podróżnicy – Elżbieta i Andrzej Lisowscy.
Karolina Gołda: Przez te wszystkie lata podróżowania, zwiedzili Państwo kawał świata, ale
szczególną miłością obdarzyli Azję. Dlaczego właśnie ją?
Elżbieta Lisowska: To jest bardzo trudne pytanie.
Andrzej Lisowski: Proste.
E.L.: No właśnie, albo trudne, albo proste. Kiedy ludzie pytają dlaczego wybrałam
orientalistykę , do końca nie wiem co odpowiedzieć. Ale mam swój ulubiony cytat Marii
Bonaparte, która powiedziała, że nie dlatego kocha morze, że jest niebieskie, a las zielony,
ale dlatego , że w niebieskim morzu i w zielonym lesie jest cząstka nas samych . W gruncie
rzeczy, człowieka ciągnie gdzieś tam na zewnątrz coś, co kryje się w nas. Azja jest dla
mnie punktem nieprawdopodobnej koncentracji wszystkiego. Najbardziej dziwnych religii,
najbardziej oszołamiających zapachów, najmocniejszych smaków.
A.L.: Może kiedyś nie umiałbym odpowiedzieć na to pytanie. Ale teraz już wiem dlaczego
lubię tam wracać.
Wracać do Azji, ale do innych miejsc czy ciągle do tych samych?
A.L.: W pewnych miejscach lubię być wielokrotnie. My nie czujemy czegoś takiego, jak
zwykli podróżujący, że musimy być w 240 krajach albo zawsze w nowym miejscu. Cieszę
się, kiedy mogę jechać kolejny raz do Indii czy do Singapuru. Dlaczego Azja? Bo ogniskuje
wszystkie rzeczy, które czuję, które mnie interesują, które mnie dotykają. Wolniejszy rytm
życia, inna filozofia życia.
Inna?
A.L: Bardziej optymistyczna. Chodzi mi o uśmiech na co dzień, tak jak w Tajlandii pośród
buddystów. Czy na przykład życie po śmierci.
A co z problemami współczesnego świata, np. z globalizacją?
A.L.: Azja również nim podlega, ale zdecydowanie wolniej niż choćby Europa. Tam zawsze
będą enklawy na poziomie XIX wieku. Wystarczy zboczyć z utartych szlaków i następuje
niesamowite zderzenie kompletnie zróżnicowanej przyrody. Pustynie, najwyższe góry świata,
morza, zatoki, rzeki… Zderzenie z wysoka kulturą, mająca parę tysięcy lat. W Pakistanie
oglądamy łazienki, które istniały kilka tysięcy lat, a my się chełpimy, że umiemy wybudować
dwa wieżowce.
Czego uczy przebywanie na tym kontynencie?
A.L.: Azja w sposób szczególny uczy pokory. Pokory dla pewnych zachowań i sytuacji. Tam
poznaję prawdziwe miary, bólu, smrodu, zapachu, czegoś ładnego... My w Europie i Ameryce
pogubiliśmy naturalne punkty odniesienia. U nas zniknęły, ale tam istnieją wciąż. Azja to taki
konglomerat wszystkiego, co potrzebne jest w miarę wrażliwemu, myślącemu człowiekowi.
Co jest w niej wyjątkowe?
E.L.: Azja jest oszałamiająca. Za bardzo kolorowa, za bardzo egzotyczna, za bardzo
pachnąca. Za dużo, za bardzo, za mocno.
A.L.: Niestety temu można też źle ulec. Jedni, kiedy mają dużą możliwość, będą z niej
miarowo korzystać albo nie korzystać, inni zatracą się w tym już po 3 dniach. A w Azji
naprawdę można się zatracić. Ludzie zatracali się w Indiach, w Nepalu, w Iranie. Zostawali
nie wiadomo po co i na jakich zasadach. Tak naprawdę nie wiedzieli w jakim celu tam
pojechali.
Rozumiem, że Państwo zawsze mają jakiś cel?
E.L.: Nasze podróże nigdy nie były bezcelowe. Zawsze mieliśmy jakiś pomysł.
A.L.: Zawsze mamy główny cel, a obok niego jeszcze coś tam się dzieje. To są przygody
i na ich miejscu zostawiamy niewiadomą. Jak gdzieś jedziemy to napiszemy przewodnik,
nakręcimy film, ale ważna jest inna sprawa. My chcemy coś przeżyć. Poza tym od początku
umiemy z czegoś zrezygnować. Kiedy pierwszy raz byliśmy w Turcji, wybraliśmy trzy
miejsca, w których spędziliśmy dwa miesiące. Poznaliśmy grupkę studentów, którzy dziwili,
że nas nie było tu, tu i tu. A ja do jednego z nich powiedziałem: „Narysuj mi ścieżki, jak
idziesz stąd dotąd.” Odpowiedział, że dokładnie nie pamięta, więc spytałem po co tam jeździ?
Czyli co istotnego jest w podróżowaniu?
E.L.: Kapuściński kapitalnie powiedział jedną rzecz. W życiu i w ogóle w podróży, strasznie
ważna jest uważność, pewien rodzaj koncentracji. Jeżeli się jedzie tylko po to, żeby zmieniał
się film przed oczami, żeby świat pojmować, jak ciąg obrazów, to niewiele z tego wynika.
Podróż wymaga skupienia, zatrzymania się. Lepiej jest usiąść na krawężniku i pić herbatę,
lepiej zatrzymać się parę dni dłużej w jakiś miejscu, bo ono się wtedy otwiera.
A.L.: Tak samo jest z galeriami i muzeami. Można się zatracić wśród obrazów,
najsłynniejszych dzieł, natomiast warto obejrzeć całą galerię. Potem wybrać co chce się
oglądać, okresy, które zaczynają pasować. I wracać kilka razy do tego samego obrazu
mając już jako punkt odniesienia inne epoki, inne dzieła, inne muzea. Dzisiaj dużo mówi
się o wartościach, zwłaszcza w pewnych kręgach, tylko wszyscy nadużywają tego słowa.
A wystarczą naszej ludzkości dobre punkty odniesienia. One już istnieją, ich nie trzeba
odkrywać.
Azja inspiruje?
A.L.: Z pewnością. Nieprzypadkowo właśnie tam, zwłaszcza w Indiach, ładowali
akumulatory tacy ludzie jak Jerzy Grotowski, zespoły The Beatles czy The Rolling Stones.
Malarze tak samo. A dzisiaj, o czym młodzież nie wie, kreatorzy mody.
E.L.: W Indiach, w stanie Radżastan. znajduje się bardzo niewielka miejscowość, a właściwie
duża wieś - Pushkar. To ważne miejsce religijne, natomiast z jakiś powodów odwiedzają
go turyści. Jest tam bardzo dużo rodzimych twórców mody, którzy wymyślają kapitalne
rzeczy. Później je chowają, żeby nikt im nie ukradł pomysłu i co sezon jest jakiś wysyp
rewelacyjnych pomysłów. Szyją to z pięknych, lecz starych materiałów. Z takich, które się
rozpadną po kilku miesiącach. Natomiast są przepiękne i trzeba zaznaczyć jedno: one lądują
gdzieś na wybiegach.
A.L.: Przyjeżdżają ludzie incognito. Z Londynu, Paryża, Ibizy, Nieoficjalnie kupują wzory,
przetwarzają przez profesjonalny sztab, z dobrych materiałów. Nie przyznając się do tego
kompletnie…
W czym Azja różni się od Europy?
E.L.: W Europie jest trochę inny rytm życia, inni są ludzie. Azjaci bardziej wspierają
drugiego człowieka., zwłaszcza kobietę, którą należy obdarzać szacunkiem. Mam taki
przykład. Jeśli dziewczyna podróżuje sama i jakiś mężczyzna będzie chciał jej coś zrobić, to
jego koledzy go powstrzymają.
A.L.: Oni się poczuwają do wspólnoty. W pociągach indyjskich czy pakistańskich konduktor
natychmiast wyłapuję samotną dziewczynę i zaprowadza do przedziałów, gdzie są rodziny, a
rikszarz pilnuje, jak wchodzi do hotelu, żeby na pewno poszła do recepcji.
E.L.: Upewnia się też czy to dobry hotel, czy dziewczyna jest bezpieczna. Pamiętam, że jeżeli
podróżowałam sama koszmarnymi pociągami i zasypiałam na górnej półce, to gdy budziłam
się kilka godzin później, żadnych mężczyzn już nie było w środku. Same kobiety…
Widzę, że naprawdę Azja jest inna.
E.L.: Bo jest. Łagodna, miękka, bardziej kobieca.
ELŻBIETA I ANDRZEJ LISOWSCY– krakowscy dziennikarze i podróżnicy,
członkowie m.in. The Explorers Club (Nowy Jork) i honorowi członkowie Polish – American Travelers Club, twórcy telewizyjnych magazynów „Światowiec”
(TVP INFO, emisje także w TVP Polonia, TVP Kraków) oraz „Z plecakiem i walizką” (TVP Kraków, emisje także w TVP1-Edukacyjna, TVP 3),
autorzy etnologicznych reportaży z Azji (emitowanych w TVP1 i TVP2), autorzy przewodników turystycznych (wydawanych także za granicą), audycji radiowych i licznych artykułów prasowych.
Od zawsze, uwzględniając nawet poprzednie wcielenia, żyją w podróży. Elżbieta – zodiakalny Skorpion – łączy dziennikarstwo z pracą naukową (orientalistka, religioznawca), zajmuje się mistycznym islamem w Instytucie Religioznawstwa UJ (adiunkt, na ukończeniu habilitacja). Andrzej – zodiakalna Ryba – dziennikarz i fotograf, członek – założyciel Fundacji Kultury Polskiej, studiował historię sztuki (UJ), zajmował się także reportażem społecznym i publicystyką kulturalną.
Karolina Gołda
Studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej.