Piątka w Piątce

  • Autor
  • Gość
  • Gość
12 lata 10 miesiąc temu - 12 lata 10 miesiąc temu #3042 przez
Piątka w Piątce was created by
...czyli wyprawa pięciorga zapaleńców do Doliny Pięciu Stawów Polskich.

29 maja 2011 r.
Pobudka o 5:00.
Plecak spakowany już poprzedniego dnia.
Szybka kąpiel, śniadanie i jazda!

Autobus z RDA wyjechał punktualnie o 6:40 i bez specjalnych opóźnień około 8:40 wysiedliśmy w Zakopanym.
Tutaj natychmiast dobiegło nas nawoływanie z przeciwnej strony ulicy: "Do Palenicy! Do Morskiego Oka!" i po około pół godzinie wysiadaliśmy już na parkingu przy wejściu do TPN.

Jak wcześniej przewidywaliśmy przywitała nas mgła. Deszcz nie padał, ale było bardzo wilgotno i widoczność nie przekraczała chyba 70-100 m.



Najnudniejszy chyba kawałek trasy do Wodogrzmotów Mickiewicza przebyliśmy w nieco ponad pół godziny. Chwila postoju na mostku nad wodospadem, kanapka, parę zdjęć i skręcając z asfaltu weszliśmy na zielony szlak do Doliny Roztoki.

W lesie - zgadnijcie co - mgła...



Środkiem Doliny snuły się chmury tak gęste, że nie było widać ani grzbietu Wołoszyna, ani Buczynowych Turni, ani Krzyżnego, a Potok był widoczny zaledwie z mostków, po których nad nim przechodziliśmy.

Kolejny krótki postój przy szałasie na Nowej Roztoce i niedługo potem na rozgałęzieniu szlaków dyskusja: czarnym w górę, czy dalej zielonym do Wielkiej Siklawy.
Z czarnego są piękne widoki na przeciwległą ścianę Doliny, ale raczej nie przy takiej mgle. Wybór prosty - Siklawa.



Słychać ją było już kilkaset metrów wcześniej, ale i tak huk, który uderzył w nas kiedy wyszliśmy tuż przy niej, mocno utrudniał rozmawianie. Znów mały postój, parę zdjęć i dalej w górę.



Już kilka kroków wyżej dostrzegliśmy nagle wyłaniający się sponad mgły Kozi Wierch.



Dolina Pięciu Stawów Polskich przywitała nas piękną pogodą i przejrzystym, górskim powietrzem. Tylko gdzieś hen nad Liptowskimi Murami kłębiły się jeszcze chmury rozganiane niezbyt silnymi podmuchami wiatru znad Gładkiej Przełęczy.



Za to Dolinę Roztoki, z której dopiero co wyszliśmy, całkowicie zakrywała biała mgła - tak gęsta, że sponad niej wystawały chwilami jedynie wierzchołki Buczynowych Turni.



W schronisku krótki obiadek i sjesta na tarasie. Na termometrze 12 stopni - temperatura odczuwalna w słońcu mocno ponad 20.

Pytanie gdzie dalej? Krzyżne? Kozia Przełęcz? Zawrat?

Od razu odpadła opcja powrotu Roztoką do Palenicy. W takim razie tylko do Murowańca. Ale którędy?
Przez Krzyżne daleko, na Koziej klamry i łańcuchy, które przy pogodzie z soboty i całego niedzielnego przedpołudnia mogą być niebezpieczne (szczególnie dla niezbyt doświadczonego Bartka).

Czyli Zawrat...



Całą drogę wzdłuż Doliny Pięciu Stawów byliśmy ścigani przez postępującą za nami od Roztoki chmurę, ale jednak wciąż przygrzewało nas słońce. A robiło to tak skutecznie, że jeszcze czuję to na swojej "grzywce".
Z pięknej pogody korzystały też w pełni dwa świstaki wygrzewające się na głazie nad Wielkim Stawem.



W miarę podchodzenia w górę do Dolinki pod Kołem znad Liptowskich Murów zaczęły się wyłaniać dalsze grzbiety okalające Dolinę Ciemnosmreczyńską, a nawet Hlińską. W chwili wejścia do Dolinki pod Kołem pod stopami mieliśmy już zasłoniętą chmurą praktycznie całą Dolinę Pięciu Stawów. Na dodatek nad Świnicą i Zawratem, od strony Doliny Gąsienicowej także zaczęły przelewać się mleczne pasma.



Wejście na Zawrat i lekkie zaskoczenie. Nawiany, mokry śnieg i widoczność do 10m. Nie wiadomo ile tego śniegu w dól... Po próbie przeczekania na lepsze warunki oraz po sprawdzeniu sytuacji nieco niżej zdecydowaliśmy jednak schodzić.

Dobrze że śnieg nie był zmrożony i w ogóle nie było oblodzenia. Pierwsze dwie osoby wygniatały butami w śniegu stopnie, po których schodziła reszta. Mimo to nie było łatwo i wlekliśmy się straszliwie co chwilę siadając na tyłkach albo zapadając się po kolana.

Szczytowa łacha miała co najwyżej 20 m długości i już się ucieszyliśmy że teraz będzie łatwiej, kiedy doszliśmy nagle do kolejnej, która (jak się okazało) ciągnęła się już przynajmniej 200 m w dół.



Po prawie godzinie znaleźliśmy się wreszcie nad Zmarzłym Stawem, gdzie przeszliśmy już ostatni z zaśnieżonych odcinków szlaku. W tym momencie spojrzeliśmy za siebie i... niemalże wyrwało nam się z duszy parę brzydkich słów. Zawrat złośliwie spoglądał na nas z góry wolny całkowicie od jakichkolwiek chmur i mgły...



Wtedy nagle ukazał nam się w całej krasie Czarny Staw Gąsienicowy, którego nieruchoma powierzchnia jak lustro odbijała przesuwające się po niebie obłoki i czarne, schodzące do samej wody żleby i zbocza grani Kościelców.
Widoki bajeczne!





Jeszcze tylko kilkadziesiąt minut do Murowańca na krótki postój połączony z "obsługą techniczną" (wymiana płynów itp.) i biegiem do Kuźnic, bo późno!

Przełęcz Między Kopami, Skupniów Upłaz, Boczań... Widok Giewontu na tle zachodzącego słońca...



Kuźnice!... i ani jednego busa...

Cóż - trzeba było szybko iść na nogach do dworca PKS, żeby zdążyć na ostatni autobus do Krakowa.

Na szczęście się udało!

Wycieczka bardzo udana, chociaż myślę, że jednak trochę przeliczyliśmy się z naszymi siłami.
Następnym razem trzeba będzie to jakoś ostrożniej i mniej optymistycznie zaplanować.

PS: Więcej zdjęć tutaj
Ostatnia12 lata 10 miesiąc temu edycja: od.

Proszę Logowanie lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.

Czas generowania strony: 0.510 s.

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo alejapodroznikow@gmail.com

Jeżeli chcesz wykorzystać materiały naszego autorstwa zamieszone na portalu skontaktuj się z nami: alejapodroznikow@gmail.com