newsy z trasy TOE2012 - Lodowce

Więcej
12 lata 9 miesiąc temu #4962 przez Albin
Ostatnich kilka dni, to przejazdy po ponad 90 kilometrów dziennie. Zmęczenie, ale i wyczekiwanie na lodowce kumulują się, i każdego dnia kilkanaście ostatnich kilometrów, to wręcz walka ze sobą, by dojechać do zaplanowanego celu.

Pod koniec dziewiętnastego dnia, zbliżamy się do lodowca Franz Joseph. Plan, to rozbić namioty na polu namiotowym zaraz nad jeziorem, około 15 kilometrów od miasteczka. Dochodzi powoli ósma, a pola nie widać. Za to zaraz za zalesionymi wzgórzami, ukazują się białe ośnieżone szczyty lodowca. Oddzielone od niższych partii chmurami, górują nad całą okolicą zapierając dech. Zmęczenie nagle ustępuję i wpatrzeni w białe szczyty nie myślimy już o tym jak daleko jest biwak, ale czy na pewno będzie z niego widok na górę?

Z początku wydaje się, że niestety pole to wielki parking dla kamperów, jednak zaraz za drzewami skrywa się niewielka polana z licznie rozstawionymi namiotami. Od niej odchodzi mała ścieżka prowadząca nad jezioro.

Rozświetlony kolorami zachodzącego słońca lodowiec, co pewien czas skrywa się za pomarańczowo-żółtymi chmurami, będąc tłem naszej kąpieli w kąpieli w delikatnie chłodnej wodzie, która zmyła z nas pot ostatnich prawie stu kilometrów.



Poranny chłód, szybko zmienia się w gorące południe. A wylewający się między skałami jęzor lodowca, widoczny jest z kilku kilometrów. Dolina, w której jeszcze niedawno zalegał jego śnieg, teraz pozostała płaska, z przedzierającymi się przez nią wartkimi strumieniami, wypływającymi spod samego Franz-a. Zdawałoby się, iż na wyciągniecie ręki, leży jeszcze daleko od schodzącej do niego ścieżki, którą pielgrzymki turystów ciągną pod jego koniec na końcu doliny.

Spływający z lodowego jęzora wiatr, zabiera ze sobą cały chłód w wysokich partii doliny i schodzi na samo dno, gdzie z każdym krokiem zbliżając się do celu naszej pieszej wycieczki, robi się coraz chłodniej.

Biało-błękitny, zabrudzony, postrzępiony lód, rzeźbi dno doliny pomiędzy wysokimi szarymi skałami , pionowo wznoszącymi się nad jego krawędziami. Trudno ocenić ile tego sprasowanego lodu jest, dopóki nie dojdzie się pod sam koniuszek. Nagle z niewinnie wyglądającego kawałka spływającego lodu, tworzy się wysoka na kilkadziesiąt metrów ściana. U jej podnóży, odpadające wielkie bryły, leżą tworząc wielkie rumowisko, pokazujące dopiero skalę lodowego potwora. Jeżeli my szliśmy jego dawno doliną przez 45 minut, a on ciągnie się do góry jeszcze przynajmniej kilka razy dalej, a na końcu ma wysokość kilku piętrowego domu, to dopiero obrazuje potęgę i siłę, która potrafi przenosić całe bloki skalne na wiele kilometrów w stronę morza. Szarawo-błękitny, dopiero daleko na szczytach gór osiąga swoją śnieżno-białą barwę, odsłaniając szczyty Alp Południowych.



Drugi z lodowców, nie jaki Fox Glacier, leży tylko pół godziny drogi od pierwszego, z tym że to pół godziny jedzie się samochodem. Dla nas przeprawa przez dwie przełęcze, z czego jedna o wyjątkowo stromym podjeździe, zajmuje prawie trzy godziny. Skąd kolejne 30 minut jedzie się jeszcze do samego lodowca. W jeden dzień dwa lodowce, to było by za dużo, dlatego zostawiamy sobie go na rano.

Na kempingu, zaraz koło naszych rowerów stoi tandem. Właścicieli brak, jednak szybko znajdują się w kuchni, gdzie mężczyzna zaciągający mocnym amerykańskim akcentem, dosłownie atakuje nas pytaniami, do tego stopnia, że jego żona w pewnym momencie lekko go uspokaja.

Grad pytań powoli przeradza się w rozmowę z parą, spędzającą tutaj 9 tygodni tylko na wyspie południowej, dla której i tak jak samo mówią za mało jest czasu by zobaczyć tutaj wszystko, i wszystkiego dotknąć. I tak za każdym razem wyjeżdżają i penetrują przez dwa miesiące kolejny kawałek świata.



Ścieżka do lodowca, wiedzie nas przez gęsty deszczowy las, zaraz obok drogi. Tylko co jakiś czas przekraczając, lub sąsiadując z asfaltem. Gąszcz, i bujna zieleń tworzą ścianę, tak gęstą, iż trudno dostrzec cokolwiek dalej niż tylko na parę metrów w głąb lasu, przez który przedziera się rowerowy szlak.

Niewielki staw utworzony przez drogowy nasyp, zaraz przed lodowcem odbija wielkie góry w swoim lustrze, spowalniając ruch na drodze prowadzącej do lodowca. Piękne słoneczne przedpołudnie doskonale rozświetla dolinę wypełnioną masywnym i postrzępionym jęzorem, wycofującego się od lat lodowca.

Spoglądając dopiero z lotu ptaka widać prawdziwe oblicze wspaniałego lodowca Fox. Jego długi na kilka kilometrów język, nie wzruszony wysokimi temperaturami sięgającymi nawet i dwudziestu kilku stopni, rzeźbi dolin od dziesiątek tysięcy lat, zaraz pod zielonymi zboczami dwóch górskich masywów górujących nad miastem.


Więcej informacji o wyprawie:

www.facebook.com/TransOceania2012

Adam Wiśniewski www.rowerempisane.pl

.

Zapraszam na profil prywatny:
klubpodroznikow.com/tatromaniak-autor?showall=1
.
.
.

Please Logowanie or Zarejestruj się to join the conversation.

Czas generowania strony: 0.410 s.

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo [email protected]

Jeżeli chcesz wykorzystać materiały naszego autorstwa zamieszone na portalu skontaktuj się z nami: [email protected]