Agrafka i Sznurek czyli Etno Wyprawa

Więcej
9 lata 11 miesiąc temu - 9 lata 11 miesiąc temu #10787 przez Albin
O Murmańsku

Kiedyś pewien profesor w Instytucie Etnologii na Uniwersytecie Warszawskim wspomniał o istnieniu nieoficjalnej listy „The best shit cities in the world”. Na pierwszych miejscach uplasowały się miasta typu Władywostok, Norylsk, Krasnojarsk, etc. Był chyba wśród nich także Murmańsk. Ale czy zasłużenie?
Murmańsk miał być naszymi wrotami do Karelii, najwyżej na północ wysuniętym punktem naszej wyprawy. Już w pociągu wiele się dowiedzieliśmy zarówno o tym mieście jak i całej Karelii od naszej współpasażerki, która 10 lat działała w organizacjach ekologicznych i wiele mogła nam poopowiadać o tym specyficznym regionie, o którym w końcu wiemy bardzo niewiele. Dzięki tym rozmowom i zerowym problemom w znalezieniu darmowego noclegu, nasze nastawienie było bardziej niż pozytywne nawet mimo śniegu za oknem i jezior skutych lodem.
Jeśli Petersburg słynie z białych nocy to Murmańsk jest ich praźródłem i esencją. Dni polarne już powoli się zaczynają i tak dzień trwa właściwie 24 godziny (co empirycznie sprawdziliśmyJ).
Choć wydaje się, że oprócz blokowisk niczego więcej tu nie ma, spędziliśmy dwa dni na dość intensywnym zwiedzaniu. Nad miastem góruje Aljosza-pomnik pamięci żołnierzy poległych w wojnie ojczyźnianej. Poniżej znajduje się jezioro (Semanovkye ozero), na które mieliśmy widok z naszych okien. Jezioro jeszcze skute lodem, ale widać już przygotowania do lata. Właśnie do lata, nie do wiosny, bo jak nam jedna mieszkanka regionu powiedziała, na północy są tylko dwie pory roku: zima, która trwa dziesięć miesięcy i dwumiesięczne lato.
Udało nam się również załapać na wycieczkę do wnętrza atomowego lodołamacza Lenin. Powiew blichtru sowieckiej świetności jest tu ciągle żywy. Poza Leninem w porcie jest jeszcze całe mnóstwo dźwigów, ogromna stocznia, zakład przetwórstwa rybnego, fabryka niklu i jeszcze jeden atomowy lodołamacz, ciągle w użyciu (pozostałe siedem olbrzymów pracuje gdzieś hen na wodach Północy). Plenery jak z rosyjskich filmów Ładunek 200 lub Stalker. Kto nie widział, polecam! Idealny plener na mroczny kryminał w industrialnym klimacie.
Kładką na tyłach dworca wracamy do centralnej części miasta, tej z McDonaldem i centrami handlowymi i idziemy na spacer prospektem Lenina, którego pomnik ciągle stoi. Miasto jest lekko wymarłe, ale w końcu mamy niedzielne popołudnie. Orientacja w mieście jest bardzo prosta ze względu na pagórkowate ukształtowanie terenu. Wystarczy więc tylko obrać azymut i podążać w tym kierunku. Jakieś 1,5 kilometra od dworca jest latarnia morska i pomnik ku pamięci marynarzy, którzy stracili życie w czasie pokoju, w tym załogi okrętu podwodnego Kursk. Obok malutka cerkiew, a wokoło bloki, bloki, bloki…
Trzeba przyznać, że blokowisk jest tu sporo, a właściwie oprócz nich i przemysłowych zabudowań portowych, nie ma niczego innego. Nieliczne cerkwie, zamknięte w czasach ZSRR, działają od niecałych 20 lat, a samo miasto nie ma ich nawet stu. W końcu Murmańsk, jak zresztą wiele innych rosyjskich miast, powstał jako sypialnia dla pracowników zakładów niklu. Ale choć jest ono tak młode, to wszystko wygląda jakby się już sypało i chyliło ku upadkowi. Zresztą młodzi mieszkańcy miasta żartując, że Murmańsk jest pełen plaż, mówią o wszechobecnych zwałach piachu, które są wszędzie tam, gdzie nie ma szosy.
Drugi dzień w Murmańsku zaczęliśmy od przechadzki do już mocno nieturystycznej (o ile jest tu w ogóle jakaś część turystyczna!) części w poszukiwaniu resztek polskiego cmentarza. Po marszu skrajem szosy wśród rzędów blaszanych garaży i kłębów spalin, dostrzegliśmy w krzakach coś, co przypomniało groby. Zaniedbane do granic możliwości. Gdzieniegdzie tylko widać goździki, zaniesione niedawno, na 9 maja. Garstka grobów polskich żołnierzy była w zaskakująco dobrym stanie i na każdym z nich leżał choć jeden goździk, czasem cukierek, czasem kopiejka. Żadnego nazwiska.
Nieopodal złapaliśmy marszrutkę do monastyru na skraju miasta, który obecnie jest gruntownie remontowany. W środku od razu zagadał do nas pop i wyczerpująco opowiedział o ikonach i historii cerkwii. Inną atrakcją były jeszcze 3 wielkie koty z puszystymi kitami na wejściu.
Całkiem przypadkowo zwiedziliśmy nawet westybul najlepszego hotelu w Murmańsku celem wydrukowania jednego dokumentu. Choć wyglądamy nieszczególnie, magia języka angielskiego zadziałała i załatwiliśmy wszystko bezproblemowo i bezpłatnie, choć szaleństwem byłoby podejrzewać, że należymy do grona hotelowych gości.
Nasz gospodarz uraczył nas na pożegnanie porządnym talerzem pożywnej charczo i ostatni raz ruszyliśmy trolejbusem na dworzec.
Good Bye Lenin!
[dnb]

Radio węzeł! Ciekawostka, którą odkrywam po raz pierwszy, chociaż to nie pierwsza przygoda z plackartą. Od wejścia do wagonu towarzyszy nam muzyczka. Narodnyje pieśni i ballady mieszają się ze współczesnym popem i rosyjskim disco. Co jakiś czas muzyczkę zakłóca jednak poważny komunikat z serdecznymi poradami od naczelnika pociągu:
1. Pilnuj dzieci, aby nie znalazły się w niebezpieczeństwie.
2. Nie przyjmuj od obcych żadnych paczek ani kopert, bo mogą ukrywać materiały wybuchowe lub szkodliwe dla zdrowia i życia substancje.
3. W czasie jazdy pociągiem nie zaleca się brania udziału w grach hazardowych.
4. W razie pożaru należy postępować według instrukcji.
5. Kradzieże należy niezwłocznie zgłaszać kierownikowi wagonu i naczelnikowi pociągu.
6. O wszelkich nadużyciach należy informować kierownika wagonu.
7. Odpowiednio wcześniejszy zakup biletu to możliwość zaoszczędzenia pieniędzy.
8. Prowadnik zawsze służy pomocą i radą.
Bezpieczeństwo i rozsądek w podróży to podstawa:)

I jeszcze załącznik muzyczno-wizualny – wart obejrzenia! Miłej zabawy :D



Autor: Dorota i Bartek , blog: agrafka i sznurek, czyli (etno)wyprawa drogą lądową i morską

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.
Ostatnia9 lata 11 miesiąc temu edycja: Albin od.

Proszę Logowanie lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Więcej
9 lata 11 miesiąc temu - 9 lata 11 miesiąc temu #10713 przez Albin
9 maja - Dzień Zwycięstwa

Ulice wypełniły setki przechodniów. Tłumy ustawiają się wzdłuż Newskiego Prospektu. Pozostała część zebranych przybrała postać dwóch wartkich potoków. Ciężko stwierdzić, który ma większą siłę. Ten sunący w stronę Placu Powstania, czy też ten, zmierzający w przeciwnym kierunku, do Prospektu Admiralskiego. Ciągi ludzi wskazują miejsca, gdzie zaplanowano poszczególne etapy uroczystości. Jest ich, oczywiście, więcej niż te dwa w skrajnych punktach głównego prospektu miasta. Można śmiało przypuszczać, że dzisiejszego dnia każdy większy plac Petersburga przemieni się miejsce wspólnego świętowania. Stacje metra co dwie – trzy minuty wypluwają przez bramki setki kolejnych przybyłych. Wszyscy oni zasilą wkrótce potoki ludzkie na głównych arteriach. Tłumowi nie ma końca. Dziewczynki przyciągają uwagę białymi kokardami. W dłoniach powiewają chorągiewki z dwiema flagami – narodową i zwycięstwa. W tysiącach dłoni tkwi czerwony goździk, niejednokrotnie wzniesiony ku górze. Powyżej głów unoszą się również misternie przygotowane ramki z portretami poległych. Są przytwierdzone do cienkich listewek i niesie je każdy, kto utracił bliskiego w Wojnie Ojczyźnianej. Mali chłopcy i dziewczynki, dla których jest to świetna okazja do zabawy i starsi, którzy pamiętają swoich ojców lub dziadków. Biało-czarne fotografie i goździki. Symbole, które łączą w tej chwili każdego ze zgromadzonych. Uwagę przykuwa ogonek kolejki. Zaczyna się tuż za Kanałem Gribojedowa i powolnie przesuwa nieopodal Soboru Kazańskiego. W powietrzu unosi się rytm pieśni żołnierskiej. Kolejka zmierza wprost do garstki mężczyzn w uniformach wojskowych. To jeden z kilku punktów, gdzie można spróbować prawdziwej frontowej strawy. Wojskowa owsianka, serwowana jest przez żołnierzy na bazie surowej receptury i jej skład ogranicza się do kaszy gryczanej i soli. Luksusem, na który zapewne nie mogli liczyć żołnierze walczący w latach czterdziestych, jest kromka chleba i kubek gorącej herbaty. Wspólnemu obiadowaniu wtóruje żołnierska pieśń. Do melodii z głośnika, od czasu do czasu, dołączają się głosy tych, którzy w pamięci wciąż zachowali słowa. Na ulicach panuje jedność. Zdumiewa szacunek młodego pokolenia do weteranów. Obcy sobie ludzie stają się rodziną. Staruszkowie są po prostu dziadkami, a młodzi to nikt inny jak wnuczki i wnuczkowie. Pracownik służb porządkujących ulice zaczepia przy nas przed przejściem dla pieszych wątłą staruszkę. Zatrzymała się niepewnie, formując ponownie bukiet z rozlatującego się pęczka goździków. Ta chwila postoju została jej wynagrodzona serdecznym uściskiem i podziękowaniem za zwycięstwo.

Newski Prospekt - 9 maja to jeden z nielicznych dni w roku kiedy główna ulica miasta staje się deptakiem.

Ostatnie dopieszczanie maszyn przed uroczystym przejazdem.

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.
Załączniki:
Ostatnia9 lata 11 miesiąc temu edycja: Albin od.

Proszę Logowanie lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Więcej
9 lata 11 miesiąc temu #10712 przez Albin
w drodze do Murmańska

Po Dworcu Moskiewskim, Dworzec Ładożskij jest przyjemnym zaskoczeniem. Nowoczesny i czytelny, z zapleczem gastronomicznym na wyższym poziomie niż czebureki z budki. Butiki zachęcają do podzielenia się z nimi częścią swojej gotówki. Elektroniczna tablica wskazuje wszystkie niezbędne informacje. Pociąg do Murmańska rusza punk 17:20. Wszystko jak w szwajcarskim zegarku. Im dalej od Petersburga, tym krajobraz ulega mocniejszym przeobrażeniom. Lasy sprawiają wrażenie niższych i jakby zatopionych w morzu mchów, porostów i zeszłorocznej trawy. Wspólnym mianownikiem są brzozy, chociaż te w okolicach Petersburga cieszą już oczy soczystą zielenią. Tutejsze jeszcze o tym nie myślą. Wiosny spodziewają się jakoś na początku czerwca. Potwierdza to miasto Kem. W tej okolicy pojawia się coraz więcej dywanów białego puchu, który najwyraźniej nie może rozstać się z tym regionem. Krajobraz przecinają małe strumyki, w wielu miejscach wciąż ścięte grubą warstwą lodu. Wiją się spokojnie pomiędzy kępami brzóz i pagórkami z litej skały, by połączyć się w większe strumienie, a następnie w rzeki, które zakończą żywot w którymś z okolicznych jezior albo przemienią się w niebezpieczne rozlewiska. Za oknem żółci się i zieleni od karłowatych choinek. Stoją zagubione z zwałowiskach kamieni i skał. Na około walają się zmurszałe słupy telegraficzne. Wszędzie rdzewieją też pozostawione przez lekkomyślną rękę metalo i elektrośmieci. Wszystko częściowo przykrywa śnieg, jakby chciał tę prawdę na wyłączność miejscowych. To czego nie zdołał przykryć, gnije w płytkiej wodzie, pośród brunatno-żółtych traw, w oczekiwaniu na lepszy czas. Z każdym kilometrem biały puch coraz mocniej wkrada się w widok za oknem. Zbliżamy się do Kandalakszy, miasta portowego nad Morzem Białym. Zima przybrała na sile, prezentując możliwości zamieci śnieżnej. Widok za oknem zdecydowanie potwierdza to co słyszeliśmy wcześniej od innych pasażerów o początku okresu wiosennego. 15:45. Stacja Biełyje Zori. Śnieg sypie nieprwanie już drugą godzinę. W swojej brzydocie i ogólnej szarości, miasteczko przykuwa uwagę. W oczy bije różowa farba jaką ukraszono okoliczne osiedla i sam budynek dworca. Trochę jakby zabieg marketingowy. Albo witryna sklepowa, która przyciąga spojrzenie i na tym koniec.

Przyprószona śniegiem stacja w Kandalakszy.

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.
Załączniki:

Proszę Logowanie lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Więcej
9 lata 11 miesiąc temu - 9 lata 11 miesiąc temu #10702 przez Albin
Petersburg pogodą nie rozpieszcza, nieustannie zasypując prospekty i nabierieżne lodowatymi kroplami deszczu. Jedynie raz na jakiś czas zza chmur wychyla się słońce, dając częściowe ukojenie i rekompensując mroźne spacery. To świetny czas na odwiedzenie światowej kolekcji arcydzieł malarstwa i rzeźby w Ermitażu. W ciągu jednego dnia i tak nie sposób rzetelnie podejść do zwiedzania tego obiektu, więc kiepska aura pogodowa pozwala na pełne oddanie się przyjemności przechadzania się bogato zdobionymi korytarzami i komnatami, pośród tysięcy zgromadzonych tutaj pejzaży, portretów, panoram, scen rodzajowych, przedmiotów codziennego użytku, rynsztunku wojskowego, szat i biżuterii. Jest to przyjemna odmiana po wielu kilometrach marszu, jaki należy odbyć w celu zobaczenia wszystkiego w tym mieście, choć nie miejmy złudzeń, że Ermitaż okażę się łaskawszy i ilość pokonanych w nim kilometrów okaże się odczuwalnie mniejsza. Wprost przeciwnie. Po sześciu spędzonych tutaj godzinach można dojść do przekonania, że wpadliśmy z deszczu pod rynnę, a nogi bez wątpienia to nam potwierdzą. Sala tronowa - Ermitaż

W powietrzu czuć tajemnicze podniecenie, choć twarze i zachowanie Petersburżan nie wyrażają niczego nadzwyczajnego. Jest dopiero 8 maja. Mieszkańcy spotykają się w knajpkach, dzieci bawią się w parkach, korzystając z ulotnych promieni słonecznych. Ktoś wraca z pracy, a ktoś inny dopiero zabiera się do swoich codziennych obowiązków. Życie toczy się wokół utartego schematu. Wielkimi krokami zbliża się jednak kolejna rocznica Wielkiego Zwycięstwa. Wagę zbliżających się wydarzeń można wyczytać już z przemian, jakim poddano ulice i skwery. Na rozległych placach grupki robotników kończą instalacje pod zbliżające się koncerty, wiece i przemówienia. Wszędzie roi się od billboardów z hasłami o podniosłej treści i datą „9 maja” w centralnym punkcie. Zieleń parków przełamują setki flag, przypominających o szczęśliwym zakończeniu Wojny Ojczyźnianej i jednocześnie o 69 rocznictego wydarzenia.
Parada planowo rozpocznie się o godzinie 10:00 rano i potrwa do późnych godzin wieczornych. W planie jest przemarsz weteranów, którzy już dzisiaj zaczynają masowo zjeżdżać zewsząd autokarami. Roi się od orderów i charakterystycznych nakryć głowy z wielkim rondem w wielu kolorach. Weterani gromadzą się w grupki i oddają wspólnemu nuceniu dawnych pieśni, choć na razie robią to jeszcze nieśmiało. W planie jest również uroczysty przemarsz reprezentacji bębniarzy z morskiej szkoły kadetów, której nieco później zawtóruje ryk silników parady pojazdów opancerzonych, wśród których mają pojawić się również nowinki, takie jak choćby oddane niespełna dwa lata temu do użytku armii rosyjskiej transportery opancerzone BTR-82A i samobieżne przeciwlotnicze zestawy artyleryjsko-rakietowe „Pancer C-1”. Wyjątkowości obchodom tegorocznej rocznicy zwycięstwa doda przeprowadzony po raz pierwszy w Petersburgu, a zainicjowany dwa lata wcześniej w Tomsku, przemarsz „Nieśmiertelnego pułku”. Będzie to przemarsz rodzin, upamiętniający żołnierzy a zarazem ich bliskich, poległych w czasie Wojny Ojczyźnianej i jednocześnie swoisty dowód na trwanie w pamięci i czczenie tych, którzy walczyli o przyszłość swoich dzieci i wnuków.
--
Autor: Dorota i Bartek , blog: agrafka i sznurek, czyli (etno)wyprawa drogą lądową i morską

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.
Załączniki:
Ostatnia9 lata 11 miesiąc temu edycja: Albin od.

Proszę Logowanie lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Więcej
9 lata 11 miesiąc temu #10687 przez Albin
Petersburg wprawia w przyjemny nastrój po prawie 36 godzinnej podróży z Warszawy. Jest jakby nagrodą za męki oferowane przez autokar. Choć w tym miejscu należy oddać pokłon i tak wysokiemu standardowi liniom Simple, które dokładają wszelkich starań, aby załagodzić boleści związane z wielogodzinną podróżą. Autobusy są wyposażone w fotele lotnicze i wi-fi (jak w Polskim busie), a każdy z nagłówków foteli ukrywa wielofunkcyjny ekran, dzięki któremu odczuwalny czas podróży ulega znacznemu skróceniu. Mamy do wyboru garść filmów, audiobooków lub gier komputerowych. Słuchawki można nabyć u kierowcy za niewielką opłatą. Tak było na trasie z Warszawy do Wilna. Później standard nieco się pogorszył. Na odcinku Wilno – Ryga był to już zwykły autobus zapakowany uroczyście w odblaskowe barwy Simple. Na trasie z Rygi do Petersburga nie było foteli lotniczych ani możliwości obejrzenia filmu, ale kontakty do ładowania sprzętu elektronicznego już tak. Miłym zaskoczeniem jest obsługa. Kierowcy są bardzo przyjemni w obyciu i pomocni, a jednocześnie czuć z ich strony troskę o dobro pasażera. Na trzy autobusy na trasie Warszawa – Petersburg, wszyscy kierowcy mieli korzenie wschodnie, co dodatkowo nakazuje zdjąć czapkę z głowy i chylić czoło (jeśli, oczywiście, mieliśmy wcześniej okazję na korzystanie z usług wschodnich kompanii przewozowych na odcinkach miejskich bądź międzymiastowych). Od wyjazdu z Rygi, Petersburg jest również pierwszym miastem, które wprawia w odpowiedni, relaksujący nastrój. Miasto, oczywiście, przytłacza mnogością i szerokością prospektów, jak również monumentalnością budynków, niezależnie od ich rangi turystyczno-państwowej. Kusi to jednak oko a łydki same wyrywają się do odbycia nieskończoności marszu pośród osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej architektury.

Ciąg dalszy nastąpi-tymczasem opuszczamy klimatyczną kamienicę na brzegu Fontanki i przenosmy się w pobliże Newskiego Prospektu na dni kilka.

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.

Proszę Logowanie lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Więcej
9 lata 11 miesiąc temu #10665 przez Albin
Wielkimi krokami zbliża się 4 maja. Za moment wyruszamy. Plan uległ lekkiej korekcie przez wzgląd na słabą sytuację z wizą do Rosji. Pewnie to nie pierwsza i nie ostatnia zmiana na trasie, lecz we wszystkim trzeba widzieć plusy J. Wiza jak najbardziej została nam przyznana. Nie było jednak możliwości, nawet za pomocą kanałów, na które liczyliśmy, wydłużyć zgody na pobyt przynajmniej do trzech miesięcy. Można wjechać na trzydzieści dni i kropka. Jak się nie podoba, to jest wiele innych państw, które czekają na turystów.

Zwiedzamy zatem przez te trzydzieści dni, co diametralnie zmienia pierwotne założenia. Nie będziemy na Sachalinie, Kamczatce, Kołymie, Magadanie. Nie dany jest nam również tym razem Władywostok. Są jednak pewne plusy takiego obrotu sytuacji. W te miejsca dojedziemy w przyszłości, a tym samym pozostaną na dłużej w sferze naszych wyobrażeń i pozwolą nam dalej snuć marzenia o ich odwiedzeniu. Poza tym, Karelia. Miejsce, którego zupełnie nie braliśmy pod uwagę, a które po krótkim rozeznaniu całkowicie nas pochłonęło. Mieliśmy zapuścić się w daleki i nieznany wschód Syberii, a tymczasem będziemy kręcić się całkiem niedaleko znanego wszystkim Petersburga. Naszym celem staną się jeziora Onega i Ładoga z ich mnogością i różnorodnością wysepek. Następnie przemysłowe miasto Pietrozawodsk a dalej ruszymy w kierunku północnym do Murmańska, z którego cofniemy się do portu w Kandalakszy i, jeśli szczęście nam dopisze i trafimy na szybsze roztopy, przedostaniemy się Morzem Białym do Archangielska i Wysp Sołowieckich. Kolejnym etapem będzie Złoty Pierścień, a zaraz po nim stolica, którą odwiedzimy głównie w celu spotkania przy kawie z rosyjskim pisarzem o mołdawskim pochodzeniu, Siergiejem Nikołajewiczem Biełkinem. Po opłaceniu rachunku za przyjemną dawkę kofeiny w doborowym towarzystwie, wyruszymy koleją do Ułan-Ude, a stamtąd prosto do Ułan-Bator.
--
Autor: Dorota i Bartek , blog: agrafka i sznurek, czyli (etno)wyprawa drogą lądową i morską
agrafkaisznurek.blogspot.com/2014/05/czas-start.html

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.

Proszę Logowanie lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Czas generowania strony: 0.613 s.

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo alejapodroznikow@gmail.com

Jeżeli chcesz wykorzystać materiały naszego autorstwa zamieszone na portalu skontaktuj się z nami: alejapodroznikow@gmail.com