Druga strona obiektywu - Iran - praca konkursowa

 Druga strona obiektywu - Iran

Magdalena Kośla

Słońce grzeje niemiłosiernie – czterdzieści dwa stopnie w cieniu. Spodnie do kostek i tunika za biodra z długim rękawem nie poprawiają sytuacji. Do tego hidżab *1, który zsuwa mi się z głowy za każdym razem, kiedy próbuję się schylić, doprowadza mnie do szału. Chcę się napić, ale woda, którą kupiłam zaledwie parę minut temu zdążyła się już zrobić ciepła. Witamy w Islamskiej Republice Iranu.

 

11

 

... Do Iranu? Oszalałaś już kompletnie! Nie ma mowy...

Teheran to dwunastomilinowa stolica Iranu. Jest to największe i jednocześnie najbardziej zanieczyszczone miasto w kraju. Spaliny drapią w gardło, przesiąkają ubrania i włosy. Człowiek cuchnie jak kanister benzyny. Do mieszkania Faezeh i jej męża Mustafy docieram dopiero późnym wieczorem. Faezeh krząta się po kuchni przygotowując prostą kolację z irańskiego chleba i marmolady. W mieszkaniu nareszcie mogę ściągnąć hidżab i założyć T-shirt. Siadamy razem na sofie popijając bezalkoholowe mojito. *2 W końcu ze strony moich gospodarzy pada jedynie z pozoru proste pytanie.
– Dlaczego akurat Iran?
– Chyba z czystej przekory – odpowiadam. – Kiedy powiedziałam znajomym i rodzinie, że zastanawiam się nad tym, żeby z Azerbejdżanu do Armenii jechać właśnie przez Iran to wszyscy mówili, że oszalałam i, że to fatalny pomysł.*3
– Wszyscy odradzali ci podróż tutaj? – dopytuje Mustafa.
– Bez wyjątku – kiwam głową. – Chyba właśnie dlatego się uparłam, żeby jednak tu przyjechać.
Teheran jest tylko krótkim przystankiem na planie podróży. Przedsionkiem w drodze na południe. Następnego dnia pakuję bagaż i jadę na dworzec. Taksówkarze i kierowcy autobusów przekrzykują się wzajemnie, starając się pozyskać, jak najwięcej klientów. Isfahan, Kashan, Shiraaaaz! Tebriz! Jazd! Potrzeba chwili, żeby przyzwyczaić się do otaczającego nas zamętu i jeszcze jednej, żeby zacząć go ogarniać. Chcę jak najszybciej jechać dalej. W przeciwieństwie do laickiego Teheranu, Qom uznawany jest za jedno z najbardziej ortodoksyjnych miast w Iranie. Pomimo upału wszystkie kobiety są szczelnie opatulone w czarne czadory *4
. Przed wejściem na teren meczetu również muszę jeden założyć. Świątynia zaopatrzona jest w kilka egzemplarzy na użytek turystów – wszystkie, bez wyjątku, są białe ze wzorem w drobne kwiatki.
Każdy kto przychodzi w celu innym niż modlitwa, dostaje swojego przewodnika. Mnie będzie oprowadzał tutejszy mułła *5

. Wchodzimy do jednej z głównych sal.

– Tutaj na ścianach widzisz różne cytaty naszych najważniejszych proroków. Tam jest Abrahama, tutaj Mahometa, a nad głównym wejściem Jezusa. Ten mówi o miłości do bliźniego. Podczas przechadzania się po placu świątyni staram się uchwycić obiektywem przemykających między wiernymi muezinów *6 i mułłów. Ze skupienia wyrywa mnie głos

przewodnika.
– Myślisz, że jesteś odważna?
– Nie – odpowiadam bez namysłu.
– A ja myślę, że tak. Miałaś na tyle odwagi, żeby odrzucić wszystko to co mówi się o tym kraju w telewizji i przyjechać tutaj. Cieszę się, że są jeszcze tacy ludzie.

 


2

 

... Zgwałcą cię albo zabiją. Boże kochany, przecież tam są terroryści... Trzysta kilometrów jazdy przez pustynię potrafi znużyć każdego. Isfahan *7 witam już nocą.
Wyciągam plecak z luku bagażowego i zaczynam rozglądać się za najbliższą stacją metra. Moje zakłopotanie przyciąga uwagę jednego z mężczyzn, który jechał razem ze mną.
– O tej godzinie nic już nie jeździ. Trzeba taksówką, ale ci tutaj to sępy. Jak zobaczą turystę to obskubią co do grosza.
– Mam jakieś wyjście? – Bezradnie pokazuję na mój bagaż. – Za daleko, żeby iść pieszo.
– Zamówię ci przez internet. Aplikacja z góry ustala cenę, to cię nie oszukają. – Mężczyzna wstukuje coś szybko w telefon i marszczy czoło. – Cholera, skończył mi się transfer.
– To nic – uśmiecham się – pojadę zwykłą taksówką, ale dziękuję.
– Zadzwonię do żony, żeby zamówiła dla ciebie.
– Naprawdę nie trzeba!
– Halo? Kochanie...

 

Na irańską wersję ubera nie musieliśmy długo czekać. Mężczyzna macha mi na pożegnanie i jeszcze dodaje przez szybę – pamiętaj, że w Iranie jedyni terroryści, to właśnie taksówkarze!
... Czy ty w ogóle oglądasz telewizję? Wiesz co tam się teraz dzieje?...
Kiedy upał w ciągu dnia nie pozwala normalnie funkcjonować, życie towarzyskie zaczyna się po zachodnie słońca. Zamknięte przestrzenie zdają się być zbyt klaustrofobiczne dla serdecznych i żywiołowych Irańczyków. Wieczorem wychodzą na plac, rozkładają swój perski dywan między jednymi, a drugimi nieznajomymi. Wszyscy razem – mężczyźni, kobiety i dzieci zasiadają do wspólnego posiłku.
Ja też przysiadam gdzieś z brzegu, na wolnym skrawku trawy i przyglądam się chłopcom, bawiącym się w berka. Ich śmiech przeplata się z gwarem rozmów dorosłych i wypełnia przestrzeń.
Z zamyślenia wyrywa mnie kobieta, wręczając mi mały dywan. Wzięli na wszelki wypadek.
Zmieszczą się i bez niego, a niedobrze, żebym siedziała na ziemi. Po chwili podchodzi do mnie
mężczyzna z talerzem arbuza. Wszyscy dookoła mają piknik, niech mam i ja. Nie mają zbyt wiele, ale podzielą się chętnie.

 

31

 

... A po co ty tam? Nie wystarczy, że oni tu przyjeżdżają i chcą wprowadzać ten swój szariat *8 ?...
Amina spotkałam pod meczetem. Przypadek, zrządzenie losu, a być może opatrzność boża zesłała mi tego młodego chłopaka, który nie mając nawet pojęcia kim jestem, od razu postanowił mi pomóc. Pomimo usilnych prób umówienia się do lekarza, ubezpieczyciel milczał. Odwodnienie i odmienna flora bakteryjna zrobiły swoje. Najwyraźniej muszę prezentować się dość nędznie, bo Irańczyk od razu proponuje, że jeśli się źle czuję, to zabierze mnie do przychodni. Z początku podchodzę do tego pomysłu sceptycznie – poznałam go ledwie dwie minuty temu, ale ostatecznie się zgadzam. Wszystko, byle tylko w końcu poczuć się lepiej.
Kroplówka i parę zastrzyków stawiają mnie na nogi w zaledwie godzinę. Procesu uzdrowienia dopełnia pizza.
– Jeśli nie masz się gdzie zatrzymać, to możesz zostać u mnie – pada propozycja. – Mama uwielbia gości, na pewno się ucieszy.
Miałam jechać dalej na południe, ale jedna noc dłużej w Isfahanie nie pokrzyżuje żadnych planów, więc dlaczego nie.
Matka Amina nie może oderwać oczu od moich jasnych blond włosów. Ciągle podtykając mi kolejne słodkie rzeczy, od czasu do czasu bawi się pojedynczymi kosmykami opadającymi na moje ramiona.

– Zawsze chciałam mieć córkę. Może mogłabym cię adoptować? Mogłabym oddać jednego z moich synów – śmieje się okręcając wokół palca moje włosy.
Po posiłku siadamy przy szklance herbaty. W Iranie chcąc ją posłodzić, kostkę cukru często zamiast do szklanki, wrzuca się prosto do ust i pozwala by ciepła herbata rozpuszczała ją powoli przy każdym łyku.
– Amin, jakie jest twoje największe marzenie? – pytam, walcząc z cukrem w moich ustach.
– Chciałbym kiedyś pojechać gdzieś poza Iran. – Oczy chłopaka zaczynają świecić, niczym pięciolatkowi, zapytanemu o prezent pod choinkę. – Najlepiej do Europy! Może do Polski. Nauczyłabyś mnie jak pić wódkę!
Jeszcze chwilę snujemy plany o tym, gdzie mogłabym go zabrać na wycieczkę i co pokazać. Co byśmy zjedli, do którego klubu poszli potańczyć. Oboje wiemy, że Amin nigdy nie przyjedzie do Polski. Nigdy nie dostanie wizy, która jest przepustką do mojego świata. Świata bez granic, w którym o wjeździe do innego państwa informuje tylko tablica przy drodze. Jesteśmy w podobnym wieku. Ja zwiedziłam ponad 30 państw. On nigdy nie był zagranicą.

 

41

 

... Żeby taka mądra kobieta się pchała do muzułmańskiego państwa, nie wierzę... Jedziemy dalej na południe w stronę Shirazu. Wiatr wpada przez otwarte szyby z takim impetem, że muszę przytrzymywać hidżab oburącz, żeby nie spadł mi z głowy. Kierowca zerka przez wsteczne lusterko na moją nierówną walkę z żywiołem.
– Możesz go zdjąć – rzuca z uśmiechem, który łowię w odbiciu.
Z ulgą pozwalam aby materiał zsunął mi się na ramiona.
– To prawo narzucone nam odgórnie. To nie tak, że my tego chcemy. – Kierowca łapie głębszy oddech i mocniej zaciska palce na kierownicy. – Wiesz, ja nawet nie wierzę w Boga.

 

51

 

...Tylko zdejmij swój krzyżyk przed wyjazdem, żeby nikt tam nie zauważył... Javad mieszka z całą swoją rodziną, łącznie sześć osób. Pomimo tego często zaprasza do siebie gości z zagranicy.
– Sam się nauczyłem angielskiego. Z telewizji, z piosenek, z gazet, które dostałem od wujka z Malezji. Jak przyjmujesz do domu turystów, to trochę tak jakby samemu być w podróży. To mój własny sposób na ,,zwiedzanie” świata.

Wszyscy razem siadamy do kolacji przy obrusie rozłożonym na dywanie. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że w mieszkaniu nie ma ani jednego stołu. Chociaż klimatyzacja działa kiepsko, matka Javada nie zdejmuje czadoru. Niepewnie spoglądam to na nią, to na moją koszulkę z krótkim rękawkiem i niczym nie przesłonięte włosy. Chłopak uśmiecha się widząc moje zakłopotanie.
– Nie przejmuj się. Jeśli nie chcesz, to w domu nie musisz przestrzegać tych wszystkich zasad. Możesz nosić to co lubisz. To jest jej decyzja.
Po kolacji sadowimy się z Javadem na wygodnej kanapie. Staramy się rozmawiać szeptem, bo jego wujek właśnie rozłożył matę i zaczyna modlitwę. Tutaj sacrum bardzo naturalnie przeplata się z profanum.
– To dla ciebie – Javad wyciąga z kieszeni małe zawiniątko. – Sam zrobiłem. Na znak pokoju między naszymi religiami. Delikatnie obracam w palcach misternie wyrzeźbiony w drewnie krzyż. Wersja kieszonkowa – idealnie mieści się do moich jeansów.
– Pewnie nawet nie wiesz, ale my wierzymy, że w Dniu Sądu Ostatecznego przyjdzie Jezus wraz z Mahometem. We dwoje. Ramię w ramię. Iran został uznany przez USA za jedno z 10 najniebezpieczniejszych kierunków podróży, obok takich państw jak Afganistan, Sudan Południowy i Irak. W tym samym czasie według statystyk międzynarodowych organizacji International SOS oraz Control Risks wycieczka do Iranu jest tak samo bezpieczna, jak wyjazd do m.in. Wielkiej Brytanii, Danii, Szwecji czy Polski. Droga do granicy z Armenią zaczyna się dłużyć. Serpentyny nie pozwalają rozwinąć prędkości, więc wleczemy się kilometr za kilometrem. Wyciągam z plecaka notes, w którym zbieram wpisy od osób poznanych w podróży. Szybko wertuję parę ostatnich stron, których nie zdążyłam wcześniej przeczytać.


To miłe patrzeć jak podróżujesz w taki sposób. Mam nadzieję, że pewnego dnia Irańczycy również będą mogli pojechać do każdego państwa, jakiego zapragną. Cieszę się, że Cię poznałam i liczę, że kiedyś się jeszcze spotkamy.

~Faezeh

 

Moim największym marzeniem jest móc pojechać do Polski.

~Amin

 

Obiecuję, że jeszcze się kiedyś spotkamy, nawet jeśli umrę próbując.

~Javad


Koła samochodu wzbijają w powietrze tumany kurzu. Za oknem niezmienny krajobraz – góry i pustynia. Od dwóch tygodni dokładnie taki sam, ale nadal nie mogę oderwać od niego oczu.
W jego surowości tkwi niewyjaśnione piękno.


61


*1 Chusta, którą kobieta nakłada na głowę, aby zakryć włosy. W Iranie obowiązkowa również dla turystek.
*2 W Iranie obowiązuje bezwarunkowa prohibicja. Wszystkie piwa i drinki dostępne w sklepach sprzedawane są w wersji bezalkoholowej.
*3 Z powodu konfliktu o Górski Karabach nie ma możliwości przekroczenia granicy Azersko-armeńskiej. Jedyny sposób na przedostanie się pomiędzy tymi dwoma krajami to podróż przez Gruzję lub właśnie Iran.
*4 Tkaniny w kształcie półokręgu okrywające całe ciało
*5 Kapłan w Islamie
*6 Mężczyzna wzywający wiernych do modlitwy pięć razy dziennie
*7 Isfahan zwany jest miastem dzieci polskich, bo to właśnie tutaj znalazły one schronienie opuszczając Syberię po Drugiej Wojnie Światowej.
*8 Prawo normujące życie wyznawców Islamu
 
 
 
Wspomnienia z Podróży - Świat
 
 
wyróżnienie sponsora  Unity Line Limited Sp. z o.o.
Podróż dla 2 osób na trasie Świnoujście – Ystad – Świnoujście, kabina typu standard,  przewiezienie auta prywatnego + opłaty ekologiczne
 
oraz
 
2 miejsce
 Namiot Rockland 2-os. HIKER 2
 
 
 
Unity Line

Spółka Unity Line, założona w maju 1994 roku jest jedną z największych firm armatorskich działających na rynku bałtyckich przewozów promowych, wchodzi w skład grupy kapitałowej Polskiej Żeglugi Morskiej (PŻM). W ramach prowadzonej działalności firma zajmuje się profesjonalnym zarządzaniem promami morskimi oraz działalnością turystyczną i transportową. Struktura floty Unity Line umożliwia obsługę wszystkich grup odbiorców: pasażerów, spedytorów oraz przewoźników drogowych i kolejowych. Promy w zarządzie Spółki eksploatowane są na liniach: Świnoujście – Ystad oraz Świnoujście – Trelleborg. Obok jednostek pasażerskich – promów Polonia i Skania – w zarządzie Unity Line znajduje się pięć jednostek zorientowanych na obsługę rynku cargo – promy ładunkowe: Jan Śniadecki, Kopernik; promy ładunkowo-pasażerskie: Gryf, Galileusz, Wolin i Copernicus.  Jesteśmy największym przewoźnikiem w korytarzu z Polski do Skandynawii, w segmencie cargo . Unity Line obsługuje całość przewozów kolejowych między Polską a Szwecją oraz ponad 63% wolumenu na rynku transportu samochodów ciężarowych. Obecnie promy Unity Line goszczą rocznie ponad 340.000 pasażerów i ponad 250.000 kierowców ciężarówek. Liczba ta wzrasta z każdym rokiem. https://www.unityline.pl

 
unity line
 
 
 
RAVEN

Jesteśmy krakowską firmą handlową, od 2005 roku funkcjonującą w branży outdoor. Jako RAVEN zajmujemy się dystrybucją i handlem wysokiej jakości odzieżą, butami oraz sprzętem turystycznym. Swoje produkty kierujemy do sklepów detalicznych, których docelowymi odbiorcami są pasjonaci świata gór, miłośnicy podróży i aktywnej turystyki oraz biegacze i rowerzyści – zarówno miejscy, jak i górscy. Jesteśmy wyłącznym, krajowym dystrybutorem kilkunastu uznanych – i wciąż przy tym dynamicznie rozwijanych brandów, takich jak Marmot, Aku, Teva, Hoka One One czy Smartwool. Ponadto, bazując na znajomości branży oraz zdobytym doświadczeniu, od 2009 rozwijamy autorską markę Rockland, oferującą sprzęt turystyczno – kempingowy. Poza polskim rynkiem, część naszych marek dystrybuujemy do 11 krajów Europy Wschodniej, na czele z Czechami i Węgrami. Ekonomiczny aspekt związany z prowadzeniem generującej zysk firmy nigdy nie przesłonił nam wartości, jakimi kierujemy się na co dzień w życiu. Bardziej niż biznesmenami czujemy się pasjonatami zdrowego i sportowego stylu życia, którego czynnymi praktykami są również nasi klienci oraz ich finalni odbiorcy. Razem z nimi tworzymy jedną wielką, „outdoorową” rodziną, dla której góry, sport, podróże czy bieganie stanowi nie tylko hobby po godzinach, ale i pasją, którą udało nam się połączyć z pracą. Wierzymy, iż produkty, które oferujemy, przyczynią się do realizacji Waszych turystyczno – sportowych ambicji.  http://www.ravenco.eu.

Raven           Rockland

Pokrewne artykuły

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo alejapodroznikow@gmail.com

Jeżeli chcesz wykorzystać materiały naszego autorstwa zamieszone na portalu skontaktuj się z nami: alejapodroznikow@gmail.com