Sucha Beskidzka
Wraz z nadejściem ciepłych miesięcy wzrasta chęć podróżowania. Nie zawsze jednak mamy czas na długie, dalekie wyjazdy bądź też odpowiednie fundusze by taką aktywność podjąć. Jednak niech te czynniki nie będą dla nikogo wymówką – niedaleko od Krakowa znajduje się szereg wartych odwiedzenia miejsc, do których można dojechać bez konieczności nadwerężania domowego budżetu, tudzież brania urlopu.
Sucha Beskidzka, pierwsza z naszych podpowiedzi, nieczęsto staje się miejscem turystycznych rekomendacji, niewielki skutek daje wyszukiwanie informacji o tym miejscu w mediach, przewodniki też dość zdawkowo omawiają tę małopolską miejscowość.
Dociekanie tego stanu rzeczy nie jest naszą intencją, jednak przyczyna może okazać się prozaiczna: w mieście nie ma żadnych dużych atrakcji komercyjnych, które fundowałyby mu ogólnopolską reklamę, jak również rozwiniętej bazy noclegowej podczas gdy – o ironio – w mieście działa z sukcesami ceniona Wyższa Szkoła Turystyki i Ekologii.
Smutny to fakt, bo ukazuje jak w dzisiejszych czasach nawet wartościowe i interesujące miejsca mogą pozostawać mało znane, jeśli nie zapewni się im nowoczesnej promocji. Jednak ów fakt, w naszej dalszej opowieści będzie pełnił rolę pozytywną: Sucha Beskidzka jest cichym, spokojnym i bardzo pięknym miasteczkiem, którym będą urzeczeni wszyscy potrzebujący wypoczynku z historią w tle. A jest tam co zwiedzić!
Przede wszystkim z pobytu będą zadowoleni rodzice z małymi dziećmi: w Suchej Beskidzkiej jest mnóstwo przestrzeni i wszystkie interesujące obiekty można zwiedzić z wózkiem, który nie utknie na zbyt wąskich chodnikach, za wysokich krawężnikach czy niewygodnych alejkach. Tutaj z dzieckiem można się przemieszczać bez problemu. Rodzic z pociechami nie stanie się też niewolnikiem turystycznych tłumów, bo ich tu po prostu nie ma. Popołudniami miasto jest wyludnione, przyjezdni przechadzają się niespiesznie.
A gdzie się przechadzają? Otóż przede wszystkim w okolicach renesansowego zamku, najpiękniejszego i najbardziej okazałego obiektu w mieście. Zlokalizowany w samym centrum, kilkaset metrów od rynku przyciąga swoim widokiem – nie bez przyczyny nazywany jest „Małym Wawelem”, choć w naszym subiektywnym odczuciu może zwiedzającemu dostarczyć znacznie więcej przyjemności niż okupowany przez wycieczki krakowski zamek.
Ten w Suchej Beskidzkiej ma prostą, trójskrzydłową konstrukcję, z otwartym na wschód dziedzińcem. Ozdobiony jest czterema wieżami, wysuniętymi na zewnątrz. Skrzydła południowe i zachodnie są dwupiętrowe, a skrzydło północne - parterowe. Od strony dziedzińca, wyższe skrzydła ozdobione są krużgankami. Wieża zegarowa mieści kaplicę, sklepioną żagielkowo, o unikatowej polichromii, przedstawiającej „Tajemnice Mszy Świętej według Żywota Pana Jezusowego”.
Obecnie w zamku prowadzi działalność Miejski Ośrodek Kultury - Zamek, Galeria Sztuki - Zamek gdzie cyklicznie organizowane są wystawy sztuki współczesnej i tradycyjnej.
Jednak największe wrażenie w tym założeniu wywiera przylegający do zamku park założony prawdopodobnie w XVI wieku, a rozbudowany i ukształtowany do wersji dzisiejszej w wieku XIX.
Takiego parku Kraków nie ma, czego od razu ogromnie pożałowaliśmy. Park zdobi ogromna łąka, którą okalają okazy starych drzew i piękny staw z przerzuconym nad nim mostem arkadowym. Na całej powierzchni parku wiją się wśród traw drobne strumyki, są też małe sadzawki pełne kolorowych ryb. Za czasów Branickich wybudowano neogotycką oranżerię, przed którą rozpościerał się ogród kwiatowy z geometrycznym rozplanowaniem ścieżek i basenem na osi oranżerii. Oranżeria ta, zachowana do dziś, jest jedynym przykładem neogotyku angielskiego w Polsce Południowej. Obecnie znajduje się w nienajlepszym stanie, ale pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś zostanie odrestaurowana i stosownie zagospodarowana: dziś, przez wybite szyby widać stojące w niej sztalugi i… karawan konny.
W parku można i warto spędzić cały dzień. Można spacerować, można urządzić sobie piknik na trawie albo zajrzeć do kawiarni czy też podziwiać ustawione na jego przestrzeni rzeźby. Wszystko to za darmo gdyż nie są pobierane żadne opłaty za wstęp.
Również bezpłatnie można zwiedzić inne atrakcje Suchej Beskidzkiej, a mianowicie dwa interesujące kościoły: stary i nowy.
Te piękne pod względem architektonicznym i stylistycznym budowle wraz z budynkiem klasztornym oraz czterema kaplicami tworzą zespół klasztorno - kościelny. Stary kościół o typowo gotyckiej bryle i renesansowych elementach dekoracyjnych wraz z budynkiem klasztornym, który obecnie pełni funkcję plebani, wzniesiony został z fundacji byłego właściciela Suchej - Piotra Komorowskiego, w latach 1613 -1614. Stary kościół połączony został z nowym kościołem za pomocą parterowej przewiązki, która pełni również rolę zakrystii. Zaprojektował go Teodor Talowski i już samo to stanowi gwarancję, że warto pojechać do Suchej Beskidzkiej choćby tylko po to by ów gmach zobaczyć. Został on wzniesiony w latach 1897 – 1908 i do dziś ma się znakomicie. Głównymi fundatorami świątyni byli Braniccy oraz suscy kolejarze. Bryła kościoła łącząca w sobie elementy malowniczego eklektyzmu, zwłaszcza gotyku i stylu romańskiego jest jednym z najwspanialszych dzieł tego polskiego architekta.
Inny wart uwagi obiekt to znajdująca się na rynku Karczma „Rzym” – ta właśnie, którą uwieczniono w legendzie o Panu Twardowskim, który zaprzedał duszę diabłu. Dokonał tego właśnie tu! I nie ma w owym stwierdzeniu ani cienia przesady: karczma jest starsza niż legenda, pochodzi z II poł. XVIII wieku, a więc szlachcic w istocie miał możliwość biesiadować w niej i zawrzeć pakt z diabłem. Jednak to nie z tego powodu budowla stała się centralnym punktem wytyczonego w 2002 roku szlaku architektury drewnianej Małopolski, ale dlatego, że jest unikalnym obiektem drewnianym, budowlą zrębową, pokrytą czterospadowym dachem, z charakterystyczną kalenicą oraz arkadowymi podcieniami od strony frontowej. Z miejscem tym wiążą się również niektóre lokalne podania – jeśli będą mieć Państwo szczęście, to może uda się trafić tutaj na kogoś z miejscowych bajarzy: z pewnością chętnie opowiedzą te prastare historie.
Na koniec słówko o trudnościach: należy do nich przede wszystkim znalezienie noclegu, co może stać się udziałem osób pragnących pozostać w miasteczku nieco dłużej niż jeden dzień.
Na stronie internetowej miasta (www.sucha-beskidzka.pl) w dziale turystyka nie znajdziemy ani jednego hotelu. Inne internetowe poszukiwania dają nieco wyników, ale – uwaga: większość zamieszczonych na stronach turystycznych danych dotyczących noclegów i kwater w mieście i jego okolicach jest nieaktualna.
Wyposażeni w listę adresów sprawdzaliśmy je po kolei – zamknięte na głucho.
–A kiedyś tu, wie pan, synowa wynajmowała pokoje, ale z turystami są kłopoty to już tego nie robi – poinformował rzeczowo pan pod jednym z podanych w Internecie adresów.
Pod innym okazało się, że rezolutna gospodyni za (nieopodatkowany) nocleg u siebie w domu życzy sobie 180 zł od osoby nazywając tą usługę agroturystyką. 360 zł za dwuosobowy nocleg to prawdopodobnie najdroższa kwatera świata.
Nie będzie zatem łatwo, ale jest nadzieja w postaci hotelu Kasper Suski (www.kaspersuski.pl) mieszczącego się w północnym skrzydle Zamku. Dwuosobowy pokój kosztuje 190 zł więc niemało, ale szczęśliwie turystów nie spotykają żadne nieprzyjemne niespodzianki.
Przebywając w mieście dostrzegamy również szyld informujący o hotelu „Monttis” tel: (033) 874 24 55)– szkoda, że nie sposób trafić na informacje o nim jeszcze przed wyjazdem. To nasuwa nam myśl, że być może hoteli w okolicy jest więcej, ale cała atrakcja polega na samodzielnym ich wytropieniu.
Będziemy musieli to sprawdzić.
(Tomasz Orwid, Leon Dudek)
Zdjęcia: Modny Kraków
2011-06-02