24.05. godz. 19.00
Barbara Ramijan
Birma
Klub Podróżników "Śródziemie" Kraków pl. Wszystkich Świętych 8
Jest taki kraj w Azji nazywa się Birma, Burma, Myanamar i pewnie jeszcze jakoś inaczej także. Kraj jest duży, żyją w nim ludzie z bardzo wielu narodów lub plemion oczywiście kilku, co najmniej religii, niestety rząd mają dość paskudny nie szanuje praw człowieka i słabo dba o kraj. Aktualnie dogasa kilkanaście lokalnych konfliktów, kraj jest czołowym exportem opium, ale dla turysty to jeden z najbezpieczniejszych miejsc taki paradoks nie jedyny zresztą. Przy wymianie waluty spotkamy znajome z czasów ORL postacie cincirzy którzy próbują nas oszukać podobnymi metodami, facecie chodzą w sukienkach takie egzotyczne dla nas klimaty zapewnione. Na jesieni 2009 decydujemy sie na podroz do tego wlasnioe kraju.
W polowie lutego br roku nasza podroz rozpoczyna sie lotem do Bangkoku, skad udajemy sie juz do Birmy-Jangoonu.
Na lotnisku dluga kolejka do kontroli paszportowej i nastepnie szukamy lotu do Sittwe. Jako pierwszy punkt niestandardowo chcemy zobaczyc Mrauk U – oddalone miasteczko i okoliczne wioski z ruinami mnostwa „stop”. Samo dostanie sie w to miejsce jest juz nie mala przygoda i calkiem kosztownaJ jak sie pozniej okaze jest to nasz najdroszy punkt wyprawy – ale wart swojej ceny. Swiatynki, rozbiegane usmiechniete dzieciaki biegajace za nami i krzyczace bye, bye. I cudne widoki.
Kolejny punkt wyprawy to wyjazd do Kalaw skad udajemy sie na trzydniowy trek. Piekne widoki, ponad 50 kilometrow gore i dol, upalne godizny na nieoslonietych polach, wzgorza, male wioski po drodze – w jendej nocujemy w chacie u wodza, a w drugiej w klasztorze buddyjskim. Niezapomniane widoki i obtarte stopy beda nam towarzyszyc jeszcze przez kilka dni.
Inle Lake do ktorego przydreptalismy na trzeci dzien. Widoki po horyzont, mikroskopijne lodeczki, plywajce wioski, ogrody i na koniec piekny zachod slonca. A do tego warsztaty tkactwa, papieru, kobiety z dlugimi szyjami i inne lokalne atrakcje. Nad Inle Lake udaje sie nam troche odpoczac, pozwiedzac okolice, poznac bardzo milego i goscinnego buddyjskiego mnicha oraz sprobowac lolanych przysmakow.
Stad udajemy sie do Mandalay gdzie spedzimy najbardziej aktywne trzy dni-mnottwo zwiedzania, zabytkow – wielka Pagoda, drewniane klasztory buddyjskie, zamek krolewski i tysiace schodow na wzgorze Mandalay na zachod slonca. Tu spotykamy tez po raz pierwszy typowych zachodnich turystow w szpilkach, bialych koszulach i z pelnym makijazemJ.
Mandalay jest naszym ostatnim wspolnym miejscem, nastepnie jedna dwojka wraca juz do Bangkoku, a druga dwojka udaje sie do Bagan. Bagana miasto tysiac stop –piekne widoki, mili ludzie i tysiace zabytkow. Jangoon – obowiazkowy przystanek w drodze powrotnej Pagoda Shi...., Zlota skala buddy – wiszaca majestatycznioe nad przepascia – jakby trzymala sie na wlosku.
Chcemy sie podzielic opowiesciami o miejscach, kulturze, jedzeniu a przede wszystkim o ludziach radosnych i usmiechnietych, choc czesto zyjacych w nedzy. Taki krotki przystanek od codziennosci. Zapraszamy.