Zabytkowa kopalnia srebra Amalia z XIV w. w Srebrnej Górze na Dolnym Śląsku
Wysiłek zespołu opłacił się - przygoda grupy przyjaciół zakończyła się sukcesem. 13.11.2015r o godzinie 13 udało nam się wejść do zapomnianej tajemniczej kopalni srebra w Srebrnej Górze. Zamiast spodziewanych kilku chodników, naszym oczom ukazała się cała kopalnia z fragmentami wyposażenia a przede wszystkim swoim niepowtarzalnym klimatem i tajemnicami.
Albin Marciniak
Każda historia ma swój początek. Jak Ty stałeś się poszukiwaczem i górnikiem ? i nie ukrywajmy, przy okazji także właścicielem kopalni srebra.
Jan Duerschlag odkrywca i właściciel kopalni
Zaczęło się jak zwykle niewinnie. Z myślą o dzieciach i rodzinnym wypoczynku, zakupiłem działkę letniskową pod Twierdzą Srebrnogórską. Takie były założenia. Po pewnym czasie okazało się że na tym terenie w latach wcześniejszych były prowadzone prace górnicze i to mnie zaintrygowało błyskawicznie. Poznałem też ludzi którzy "siedzą" w historii górnictwa Dolnego Śląska. To był Darek Wójcik i Krzysiek Krzyżanowski w głównej mierze, no i wspólnymi siłami zaczęliśmy poszukiwania po różnych archiwach. Od znajomych dostaliśmy mapy, na podstawie których poznaliśmy przybliżoną lokalizację tej kopalni która była przez nas szukana. Przy czym mapa była niedokładna. Ona była mniej więcej w skali 1:5000 stąd nasze pomiary nie były zbyt dokładne. Dopiero za którymś razem udało nam się dokopać do wejścia do kopalni. W zasadzie od momentu dokopania się do wlotu tunelu kopalni zaczęliśmy eksplorować i wyciągać zalegające skały i pierwotny urobek.
A.M.
Jak wygląda Wasza praca, gdy nie można wjechać koparką czy choćby użyć sprzętu ciężkiego ?
J.D.
Od samego początku poruszaliśmy się na czworaka lub prawie na leżąco. Dlaczego ? dlatego że Wszystkie chodniki były wypełnione tzw skałą płoną. Kopalnia była prawie w całości podsadzona, a to znaczy że dawno temu odcinki wyeksploatowane zasypywano urobkiem z drążonych tuneli. Gdy w danym chodniku skończyła się żyła srebra czy ołowiu, to w tym momencie nie było konieczności utrzymywania tego chodnika i szukając następnej żyły, z następnego odcinka wybierając skałę, zasypywano tym urobkiem wcześniejsze partie.
Stąd wbrew pozorom, na powierzchnię nie wyjeżdżało dużo skały a była ona upychana w innych częściach kopalni.
Taka była wówczas technika, biorąc także pod uwagę koszt wyciągnięcia każdego wiaderka był bardzo wysoki i oczywiście skomplikowany. To robił człowiek któremu należało zapłacić, ktoś musiał podawać, ktoś inny wyciągać i jeszcze inny musiał rozsypywać.Jeszcze inni musieli obudowywać szyb i chodniki. Kopalnia mimo że była spora to jednak w większości była zasypana.
My zadaliśmy sobie dużo trudu aby tą kopalnię oczyścić w całości ze wszystkiego co tam górnicy upychali przez kilkaset lat. Zasypane były i w części nadal są chodniki, komory i szyby. Do tej pory udało nam się wyciągnąć na powierzchnię blisko 6 dużych wagonów kolejowych skał, w sposób niewiele różniący się od tego w jaki robiono to przed setkami lat.
Dzięki temu kopalnię widzimy w taki sposób, niemal w całości po raz pierwszy. Nawet górnicy którzy ją drążyli, nie widzieli nigdy jej większej niż kilka chodników, bo to co wydrążyli to następnie zasypywali.
Musimy też wiedzieć, że kopalnia która została w ten sposób ponownie odkryta a chodniki opróżnione, zmieniła się także perystaltyka górotworu. Musimy przez to w niektórych miejscach wzmacniać filary, podpierać stemplami i skałami, robić obudowy drewniane, bo ta podsadzka czyli niepotrzebne skały, stanowiły też niejako zabezpieczenie kopalni i by te chodniki się nie zapadały.
A.M.
Jak długo trwają te prace i jak one wyglądają w praktyce ?
J.D.
Prace trwają od kilku lat, lecz rok 2020 nieco nam pomógł. Część z nas nie mogąc nigdzie wyjechać, sporo czasu poświęca pracom w kopalni. A praca jest jak przed wiekami, mega trudna i skomplikowana. Wszystko spod ziemi wydobywane i transportowane jest ręcznie. Rękoma przebierana jest każda porcja urobku i trafia na łopatę, następnie do wiaderka, z wiaderka do taczki, z taczki do worka, z worka na powierzchnię a tam rozsypywany. Było ciężko ale się udało. Sądząc z kubatury urobku i na podstawie mapy, myślę że mamy wydobyte ok 80% tego co powinniśmy wydobyć na powierzchnię.
Jednak co nas czeka dalej, tego jeszcze nie wiemy, bo posuwając się w głąb, mamy zalążki następnych chodników i szybów. To daje nadzieję że kopalnia okaże się jeszcze większa.
Również mamy pewną nadzieję, co pewne fakty nam tutaj określają i sugerują, jest to że nasza kopalnia może stanowić część dużo większego kompleksu dawnych wyrobisk górniczych, który ciągnie się pod fortyfikacje Srebrnogórskie, głównie Fort Ostróg.
Większość tych chodników które są zawalone czy zasypane, ukierunkowane są właśnie w stronę Ostrogu. Na powierzchni mamy także kolejne zapadliska i wszystko wskazuje na to, że kopalnia ma dalszy ciąg. Mało tego, wynika to również z faktu że w naszej kopalni pojawia się woda, która przecieka przez skały i ona jak gdyby spływa z góry, oczywiście siłą grawitacji, i nie jest wykluczone że ona odwadnia wyższe części kopalni. Tak to wówczas było robione, że wyższa kopalnia była odwadniana do niższej i dalej spływało to w dolinę.
A.M.
Czyli że te prace które wydają się być końcowe, tak naprawdę mogą nigdy się nie skończyć.
J.D.
Tak, udało nam się wiele zrobić choć jeszcze może być wiele przed nami, ale warto podkreślić że my dzisiaj jesteśmy w komfortowej sytuacji. Mamy o wiele łatwiej wyciągać ten urobek który kiedyś górnicy musieli wykuć w skale. Mamy światło, mamy wyciągarki elektryczne, gdzie wyciąganie urobku jest dużo prostrze. Poza tym same narzędzia jak choćby wiaderko, dzisiaj mamy solidne bardzo lekkie z nierdzewki, wygodne i wydajne a dawniej górnicy operowali drewnianymi cebrzykami, okuwanymi blachą i cebrzyk ważył czasami więcej niż załadowana do niego zawartość. Wyciąganie ręcznymi kołowrotami na powierzchnię wymagało znacznie większego nakładu siły niż dzisiaj. Kolejna rzecz to pozbywanie się wody w kopalni. Dzisiaj kupujemy w markecie pompę za kilkaset złotych i w ciągu kilku chwil jest ona w stanie wytłoczyć nam wodę zalegającą w najniższych piętrach kopalni. Natomiast dawniej górnicy musieli to wszystko robić ręcznie.
A.M.
Czy udało się określić początek powstania i koniec pracy tej kopalni ?
J.D.
Tutaj mamy problem a ten problem wynika z tego, że przekazów historycznych zachowało się nie za wiele.
Na początku XIX wieku spłonęło archiwum w Srebrnej Górze, gdzie na pewno były przechowywane wszystkie dokumenty. Pozostają nam dokumenty czy archiwa rozsiane po Polsce, Czechach, Austrii czy Węgrzech i raczej są to informacje bardzo niewielkie. Generalnie bazujemy na mapie z 1858 roku, która oryginalnie była załącznikiem do wniosku o wznowienie prac górniczych. W ten sposób wiemy że pod koniec XIX wieku w kopalni w której teraz jesteśmy, miały być wznowione prace górnicze. Wiemy że kopalnia ponownie była eksploatowana. Musimy również pamiętać że w XVIII wieku w czasie powstawania Twierdzy, Fryderyk zabronił prowadzenia prac górniczych w obrębie twierdzy, ponieważ wróg mógł to później wykorzystać. Stąd wiemy że w XVIII i XIX wieku kopalnia zamarła. Wiemy zatem że kopalnia była na pewno starsza i dochodzimy nawet do wieku XVI. Szczególnie że niektóre chodniki są ewidentnie robione ręcznie, nawet bez użycia czarnego prochu. Proch został wprowadzony tutaj na przełomie XVI i XVII wieku, czyli przypuszczamy że kopalnia powstała wcześniej.
Skała którą dotykamy, jest taka trochę zwietrzała, utleniona w swojej wierzchniej warstwie do 0,5 czy 1 centymetra a pod spodem jest lita skała. Wiemy że górnicy poruszali się właśnie w litej skale. Stąd mamy świadomość że tempo prac mogło postępować centymetr dziennie.
A.M.
Na jak długo kopalnia popadła w zapomnienie ?
J.D.
Dokładnie na sto kilka lat. Zachowały się dokumenty potwierdzające że kopalnia ponownie miała być uruchomiona na początku XX wieku. Już wówczas planowano uruchomienie zwiedzania kopalni. Był już nawet wyznaczony człowiek który miał się tym zajmować. Nazywał się Ulbricht. Była już nawet oszacowana cena biletów, na początku na 10 a następnie 20 fenigów. Niestety wybuchła pierwsza a następnie druga wojna światowa i wszyscy zapomnieli o turystyce. Mężczyźni poszli na front a mieszkańcy tych rejonów mieli inne priorytety. Po I wojnie ta planowana turystyka na pewno nie odżyła. Nastały czasy kryzysu, nazizm i wszystkie obiekty popadły w zapomnienie. Nastała II wojna światowa. Po wojnie mieszkańcy słyszeli o tej kopalni, że gdzieś tam była i nawet wspominali o niej, natomiast nikt nie zadał sobie trudu dokopania się do niej,ponieważ dokładnych planów nie było i wówczas nikomu się nie chciało. Dopiero my zebraliśmy się w sobie i jak widać się udało.
A.M.
Mówisz że zebraliście się w sobie, ale tak naprawdę to Ty jako pasjonat finansujesz prywatnie wszystkie prace.
J.D.
No tak, zgadza się. Robimy to z budżetu rodzinnego i dzięki wolontariacie naszych przyjaciół, których nie trzeba dwa razy namawiać że jedziemy do kopalni dalej kopać. Oczywiście musimy zwracać uwagę przede wszystkim na bezpieczeństwo, stąd zawsze mamy pod ziemią górników, fachowców którzy się znają na tym rzemiośle. Prace robione są w sposób bardzo fachowy. W pierwszej kolejności po odkryciu jakiegoś fragmentu chodnika, natychmiast go zabezpieczamy. To jest dla nas priorytet.
A.M.
Jak wygląda współpraca z urzędami ? bo jak wiadomo bez tego się nie da prowadzić takich prac.
J.D.
Jesteśmy zafascynowani współpracą Konserwatora Zabytków i tutaj jesteśmy pod dużym wrażeniem. Mamy bardzo dużą pomoc z tego urzędu odnośnie decyzjiczy pozwoleń. Oczywiście wszystkie badania które tutaj robimy, prowadzone są pod egidą Konserwatora Zabytków i mamy na to stosowne pozwolenie. To pozwolenie jest wznawiane po raz kolejny, bo to już kilka lat robimy.
A.M.
Jakie masz plany związane z tym miejscem. Odkrycie i odkopanie kopalni to jedno, ale co dalej ?
J.D.
Na pewno chcieli byśmy w pierwszej kolejności kopalnię dostosować według standardów bezpieczeństwa, do wymogów turystyki XIX wieku. Wymaga to niebotycznych nakładów pracy i finansów. Jeszcze trochę tutaj porobimy i możliwości finansowe budżetu rodzinnego będą się kończyły. To będzie wymagało zabezpieczenia typowo górniczego. Na pewno chcemy to udostępnić, ale wiadomo że nie uda nam się to tak szybko jak byśmy chcieli. Pomijając finanse to jednak urzędy takie czy inne mają swoje tempo pracy, a ponadto samo wyjaśnienie stanu prawnego naszej kopalni było czasochłonne i pracochłonne. praktycznie nie było podmiotu który byłby w stanie przedłożyć wykładnię prawną stanu rzeczywistego kopalni. Okazało się że kopalnia raz jest własnością Skarbu Państwa a potem się okazało że jest naszą własnością czyli właściciela terenu na którym znajduje się zabytek. Według informacji z początku roku 2021 wynika, że prawdopodobnie mimo wszystko będziemy właścicielem obiektu, co ma plusy i minusy. Plusem jest to że możemy się pochwalić że mamy tą kopalnię, natomiast minus jest taki że ona jest w prywatnych rękach. W Państwie Polskim wszystkie zabytki które są w prywatnych rękach, są niejako traktowane po macoszemu, nawet jeżeli te osoby chcą o ten zabytek zadbać i przywrócić do lepszego stanu czy udostępnić jako atrakcję turystyczną. Niestety, zazwyczaj osoba prywatna w Polsce startuje z gorszej pozycji, no bo to może jakiś oszust, jakiś kanciarz który chce kasę na tym robić. Niestety bardzo często jest to w ten sposób interpretowane.
Czas pokaże. Zrobiliśmy bardzo dużo, dużo więcej niż planowaliśmy. Odkryliśmy wiele chodników i kopalnia pokazała a właściwie odpłaciła nam tym że zainteresowaliśmy się nią. Pokazała nam mnóstwo elementów, głównie inżynieryjnych o których nie mielibyśmy pojęcia, gdybyśmy centymetr po centymetrze nie próbowali odkopywać kopalni.
Jednym z nich jest kanał odwadniający który odkopaliśmy całkiem niedawno a po którym chodziliśmy kilka lat.
W całej kopalni chodniki były podobnej wysokości natomiast w jednym miejscu okazało się że był bardzo niski. Nie potrafiliśmy zrozumieć dlaczego górnicy poszli na łatwiznę i zrobili tak niski chodnik. Później okazało się że w tym miejscu skała była najtwardsza w całej kopalni. Górnicy mając możliwość ręcznego kucia, stwierdzili prawdopodobnie, że zamiast kuć w bardzo twardej skale, i aby woda mogła spływać także z innych chodników, wyrzeźbili w spągu sam wąski kanał odwadniający.
A.M.
Przy sprzyjających okolicznościach, kiedy możesz zakończyć prace, by móc pomyśleć o rozpoczęciu tworzenia trasy turystycznej ?
J.D.
Najwięcej problemów będą stanowiły przepisy w Polsce i interpretacja tych istniejących przepisów. Najtrudniejsze są wówczas, jeżeli obiekt zabytkowy tego typu, trafia w prywatne ręce. W przypadku gminy i Skarbu Państwa sprawy są dużo prostsze, łatwiej o dotacje, procedura jest dużo prostsza. Natomiast tutaj wiemy że zawsze jest pod górkę i zawsze jesteśmy na ostatnim miejscu przy jakichkolwiek decyzjach. Przez to spodziewamy się że to będzie ciągnęło się latami.
A.M.
Sama gmina i miejscowość Srebrna Góra zyskała by bardzo dużo. Jak sama nazwa wskazuje, Srebrna Góra. Mamy Twierdzę Srebrnogórską a gdyby do tego doszła kolejna atrakcja turystyczna czyli sama kopalnia srebra od której nazwę ma sama miejscowość, dla turystów był by to kolejny magnes a dla gminy kolejne wpływy do budżetu.
J.D.
Tak, rzeczywiście. Sama nazwa Srebrna Góra z niem. Silberberg oznacza górę srebrną. Musimy wiedzieć że Srebrna Góra w pierwszej kolejności była miastem górniczym, a dopiero później miastem militarnym które posiadało twierdzę. Tym bardziej że kopalnia którą odkryliśmy, znajduje się dokładnie w centrum miasteczka. Idealnie wpasowała by się turystycznie w obecny klimat miasteczka, gdzie z obu stron na wzgórzach mamy twierdze a dokładnie pośrodku mamy kopalnię. I to ona najbardziej świadczy o rysie historycznym Srebrnej Góry.
A.M.
Czyli nie ma szansy na wcześniejsze oddanie kopalni pod ruch turystyczny ?
J.D.
Nie, raczej jest to nierealne. Tym bardziej że nasza kopalnia stanowi pewien ewenement w nomenklaturze górniczej. Ponieważ kopalnia jak gdyby została odkryta. Nie jest typowym wyrobiskiem górniczym, nie jest zakładem górniczym. Stąd powstał może nie tyle bałagan urzędniczy ale szereg absurdów prawnych. Jest kopalnia której generalnie nie było... Ona jest wpisana jako zabytek, który nie jest zabytkiem. Jest nasza, która niby nie jest nasza a jednak jest nasza. Jest to cenny zabytek który nie jest zabytkiem.
A.M.
Z odkryciem kopalni związany jest Krzysztof Krzyżanowski. Jaki był tutaj udział Krzysztofa ?
J.D.
Dzięki Krzysiowi Krzyżanowskiemu i Darkowi Wójcikowi szczególnie, dzięki przyjaźni z nimi, udało nam się kopalnię odnaleźć i odkopać. Oni byli też takim motorem który cały czas nas nakręcał i popychał dalej. Choć po kilku latach kopalnia, stwierdziliśmy że to był z ich strony świetny żart, bo ponad 5 lat temu powiedzieli nam byśmy kopali, i tak do dzisiaj przekopujemy górę wzdłuż i wszerz.
Krzysztof zaangażował się od samego początku w szukanie jakichkolwiek źródeł, poszukiwanie dokumentów, map czy jakichkolwiek informacji. Tak jest do dzisiaj. Na swój sposób Krzysztof będzie niejako ojcem odkrycia kopalni.
A.M.
W jaki sposób jakiekolwiek zaangażowanie instytucji czy osób mogło by pomóc w dalszych pracach odkrywania kopalni?
J.D.
Tak jak powiedziałem wcześniej, problemem jest natura prawna obiektu. Który jest kopalnią a jednocześnie nie jest tą kopalnią. Stąd niejako te problemy formalne związane z kopalnią, one się zapętlają. Nie bardzo można znaleźć punkt zaczepienia, który ciągle się zmienia i dezaktualizuje. Niestety problem związany jest z zabytkiem, bo okazuje się że do rejestru zabytków wpisany jest teren gdzie była kopalnia, a nie sama kopalnia. Stąd musimy poświecić sporo czasu na wyprowadzenie na prostą dokumentów i właściwego opisania tej kopalni. Poza tym są niuanse prawne które muszą być jasne, chcąc starać się o jakikolwiek grant. Musimy też pamiętać że starając się o cokolwiek, zawsze będziemy na ostatnim miejscu. Obiekt jest ewenementem i musimy odtworzyć wszysytkie dokumenty, by wszystko było jasne i klarowne.
W tym momencie dużą pomocą będzie rozprzestrzenianie samej informacji o kopalni, budowanie świadomości o odkryciu i istnieniu tego obiektu. Może znajdą się także osoby które posiadają jakąś wiedzę czy nawet dokumenty o tej kopalni. To by nam dużo ułatwiło w dalszych pracach.
Rozmowa nie odbyła się w domowym zaciszu lecz na najniższym poziomie legendarnej kopalni. Na zdjęciu autor Albin Marciniak.
Jan Duerschlag właściciel kopalni i Krzysztof Krzyżanowski, poszukiwacz i współodkrywca kopalni.
"W związku z pojawiającymi rozbieżnościami podawanymi i powielanymi w różnych mediach uważamy za zasadne sprostowanie ich.
Odkrycie kopalni jest efektem legalnych działań na podstawie pozwolenia o które wystąpiliśmy do konserwatora zabytków na prowadzenie badań archeologicznych i proces ten nie jeszcze się nie zakończył. Aktualnie prowadzone są między innymi badania dendrochronologiczne mające na celu ustalenie wieku kopalni, obiekt zostanie skartowany oraz wykonana zostanie wymagana prawnie dokumentacja.
Po zakończeniu badań znaleziska i ustaleniu stanu prawnego kopalni będą podjęte decyzje dotyczącego dalszego losu odkrycia. W najbliższym czasie wyjaśniona zostanie także również relacja prawna pomiędzy Skarbem Państwa, właścicielami gruntu, gminą oraz nadzorem górniczym. Nadmieniamy iż kopalnia jest zabezpieczona przed nieuprawionym wejściem osób postronnych, jest patrolowana przez policję oraz inne służby porządkowe. Próba włamania będzie traktowana jako przestępstwo ścigane z urzędu.
O postępach działań będziemy informować na bieżąco. Mamy nadzieję że Srebrna Góra zyska w przyszłości atrakcję a kopalnia będzie mogła zostać udostępniona dla ruchu turystycznego."
Jan Duerschlag odkrywca i właściciel
Górnicy pracują w pełnym zabezpieczeniu.
Kopalnia srebra Amalia z XVI w. w Srebrnej Górze
https://www.facebook.com/starakopalniasrebra/
https://www.kopalnia-srebra.eu
"Dotarcie do kopalni poprzedzone było w głównej mierze badaniami geodezyjnymi polegającymi na naniesieniu w terenie planów sztolni. Okazało się jednak że obydwie mapy z połowy XIX wieku różnią się nieznacznie między sobą. Sądzimy że wspomniane mapy powstały niejako przy okazji kartowania innej kopalni, stąd kreślarz zapewne „naszą kopalnię” ujął w sposób schematyczny. Pomiary geodezyjne wytypowały jeden z chodników jako najbardziej prawdopodobny, ponieważ błąd wynikający z nałożenia na siebie map był najmniejszy. Przypuszczalną lokalizację potwierdziły też wyraźne ślady eksploatacji górniczej na powierzchni ziemi. Dotarcie do sztolni odbywało się przy pomocy wykorzystania narzędzi ręcznych i polegało odkopywaniu wytypowanego z chodnika
W momencie wejścia do kopalni poziom tlenu utrzymywał się na poziomie 19,8% jednak w dalszych częściach kopalni spadał do 16%, nieznacznie dało się też wyczuć zapach siarkowodoru. Koniecznym stało się wycofanie odkrywców i przewietrzenie chodników za pomocą wymuszonego obiegu powietrza wtłaczanego z powierzchni poprzez rury z tworzyw sztucznych. Podczas wstępnego rekonesansu zostały pobrane do badań dendrochronologicznych próbki drewna. Do pozostałych znalezisk zaliczyć można klin żelazny służący zapewne do urabiania skał, ponadto skorodowane naczynia emaliowane służące zapewne do przechowywania posiłków. Ciekawym znaleziskiem okazał się kilkucentymetrowej średnicy skórzany tłok służący zapewne do tłoczenia wody. Przedstawiony opis znalezisk pochodzi z kilku dni po odkopaniu sztolni, jednak podczas dalszych prac badawczych należy się zapewne spodziewać więcej artefaktów. W momencie opracowania niniejszego artykułu ciągle odkrywane są następne chodniki i wyrobiska, co powoduje że plany kopalni ciągle są aktualizowane."
Jan Duerschlag
"Poczułem się jak intruz, jednak chcąc oddać szacunek znalezisku starałem się chodzić na tyle delikatnie i ostrożnie żeby nie zmącić wody i niczego na ścianie nie dotknąć, mając na uwadze bezpieczeństwo jak i napisy nakreślone starymi literami na zabłoconej ścianie.
Wewnątrz kopalni brak było jakichkolwiek znanych nam współczesnych śmieci które na stałe związane są z naszą cywilizacją czy krajobrazem: petów, plastikowych opakowań, baterii, puszek czy butelek. Wejście do kopalni po tak długim okresie uzmysławia nam ciągły i nieubłagany powolny upływ czasu. Osoby które opuściły przed nami kopalnię znały istnienie radia traktując je jako największe osiągnięcie techniczne swoich czasów. Prawie sto lat później wchodzimy my mówiąc już nie po niemiecku a po polsku. Posiadamy światło ledowe zaś dzięki telefonom komórkowym zaopatrzonym w aparaty fotograficzne jesteśmy w stanie w kilka chwil podzielić się z całym światem."
Jan Duerschlag