Schodząc z Trzydniowiańskiego Wierchu, wsłuchiwałem się w porykiwania jeleni. W końcu jeszcze trwa rykowisko. Niestety, ten rogacz raczej nic sobie nie przywoła, bo głośniejsze są piły motorowe domorosłych leśników.
Na Małym Kopieńcu (w Tatrach Zachodnich) rżną drzewa ile wlezie. Rżną i nie interesuje ich nic poza tym. Dołem Krowieńca biegnie czerwony szlak. Ruch spory, jak to w jesienny słoneczny weekend. Szedłem i ja... ale mając sporo kilometrów w nogach, skusiłem się na wodę z mini potoczku jaki cieknie 3 metry obok szlaku. Dobrze ze ze słuchem mam jeszcze całkiem nieźle, i usłyszałem sunącą stromym zboczem potężną kłodę drzewa.
Uskoczyłem na przeciwległe zbocze, kłoda zatrzymała sie na szlaku i dopiero wówczas kretyn schowany w trawie kilkadziesiąt metrów wyże, krzyczy "wolne, możesz przejść !"
Za mną szła grupka 4 osób a na tym szlaku jednak ruch był całkiem spory.
A gdyby szedł ktoś z aparatem słuchowym ?
CO Z TEGO ? że jest na początku tabliczka, Uwaga zrywka drewna"?
TURYŚCI SĄ NA OTWARTYM, ZNAKOWANYM SZLAKU !!! NA TERENIE TATRZAŃSKIEGO PARKU NARODOWEGO !!!
tzw leśnicy, udający drwali. O uprawnieniach raczej można zapomnieć ...