Autor: Sebastian Redziak
Trzech śmiałków: Sebastian Redziak, Piotr Simka i Paweł Matejski postanowiło spędzić nietypowo wakacyjny czas. 17 lipca 2010 roku to dzień, w którym rozpoczęliśmy wyprawę rowerową z Sosnowca na zachodni kraniec Polski. Był to już drugi etap podróży do najdalej wysuniętych punktów w Polsce (w 2009 roku – Przylądek Rozewie). Trasa przebiegała przez duże miasta naszego kraju. Podczas wyprawy zwiedziliśmy Opole, Wrocław czy Poznań oraz wiele małych i urokliwych miasteczek i wsi, których nie sposób wymienić. Nie straszna nam była ulewa, wiatr czy żar z nieba. W pełni przygotowani do „niespodzianek” aury pędziliśmy na swoich dwukołowych maszynach aby dotrzeć do celu – Osinów Dolny. Dzięki znajomym w różnych miastach Polski mogliśmy skorzystać z ich pomocy podczas odpoczynku, czy wysuszeniu i ogrzaniu się w trakcie ulewy w Opolu. Również podczas noclegów znajomi nas nie zawiedli, jak np. Marysia w Gliwicach czy znajomi Pawła we Wrocławiu. Naszym „nocnym” domem był również namiot. Rozbijaliśmy go w różnych miastach Polski. W trakcie wyprawy nasza trasa jak zwykle uległa lekkiej modyfikacji. W Kostrzynie nad Odrą przekroczyliśmy granicę Polsko – Niemiecką i kierowaliśmy się w stronę Berlina. Pierwszy nocleg „na obczyźnie” mieliśmy w urokliwym niemieckim miasteczku Falkenhagen, nad ciepłym i czystym jeziorkiem. Kolejny dzień jazdy był niezwykle przyjemny, ponieważ wjeżdżaliśmy do stolicy Niemiec – Berlina. Tutaj na pochwałę zasługują piękne i w wyśmienitym stanie ścieżki dla rowerzystów. Każda ulica jest przeznaczona dla bicyklów. Rowerzysta na niemieckiej drodze traktowany jest z szacunkiem – nie to, co na polskich drogach… Po dojechaniu do Berlina obowiązkowe zwiedzanie i zdjęcia wśród wspaniałych atrakcji tego miasta, tj.: Fernsehturm (Wieża Telewizyjna), Reichstag (budynek parlamentu), Berliner Dom (ewangelicka katedra), Brandenburger Tor (Brama Brandenburska), słynna ulica Unter den Linden czy pozostałości Muru berlińskiego oraz wiele innych. Miło zwiedzało się niemiecką stolicę, ale „wszystko co dobre, szybko się kończy”, a słońce chyliło się ku zachodowi więc był najwyższy czas na wyjechanie z centrum miasta i szukanie noclegu. Ta noc okazała się jedną z najgorszych. W nocy rozszalała się burza i strasznie padał deszcz. O 5 rano musieliśmy uciekać z namiotu bo cały przemakał. Schronienie znaleźliśmy przy okolicznym sklepie ogrodniczym, pod jedną z wiat. Cali przemoczeni zjedliśmy małe śniadanie, przebraliśmy się i w pełnym przygotowaniu „przeciwdeszczowym” ruszyliśmy dalej aby dojechać do celu wyprawy – Osinów Dolny. Było tam już całkiem niedaleko, ale ciągle padający deszcz utrudniał podróż rowerem. W końcu około południa wyprawa dotarła do swojego celu – najdalej na zachód wysunięty punkt Polski czyli Osinów Dolny 14°07´ E został zdobyty.
Po przejechaniu prawie 800 km w 7 dni, w różnych warunkach pogodowych – od upałów po silne deszcze i wiatr, wyjazd oficjalne dobiegł końca. Pozostały po nim niezatarte wspomnienia, które na pewno na długo utkwią w naszych pamięciach. W pamięciach, w których rodzą się kolejne pomysły na równie ciekawe i wspaniałe wyprawy. Może już za rok…
Wyprawa udała się dzięki dobrym ludziom spotkanym na naszej drodze, którzy ugościli nas na noc, wskazywali dobre kierunki jazdy. Nie możemy zapomnieć o naszych sponsorach, z którymi było o wiele lżej pokonać tę trasę.
Więcej zdjęć na stronie wypraw www.wyprawy.zafriko.pl