Lotniska w Polsce i na świecie

wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Birmie

Więcej
9 lata 10 miesiąc temu - 9 lata 10 miesiąc temu #12268 przez Albin
spanie na dworcach w Birmie

Przy wyborze bardzo budżetowej formy podróżowania, Birma wydaje się znakomitym krajem docelowym. A wszystko za sprawą „wspaniale przemyślanych” rozkładów jazdy nocnych autobusów. Te najczęściej wyruszają około godziny 19:00 i, mimo planowanego przyjazdu o 6:00 rano, dojeżdżają na miejsce wczesnym rankiem, zazwyczaj około 3:00 – 4:00. Nikt nie wpadł jeszcze na pomysł, aby autobus wyjeżdżał dwie albo trzy godziny później. Z jednej strony jest to bardzo słabe, bo dworce autobusowe najczęściej znajdują się w sporej odległości od centrum miast, a w wielu miejscach o tak wczesnej godzinie panują egipskie ciemności (brakuje latarni, a nawet jeśli są, to dostawy prądu są nieprzewidywalne). Oprócz tego w wielu miejscach poranki mogą okazać się naprawdę chłodne (w listopadzie-grudniu temperatury wahają się od 25 do 35 stopni w ciągu dnia, a nocą słupek rtęci potrafi opaść do poziomu 10 stopni). W takich warunkach, po ośmiu a czasem i dwunastu godzinach jazdy, wychodzimy z autobusu mocno zmęczeni i do tego w chłód i ciemności. Najczęściej będzie to jakieś klepisko pośrodku niczego (nie dotyczy największych miast). Momentalnie dopadnie nas szarańcza tuk tukarzy i mototaksówek z propozycją podrzucenia do hotelu za kilka dolarów.
ciasne, ale własne! niezawodna karimata za 5 zeta

Jeśli przybyliśmy na miejsce wczesnym rankiem bez wcześniejszej rezerwacji hotelu, a planujemy takowy znaleźć, i jeśli nasz plan zakładał tylko jeden nocleg, warto zastanowić się, czy nie lepiej posiedzieć kolejne dwie-trzy godziny w przydworcowej knajpce (a taka najczęściej gdzieś się znajdzie), zaopatrzyć się od razu w bilety na kolejny nocny autobus i ruszyć na zwiedzanie miasta o brzasku. Może to być lekko męczące, ale oszczędzamy na noclegu, a birmańskie autobusy wcale nie są takie złe i można się w nich zdrzemnąć. Co prawda, dotyczy to jedynie autobusów, którymi regularnie poruszają się turyści, w więc klas typu ekspres, A/C, VIP itd. W autobusach lokalnych nie ma mowy o drzemce.
Yangon
Bagan


Kolej pozwala zaoszczędzić na noclegach w podobny sposób. Na wielu odcinkach pociągi kursują do godziny 24:00 lub ich rozkład rozpoczyna się od godziny 4:00 rano. Na miejsce dojeżdżamy zatem następnego dnia akurat w porze śniadania lub obiadu, co, oczywiście, zależy od odległości między miastami.
4:00 rano. Nay Pyi Taw. Widno zrobi się o 6:00, więc może po kolejnej kawce?
19:00. Nay Pyi Taw. Autobus pojawi się o 23:00, więc zabijemy czas drugą kolacją.

Jak to jest z tymi dworcami? Należy zacząć od tego, że jest bezpieczniej niż na dworcach w naszym własnym kraju. Dworce autobusowe są mniej komfortowe pod kątem znalezienia miejsca na nocleg, gdyż na ogół nie ma tam czegoś na wzór poczekalni. Najlepiej znaleźć sobie jakieś krzesełko przy knajpie i czekać. Miejscowi często sami coś dla nas wykombinują, widząc, że nie szukamy tuk tuka. Dzięki takiej pomocy mogliśmy raz złapać odrobinę snu korzystając z blatów stołów w zamkniętej knajpie, będącej jednocześnie częścią biura podróży. Kiedy zjawił się autobus, niezwłocznie nas obudzono.
Pierwsza myśl po dotarciu na dworzec autobusowy pod Miauk U to, czy nie zostaliśmy wyrolowani przez tuk tukarza.
Wystarczy jednak rzucić okiem na ślady na piasku i spokój ducha powraca.
Dworzec autobusowy w Nyaungshwe (Inlay Lake). Kiedy zawita tutaj autobus, miejsce nabiera rumieńców.

Dworce kolejowe są zdecydowanie bardziej atrakcyjne pod względem noclegu. Wystarczy ława lub kawałek podłogi na peronie oraz karimata i śpiwór. Co ważne, nikt nas nie przegoni, bo leżenie na dworcu jest czymś zupełnie normalnym. Rozkład jazdy pociągów jest na tyle nieludzki, że miejscowi pasażerowie spędzają całe dnie leżąc zawinięci w koce na peronach. Nie ma tutaj bezdomnych (choć pierwsze wrażenie może być bardzo mylące) i podpitych obszczymurków. Grupki wyrostków, które też kręcą się po peronach, co najwyżej się z nami przywitają albo uśmiechną w nadziei, że my ten uśmiech odwzajemnimy. W zasadzie od momentu pojawienia się na dworcu, nasza twarz jest gwarantem objęcia nas protekcją. Przy każdym podjeżdżającym składzie, znajdzie się ktoś ze służby kolei, kto poprosi o bilety i upewni się, czy to aby na pewno nie nasz pociąg. Możemy przysnąć, pozostawiając bezpańsko ładujący się telefon komórkowy i nikt go nie ruszy. Możemy zapaść w głębszy sen, a gdy nadjedzie pociąg, obudzi nas gorączkowe szturchanie za ramię.
Prosta w konstrukcji i demontażu, przenośna poczekalnia. Dziwny wynalazek, ale sprawdza się w swojej funkcji.


Przy pobycie w Birmie, jeśli stawiamy na intensywność wyjazdu i minimalizację kosztów, miejscowe dworce to rozwiązanie, które dobrze jest wziąć pod uwagę. Zmęczenie i pobolewające plecy, skutecznie uśmierzy masaż, na który możemy sobie pozwolić, oszczędzając 15-20 USD na noclegu (a taki średni koszt należy założyć przy opcji pokoju dla dwóch osób), i który naładuje nasze akumulatory na dalszą podróż.

Autor: Dorota i Bartek , blog: agrafka i sznurek, czyli (etno)wyprawa , 1/02/2015 07:27:00 PM
agrafkaisznurek.blogspot.com

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.
Ostatnia9 lata 10 miesiąc temu edycja: Albin od.

Please Logowanie or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
9 lata 11 miesiąc temu - 9 lata 11 miesiąc temu #12173 przez Albin
[agrafka i sznurek, czyli (etno)wyprawa]
WYKAZ KOSZTÓW W BIRMIE
. . .

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.
Ostatnia9 lata 11 miesiąc temu edycja: Albin od.

Please Logowanie or Zarejestruj się to join the conversation.

Więcej
9 lata 11 miesiąc temu #12106 przez Albin
Wszystko co chcielibyście wiedzieć o Birmie, ale… nie macie kogo zapytać.

Przed wjazdem do Birmy byliśmy kompletnie otumanieni niebywałym chaosem informacyjnym na temat tego kraju. Powodów jest kilka, ale chyba główną przyczyną jest to, że w Związku Myanmar wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie: rozkłady jazdy (jeśli w ogóle są), kursy walut, pozwolenia na wjazd, itd. Możecie pójść do pięciu biur podróży i w każdym Wam powiedzą, że aby wjechać do punktu X potrzebujecie specjalnego, rządowego pozwolenia. Ale pójdziecie do szóstego biura i nagle okaże się, że spokojnie możecie tam dojechać jednym autobusem bez pozwoleń. Ale oczywiście, ten stan może ulec zmianie… jutro lub pojutrze. Dlatego chcemy zastrzec, że wszystkie informacje są aktualne na listopad/grudzień 2014. Bazujemy na własnym doświadczeniu i ewentualnie opowieściach innych osób, podróżujących po Birmie dokładnie w tym samym czasie co my. O ile np. możemy Was zapewnić, że ze znalezieniem bankomatu nie ma żadnych problemów, o tyle nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak będzie wyglądać kwestia pozwoleń na wjazd do niektórych regionów np. w styczniu 2015.

Wiele osób mówiło nam, że najnowsza wersja LP (sierpień 2014) jest już mocno nieaktualna i mało dopracowana. Nie wiem, nie korzystaliśmy. Najbardziej chyba polecamy dwa źródła: travelfish lub wikitravel. Zdecydowanie najświeższe, na bieżąco uaktualniane informacje na temat transportu, zakwaterowania, zwiedzania, cen, itd. Niektóre miejsca opisane są lepiej, inne gorzej, ale naszym zdaniem jest to o niebo lepsze od wszystkich dostępnych przewodników. A jeśli chodzi o wjazd na tereny mniej turystyczne, najlepiej pytać innych turystów, którzy byli w tych miejscach. Naszym zdaniem jest to JEDYNE wiarygodne źródło informacji na ten temat (biuro podróży czy coś na kształt informacji turystycznej nam tego nie powie).

Poniżej kilka wskazówek, które może okażą się pomocne:

Bankomaty są we wszystkich miastach i miejscowościach turystycznych. My nie korzystaliśmy, ale wiemy, że pobierana jest wysoka prowizja. Chyba najbardziej godny zaufania jest KBZ Bank.

Banknoty do wymiany nie mogą być poszarpane czy brudne. Najlepiej przechowywać je w sztywnym opakowaniu, aby nie było zagnieceń. Można też wymieniać tajskie bahty, euro oraz dolary singapurskie. Najbardziej opłaca się chyba jednak wymieniać dolary amerykańskie i im wyższy nominał tym lepszy kurs. Banknot studolarowy będzie wymieniony po lepszym kursie niż dwie pięćdziesiątki. 1 USD to około 1030 kiatów. Witajcie „barejowskie” klimaty!

Najlepiej zaopatrzyć się w kilka kopii paszportów (pierwsza strona+strona z birmańską wizą), które są potrzebne na check-pointach. Można to robić na miejscu, ale wyjdzie trochę drożej. Na drodze z Mae Sot (granica tajsko-birmańska) do Mawlamaine (niecałe 200km) potrzebowaliśmy około 7 kopii! Podobnie, jeśli chcecie jechać do Mrauk U, niedaleko Bangladeszu.

Mimo, że jesteśmy tu w tzw. high season, ani razu nie mieliśmy najmniejszego problemu z brakiem miejsc w hostelach, rezerwacją autobusów, kupnem biletów, itd. Nigdy niczego nie rezerwowaliśmy z wyprzedzeniem. Wiele osób zresztą nam mówiło, że rezerwacje awansem są często bezcelowe. Internet częściej nie działa, niż działa, telefony odbierają (jeśli w ogóle) osoby z zerową znajomością angielskiego, a większość rezerwacji i tak przepada, jeśli pojawiają się chętni tu i teraz. Tak słyszeliśmy. Mowa o najtańszych opcjach noclegu.
Zakwaterowanie jest droższe niż w innych azjatyckich krajach, ale nie ma dramatu. Płaciliśmy od 10 do 20 USD za noc za dwie osoby. 20 USD tylko w Inle Lake i Rangunie (dobry standard, lokalizacja, Internet, śniadanie).

Jeśli tylko się dało (a było tak często) korzystaliśmy z nocnych pociągów lub autobusów. Należy się tylko przygotować na to, że na miejscu będziemy lądować o bardzo wygodnej 2 nad ranem. Najlepiej jak najszybciej się przyzwyczaić, wziąć śpiwór i cierpliwie czekać na wschód słońca. Dla nas była to dobra okazja do zaoszczędzenia na noclegu. Pociągi są DUŻO tańsze od autobusów, ale guesthouse Wam raczej tego nie powie. Przykładowo w Mawlamaine panowie z hostelu chcieli nas namówić na autobus za 7USD do Golden Rock + 1500 kiatów za osobę za tuk tuka na dworzec. Pociąg w ordinary class kosztował nas 950 kiatów za osobę! Ale, dziwnym trafem, w pensjonacie nikt o takim pociągu nie słyszał, choć odjeżdża on codziennie o tej samej godzinie od kilku lat. Pod tym względem raczej bym nie ufała (w większości przypadków) obsłudze guesthousów.

Nad Inle Lake w monastyrze koty już nie skaczą od 2010. Jest po prostu za dużo turystów. Zwierzaki musiałyby skakać przez 12 godzin dziennie. Obecnie zajmują się głównie leżakowaniem:)

Angielski nie jest żadnym problemem.

Autostop działa;)

Weźcie ze sobą koniecznie ciepłe rzeczy. W autobusach, które na czas przejazdu zamieniają się w chłodnie, są niezbędne. Podobnie pociągi, bo okien brak. Noce w Inle Lake czy w górach też są chłodne.

Większość knajp czy hosteli opisanych w „jedynym słusznym” przewodniku, jest, delikatnie mówiąc, przereklamowana. Czasem nie ma innej możliwości, ale jeśli jest, lepiej szukać samemu i zdać się na instynkt.
1
Rzecz jasna, ta lista nie wyczerpuje pewnie tematu, ale niebawem pojawi się ciąg dalszy. A jeśli chcecie wiedzieć więcej, np. gdzie obejrzeć birmański kabaret, ile kosztuje bilet na komedię produkcji Myanmar i jak jeździć stopem skuterem z lokalnym policjantem....
Szczegóły niebawem!

Autor: Dorota i Bartek , blog: agrafka i sznurek, czyli (etno)wyprawa

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.

Please Logowanie or Zarejestruj się to join the conversation.

Czas generowania strony: 0.382 s.

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo [email protected]

Jeżeli chcesz wykorzystać materiały naszego autorstwa zamieszone na portalu skontaktuj się z nami: [email protected]