Zalew komercji na zamkach

Zgadzam się z szacownym przedmówcą - nie demonizujmy!

Nie demonizujmy - na zdjęciach nie widać aby było aż tak źle. To jednak jeszcze nie jest Ogrodzieniec. Zresztą - wolę złocistego Żywca na zamku Książ niż zimnego Lecha na Wawelu...

Zalew komercji z impetem wdarł się na trzeci co do wielkości zamek w Polsce ( po Malborku i Wawelu) . Tylko na terenie samego zamku doliczyłem się 7 resteuracji, baru i kilku budek typu fast-food. Oczywiście wszystkie resteuracje muszą obwieścić swoją obecność banerami i parasolami browaru obecnego w rejonie Dolnego Śląska. Nawet zamawiając obiad w jednej z restauracji, miałem do wyboru... jeden gatunek złocistego napoju właśnie taki jaki był reklamowany na szpalerze parasoli. Oczywiście szpaler ten jest eksponowany na najbardziej okazałym tarasie widocznym nawet a może przede wszystkim z punktu widokowego ukazującego piękną panoramę całego kompleksu. Wchodząc na podzamcze i dalej na tarasy i ogrody zamkowe, nie sposób pominąć jakiegokolwiek z punktów serwujących strawę jakże inną od zaplanowanej. Słoneczny wekend ściągnął nie tylko rzesze turystów obwieszonych "lustrzankami" ale także dodatkową atrakcją było wesele gdzie państwo młodzi i goście ustawiani byli karnie do zdjęć z zamkiem i zabytkowymi samochodami w tle.
Czy nie można tego robić w sposób mniej uciążliwy dla zwiedzających? Kasa z biletów wstępu oraz dotacje na zabytki to jednak duże kwoty. przy takiej pogoni za kasą dojdzie to tego że zabytki zostaną zasłonięte wielkimi banerami i parasolami a zwiedzać będziemy przy knajpianym stoliku z przewodnikiem i zdjęciami w ręku bez widoku na sam obiekt.