysep, na który naprawdę ciężko dostać się stopem. Moment, w którym znaleźliśmy się w tym kraju, był przełomowy. Zrozumieliśmy, że nie musimy określać sobie minimalnych celów tylko możemy je stawiać dużo większe.
Bartek: Nie wiem czy potrafiłbym wskazać jakiś inny moment. Skoro wtedy się udało, to dlaczego następne rzeczy miałyby się nie udać? Gdyby ktoś miał teraz wolny czas i miałbym z nim jutro jechać stopem do Wietnamu czy Singapuru to nie czułbym, że to jakieś specjalne wyzwanie. Każdy może to zrobić. To tylko kwestia wyjścia z domu i podjęcia decyzji, że da się coś takiego zrealizować.

Napisaliście kiedyś, że „unikatowe miejsca zawsze pamięta się na długo". Które z odwiedzonych miejsc najbardziej zapadło Wam w pamięć?
Patryk: Mnie najbardziej podobało się Maroko. Bardzo tani kraj, fajne, niedrogie hotele, fantastyczne jedzenie i świeże soki za bezcen. Za nieduże pieniądze można tam dotrzeć, transport wewnątrz kraju też niewiele kosztuje. Z konkretnych miejsc zapadły mi w pamięć wodospady Uzud i 20-metrowe kaskady.
Bartek: Z tych, które dotychczas zobaczyliśmy to Swanetia a na resztę jeszcze czekam.
Z dala od domu przygody przeżywa się niemal każdego dnia. O jednych pamięta się zawsze, inne szybko się zapomina. Zastanawiam się jaka była najbardziej nieprawdopodobna historia, która przydarzyła się Wam do tej pory?
Bartek: W Tiznicie spotkaliśmy parkingowego, który spędził 3 lata w więzieniu w Rabacie i tam poznał pewnego Polaka. W czasie rozmowy okazało się, że to znajomy jednego z naszych kolegów, który był tam z nami.
Patryk: W głowie się nie mieści, że coś takiego jest możliwe. Dzięki temu nie musieliśmy płacić 3zł za parking.

O, to dużo zyskaliście, bo w końcu 3zł dla Was...
Bartek: No tak, właściwie największe wrażenie zrobił na nas fakt, że nie musieliśmy płacić za ten parking.
Czego Wam najbardziej brakuje po powrocie z podróży?
Bartek: Pieniędzy!
Patryk: To fakt, ale mimo to bardzo lubię wracać do domu. Chociaż na wyjeździe człowiek wizualizuje powrót, który w zderzeniu z rzeczywistością okazuje się nieco inny. Wyobraża sobie, że zrobi to, tamto, że ze wszystkimi porozmawia, itd. Na początku jest fajnie, ale potem trzeba wrócić do normalnego życia. Obowiązki, brak przygód z dnia na dzień. Tam budzisz się rano, jesteś w jakimś fantastycznym miejscu, leżysz na plaży, patrzysz na góry, słońce i masz ochotę zrobić dosłownie wszystko. Teraz przyjeżdżasz do domu, gdzie czas bardzo szybko płynie, ale tak naprawdę nic się nie dzieje. To taka jakby strata czasu.

Nauczyliście się czegoś podczas wspólnych wypadów?
Bartek: Machać łapami, żeby się z ludźmi dogadać i obcować z drugim człowiekiem 24 godziny na dobę przez miesiąc.

I nie macie siebie dość?

Patryk: Pewnie, że mamy!
Bartek: Mamy, ale mimo to czasem jeszcze ze sobą rozmawiamy.
Patryk: Ja z nim już nigdzie nie jadę! - tak jest po każdym wyjeździe. To nie wygląda tak jak w domu, że możesz z kimś porozmawiać, poczytać coś, obejrzeć jakiś serial, albo robić jeszcze coś innego. Tam jesteś cały czas w tym namiocie, głowa obok głowy, non stop. Nawet nie ma kiedy się rozdzielić.

Żałujecie czegoś, co zdarzyło się w czasie Waszych wyjazdów?
Patryk: Wszystko, co się dzieje, zazwyczaj wynika z przypadku. Zarówno te dobre rzeczy, jak i te złe. Czasem jest fajnie, czasem gorzej. Jeżeli czegoś nie zrobiłem, mogę tego żałować, ale to do niczego nie prowadzi. Zawsze można do czegoś wrócić, coś poprawić, coś zrobić. Staramy się wyciągać pozytywy z wszystkich rzeczy. Nie pojechaliśmy tam, ale za to udało nam się zrobić to. Nie zrobiliśmy tego, ale dzięki temu spotkaliśmy takich ludzi i to nam jeszcze więcej dało. To wszystko jest kwestią nastawienia.

Napisaliście kiedyś, że udowodniliście, iż nic oprócz silnej osobowości nie jest potrzebne do podróżowania. Można wejść na Kazbek w skarpetkach zamiast rękawiczek i rozmawiać po rosyjsku nie znając tego języka. Co jeszcze chcecie udowodnić innym?
Bartek: Ludzie pytają nas jak to wszystko zrobić. Chcemy im pokazać, że jeżeli marzą o podróżowaniu po świecie, robieniu jakichś trekkingów, nurkowaniu w jeziorach w Rowie Mariańskim czy skakaniu na jednej nodze po Antarktydzie, to mogą to zrobić. Wszystko siedzi w ludzkiej głowie.
Jesienią do księgarni ma trafić książka...
Patryk: Podpisaliśmy umowę i zaczynamy nad nią pracować. Jeżeli się postaramy, to jesienią znajdzie się w księgarniach. To będzie taki poradnik podróżowania w naszym stylu, tzn. z dodatkiem tych paragonów z podróży.
Bartek: Przemycimy też kilka opowieści o naszych wariackich akcjach.

W wakacje Indie i Nepal, jakieś konkretne plany na ten wyjazd czy znów spontan?

Patryk: Mamy w planie wejść na dwa sześciotysięczniki i na razie jest to jedyne, co chcemy tak naprawdę zrobić.
Bartek: Ja kreuję jakiś plan, ale rzeczywistość zweryfikuje co tam naprawdę się wydarzy.

Ale weźmiecie ze sobą rękawiczki?
Patryk: Nie!

Jak to nie?
Patryk: Nie, bo kupimy je w Nepalu.
Bartek: Tam są tanie, dobre, markowe rękawiczki.

Wyobraźcie sobie siebie za 20 – 30 lat. Idziecie na zebranie rodziców do szkoły, w której spędziliście młodość. Teraz uczą się tam Wasze dzieci. Po zebraniu siadacie na ławce na której wszystko się zaczęło. Co wtedy czujecie i jak wspominacie dzień, w którym wypowiedzianych zostało tych kilka magicznych słów: „jedziemy na południe"?
Patryk: Nasza szkoła nadaje się do takich wspominek. Ma 350lat, chodziło do niej kilka sławnych osób i może na tej ławce coś jeszcze mądrzejszego wymyślili. Jeśli tego liceum nikt nie wyburzy, to pewnie kiedyś tak sobie usiądziemy. Z resztą już ostatnio to zrobiliśmy a minęły dopiero 3 lata. Wspominaliśmy o czym wtedy myśleliśmy i co z tego wyszło.
Bartek: Już jest fajnie a pewnie za 20 lat to będzie jeszcze bardziej sentymentalne wspomnienie.
Patryk: Jedno jest pewne. Gdybyśmy wtedy nie usiedli na tej ławeczce i nie dogadali się, to nasze życie wyglądałoby zupełnie inaczej...

Pokrewne artykuły

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo alejapodroznikow@gmail.com

Jeżeli chcesz wykorzystać materiały naszego autorstwa zamieszone na portalu skontaktuj się z nami: alejapodroznikow@gmail.com