- Posty: 398
- Otrzymane podziękowania: 0
3 dni w Tatrach
- raven
- Wylogowany
- Moderator
Less
Więcej
9 lata 3 miesiąc temu #13469
przez raven
rAFAŁ
Replied by raven on topic Odpowiedź:3 dni w Tatrach
Ładne zdjęcia, Giewont w chmurach, mgle, czymkolwiek, zjawiskowy
rAFAŁ
Please Logowanie or Zarejestruj się to join the conversation.
- BeataF
- Autor
- Wylogowany
- Moderator
Less
Więcej
- Posty: 431
- Otrzymane podziękowania: 0
9 lata 3 miesiąc temu - 9 lata 3 miesiąc temu #13455
przez BeataF
3 dni w Tatrach was created by BeataF
Tak mnie ciągneło do gór, jak anioły do chmur... jest taka piosenka jak by ktoś nie wiedział
I z pieśnią na ustach ( nie było tłumów na szlakach to mogłam śpiewać) postanowiłam spędzić kilka dni w Tatrach.
Było bardzo intensywnie i ciekawie - momentami śmiesznie ale też strasznie...pogoda robiła co chciała, było palące słońce, deszcz, wiatr, mgła, burza i tylko śniegu brakowało! Był nawet niedźwiedź na szlaku pod Czerwonymi Wierchami ale się spóźniłam 5 minut i już sobie poszedł.
A biorąc pod uwagę ,że po górach chodzę dopiero od roku to paru rzeczy się trzeba po prostu nauczyć a najlepiej ich doświadczyć na własnej skórze!
Wystartowałam z Siwej Polany i przez Wyżnią Polanę Chochołowską dotarłam na Wołowiec potem mordercze podejście na Jarząbczy Wierch (wiało tak ,że na szczyt weszłam na czworakach) potem Kończysty, Starorobociański na Siwej Przełęczy poznałam Kubę i Anię i już we trójkę poszliśmy przez Ornak i w dół do schroniska. Okazało się, że każdy robi tą samą trasę tylko wyszliśmy o baardzo różnych godzinach, więc po dotarciu do schroniska i pokonaniu ponad 25 km zgodnie stwierdziliśmy,że zasłużyliśmy na nie jedno zimne piwo . . . . . Serduszkowe jeziorko
Drugi dzień to była trasa od Ornaku przez Czerwone Wierchy - Ciemniak, Krzesanica, Małołączniak, Kopa Kondracka,Goryczkowa Czuba i Kasprowy Wierch w towarzystwie Kuby. I właśnie na tym szlaku mgła robiła prawdziwe widowisko! Zdjęcia nijak tego nie oddają...bo co chwię było albo palące słońce albo mgła jak mleko i widoczność na 5 metrów albo mgła na granicy polsko-słowackiej jak krojona nożem tzn. u nas mgła a u nich słońce :laugh: . . . . . . W planach był Giewont ale mgła mi go wybiła z głowy . . . .
Po dotarciu na Kasprowy i po najdroższym obiedzie jaki jadłam drogi moje i Kuby się rozeszły - On wrócił na Halę Kondratową a ja po krótkich rozważaniach postanowiłam iść przez Słowację do Doliny Pięciu Stawów - choć pierwotnie w planach była trasa przez Świnicę ale dzięki...hmm Opatrzności! Aniołowi Stróżowi! bądź Ravenovi stanęło na trasie przez słowackie doliny. I wszystko byłoby pięknie ładnie gdyby nie to,że po dotarciu na Zawory nagle ni z tego ni z owego rozpętała się burza! Więc po odmówieniu w biegu kilku zdrowasiek i przegonieniu stadka kozic ze szlaku pobiegłam najpierw w stronę Gładkiego Wierchu a potem do "5" i w rekordowym tempie ok 35-40 minut dotarłam do schroniska. Dobrze się stało bo gdybym poszła przez Świnicę to dopadłyby mnie tam dwie burze! a tak to jedna przeszła obok.
"5" po raz kolejny zrobiła na mnie dobre wrażenie, jest to jedyne integracyjne schronisko wystrczyło usiąść na murku przed schroniskiem i już kilka osób pytało jaką trasą szłam i gdzie dalej idę (w innych schroniskach się z tym nie spotkałam). W nocy postanowiłam przetestować mój nowy "zimowy" śpiwór ale wytrzymałam tylko do 4:30 i potem spałam w środku, wilgotność powietrza sięgała 80% i ciepły śpiwór nie dawał rady
Następnego dnia poszłam przez Świstówkę i w planach miałam Czarny Staw pod Rysami ale ze względu na mgłę się nie udało . . . . . . W tym miejscu po raz pierwszy w życiu przekonałam się co to jest mgła!!! Niby nic bo kamienie były takie same ale po chwili nie wiedziałam z której strony przyszłam i w którą mam iść. Orientowałam się po śmieciach które mijałam! . .
Morskie Oko
W związku z pogodą postanowiłam zchodzić w kierunku Palenicy ale pod koniec odbiłam w lewo na czerwony szlak biegnący do Polany pod Wołoszynem a potem do Równi Waksmundzkiej
Szlak bardzo miły i przyjemny ale miejscami były też męczące podejścia .
. Wyschnięty potok
Potem trasa biegła przez Psią Trawkę w stronę Wielkiego Kopieńca na którym się zgubiłam! :blush: ale to tak konkretnie!
miałam iść w lewo i poszłam w lewo ale nie w tym miejscu co trzeba! a potem było już tylko gorzej, przemoczone buty i ubranie, zero orientacji w terenie i w dodatku trafiłam do jakiegoś malinowego chruśniaka i tylko patrzyłam czy mi jakiś misiek nie wyskoczy z malin ale jakimś cudem dotarłam do drogi biegnącej do Zakopanego. Teraz patrząc na mapę to się śmieję sama z siebie że się zgubiłam w takim miejscu ale tam naprawdę nie było nic widać a lekki stres zrobił swoje i poszłam nie tam gdzie trzeba.
I z pieśnią na ustach ( nie było tłumów na szlakach to mogłam śpiewać) postanowiłam spędzić kilka dni w Tatrach.
Było bardzo intensywnie i ciekawie - momentami śmiesznie ale też strasznie...pogoda robiła co chciała, było palące słońce, deszcz, wiatr, mgła, burza i tylko śniegu brakowało! Był nawet niedźwiedź na szlaku pod Czerwonymi Wierchami ale się spóźniłam 5 minut i już sobie poszedł.
A biorąc pod uwagę ,że po górach chodzę dopiero od roku to paru rzeczy się trzeba po prostu nauczyć a najlepiej ich doświadczyć na własnej skórze!
Wystartowałam z Siwej Polany i przez Wyżnią Polanę Chochołowską dotarłam na Wołowiec potem mordercze podejście na Jarząbczy Wierch (wiało tak ,że na szczyt weszłam na czworakach) potem Kończysty, Starorobociański na Siwej Przełęczy poznałam Kubę i Anię i już we trójkę poszliśmy przez Ornak i w dół do schroniska. Okazało się, że każdy robi tą samą trasę tylko wyszliśmy o baardzo różnych godzinach, więc po dotarciu do schroniska i pokonaniu ponad 25 km zgodnie stwierdziliśmy,że zasłużyliśmy na nie jedno zimne piwo . . . . . Serduszkowe jeziorko
Drugi dzień to była trasa od Ornaku przez Czerwone Wierchy - Ciemniak, Krzesanica, Małołączniak, Kopa Kondracka,Goryczkowa Czuba i Kasprowy Wierch w towarzystwie Kuby. I właśnie na tym szlaku mgła robiła prawdziwe widowisko! Zdjęcia nijak tego nie oddają...bo co chwię było albo palące słońce albo mgła jak mleko i widoczność na 5 metrów albo mgła na granicy polsko-słowackiej jak krojona nożem tzn. u nas mgła a u nich słońce :laugh: . . . . . . W planach był Giewont ale mgła mi go wybiła z głowy . . . .
Po dotarciu na Kasprowy i po najdroższym obiedzie jaki jadłam drogi moje i Kuby się rozeszły - On wrócił na Halę Kondratową a ja po krótkich rozważaniach postanowiłam iść przez Słowację do Doliny Pięciu Stawów - choć pierwotnie w planach była trasa przez Świnicę ale dzięki...hmm Opatrzności! Aniołowi Stróżowi! bądź Ravenovi stanęło na trasie przez słowackie doliny. I wszystko byłoby pięknie ładnie gdyby nie to,że po dotarciu na Zawory nagle ni z tego ni z owego rozpętała się burza! Więc po odmówieniu w biegu kilku zdrowasiek i przegonieniu stadka kozic ze szlaku pobiegłam najpierw w stronę Gładkiego Wierchu a potem do "5" i w rekordowym tempie ok 35-40 minut dotarłam do schroniska. Dobrze się stało bo gdybym poszła przez Świnicę to dopadłyby mnie tam dwie burze! a tak to jedna przeszła obok.
"5" po raz kolejny zrobiła na mnie dobre wrażenie, jest to jedyne integracyjne schronisko wystrczyło usiąść na murku przed schroniskiem i już kilka osób pytało jaką trasą szłam i gdzie dalej idę (w innych schroniskach się z tym nie spotkałam). W nocy postanowiłam przetestować mój nowy "zimowy" śpiwór ale wytrzymałam tylko do 4:30 i potem spałam w środku, wilgotność powietrza sięgała 80% i ciepły śpiwór nie dawał rady
Następnego dnia poszłam przez Świstówkę i w planach miałam Czarny Staw pod Rysami ale ze względu na mgłę się nie udało . . . . . . W tym miejscu po raz pierwszy w życiu przekonałam się co to jest mgła!!! Niby nic bo kamienie były takie same ale po chwili nie wiedziałam z której strony przyszłam i w którą mam iść. Orientowałam się po śmieciach które mijałam! . .
Morskie Oko
W związku z pogodą postanowiłam zchodzić w kierunku Palenicy ale pod koniec odbiłam w lewo na czerwony szlak biegnący do Polany pod Wołoszynem a potem do Równi Waksmundzkiej
Szlak bardzo miły i przyjemny ale miejscami były też męczące podejścia .
. Wyschnięty potok
Potem trasa biegła przez Psią Trawkę w stronę Wielkiego Kopieńca na którym się zgubiłam! :blush: ale to tak konkretnie!
miałam iść w lewo i poszłam w lewo ale nie w tym miejscu co trzeba! a potem było już tylko gorzej, przemoczone buty i ubranie, zero orientacji w terenie i w dodatku trafiłam do jakiegoś malinowego chruśniaka i tylko patrzyłam czy mi jakiś misiek nie wyskoczy z malin ale jakimś cudem dotarłam do drogi biegnącej do Zakopanego. Teraz patrząc na mapę to się śmieję sama z siebie że się zgubiłam w takim miejscu ale tam naprawdę nie było nic widać a lekki stres zrobił swoje i poszłam nie tam gdzie trzeba.
Ostatnia9 lata 3 miesiąc temu edycja: BeataF od.
Please Logowanie or Zarejestruj się to join the conversation.
Czas generowania strony: 0.359 s.