Szczyt Velebitu Panos, prawie 1300 m n.p.m., był niegdyś bazą wojskowego nadzoru nad prawie połową wybrzeża i częścią kontynentalnej Chorwacji. W latach 60-tych ubiegłego wieku w pobliżu Karlobagu zbudowano na tej górze monumentalny system radarowy, który transmitował sygnał przez wzniesienie Repetytor nad Perušićem do wsi Željava, gdzie w tamtych latach zbudowano największe podziemne lotnisko w Europie, z pasami startowymi, które dziś są porośnięte krzakami i rozciągają się przez granicę państwową z Bośnią i Hercegowiną. Elita polityczna i wojskowa kraju w tym czasie miała pełen komfort w górach Gola Plješivica, nawet w przypadku ataku nuklearnego.
Do bazy dotarłem zupełnie przypadkowo, podczas przejścia Velebitu z Baške Oštarije do PS Šugarska Duliba - Tatekova Koliba - Starigrad Paklenica. Podczas drugiego dnia wędrówki, w oddali na skalistym wierzchołku góry zauważyłem betonowe słupki ogrodzeniowe. To wzbudziło moją ciekawość na tyle, że postanowiłem odbić nieco ze szlaku. Warto było, bo pomijając samą bazę, panorama na dużą część Chorwacji była niesamowita. Na horyzoncie dało się nawet zauważyć brzeg Italii.
Stacja radarowa Panos była niegdyś „okiem orła” na Velebicie, które w ułamku sekundy mogło ostrzec lotnisko w Željava, gdyby ktoś zagroził przestrzeni powietrznej nad tą częścią Adriatyku. Baza w Panos podlegała bezpośrednio ówczesnemu Okręgowi 5 Armii. Tajemnicze i ukryte w skalistych klifach, niecałe 30 kilometrów od Gospića, zawsze było miejscem, które niegdyś było omijane szerokim łukiem przez leśników i alpinistów. Ze względu na lepszy kamuflaż, do tego obiektu nigdy nie wybudowano drogi z Karlobagu na to wzniesienie. Dojechać można wyłącznie samochodami terenowymi, lub tak jak w czasach funkcjonowania obiektu, pojazdami gąsienicowymi.
Obecny stan budynku i widok na wyspy adriatyckie są dziś nieco smutne: walące się budynki, połamana stolarka, zniknęły wszystkie metalowe akcesoria – byłoby to efektem braku opieki, który trwał przez ponad trzydzieści lat . W tym czasie miłośnicy surowców wtórnych próbowali ukraść nawet klamki ze wszystkich drzwi. Jeśli w ogóle są jakieś drzwi. Nie ma nawet okien, więc w pomieszczeniach bazy wieją bez przeszkód ostre wiatry, zarzucając tu opadłe liście z jesieni od 1991 roku. Zniknęło całe wyposażenie techniczne, urządzenia radarowe i kable. Ktoś podjął wysiłek i usunął pięć rzędów drutu kolczastego ze słupów otaczających ten kompleks. Zdewastowano budynek główny na dwóch piętrach, garaż, jadalnię, pomieszczenie z urządzeniami technicznymi, schrony i tunele. Skradziono także kilometry miedzianego kabla służącego do zasilania energią elektryczną. Na przestrzeni lat, pod ciężarem śniegu i burz zawaliły się dachy trzech największych budynków.
W bazie Panos był kiedyś prąd i telefon, ale te linie również zostały skradzione i trafiły na złomowisko. Niedługo po zakończeniu wojny domowej Panos odwiedzili najodważniejsi. Z doświadczeń innych lokalizacji wiadomo było, że dawne JNA pozostawiły po sobie pola minowe w wielu opuszczonych budynkach i okolicach. Jednym z pierwszych gości Panos w tym czasie był myśliwy, który aktywował minę lądową „pasztet” i stracił nogę. Kolekcjonerzy akcesoriów metalowych byli ostrożniejsi, dlatego przez lata regularnie kradli surowce wtórne, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Czy cały teren bazy a także okoliczne skały i las został rozminowany? Tego nikt nie jest pewien.
Lokalizacja ta została uznana przez armię chorwacką za mało obiecującą. Panos interesowali się także alpiniści i kluby górskie prowadzące w Velebicie wiele obiektów noclegowych. Zanim ta informacja dotarła do stowarzyszeń alpinistycznych, Panos został całkowicie rozebrany i zniszczony. Dziś jest to już tylko świadectwo beztroski, ale i ludzkiej chciwości.
Baza znajduje się na terenie Parku Przyrody Velebit. Instytucja ta powinna ponosić odpowiedzialność i władzę nad bazą Panos. Teoretycznie. Dostępne informacje sugerują co innego.
- Jako instytucja byliśmy zainteresowani przyszłością tej byłej bazy wojskowej. Otrzymaliśmy informację z Ministerstwa Obrony Narodowej, że baza ma perspektywę wojskową i prawdopodobnie będzie ponownie gotowa do działania. Na tym zakończył się nasz ostatni kontakt – mówił dyrektor Šaban.
Jeśli ktokolwiek w Ministerstwie Obrony poważnie liczył na Panosa, to spóźnił się o 33 lata. Kilku nowych lokatorów rządzi teraz zniszczonym Panos. Obiekt zamieszkiwały koniki polne, jaszczurki, myszy i inne płochliwe stworzenia, natomiast górne piętra budynków zajmowały sowy.
Sądząc po obecnej sytuacji i rozmiarze zniszczeń, z pewnością najlepiej byłoby zburzyć bazę Panos i zbudować nową. Z dawnych czasów użytkowana jest jedynie wąska, kręta górska droga, która do dziś prowadzi na teren zaniedbany przez wiele lat.
Na uwagę zasługują także znaki ostrzegawcze dotyczące min. Panos jest z jednej strony ciekawe, przesiąknięte historią, a z drugiej wspaniałymi widokami.
Dziś wszystko jest zniszczone i zrujnowane, ale ze szczytu roztacza się piękny widok na morze i wyspy... Do Panos można dotrzeć podczas wędrówki szlakiem górskim, odbijając nieco z głównej trasy. Należy pamiętać że tutejsze odcinki to marsz kilkugodzinny.
Z powodu braku wody na Panosie zbudowano ogromny zbiornik na wodę o pojemności prawie 200 metrów sześciennych. Wciąż jest „gdzieś tam”, ukryty pod stosami gruzu.
Niedawno usunięto tam ostatnie miny zabezpieczające teren tej bazy wojskowej. Nie ma pewności co do okolic, poza wytyczonymi szlakami.
Polecam wizytę w tym miejscu wszystkim wędrującym tym szlakiem górskim podobnie jak ja, a także miłośnikom Urbexu. Tutaj będą mieć pełne spektrum, choć opłacone trudem dotarcia do tego miejsca.
Na mapie zaznaczyłem cały bardzo dokładny przebieg szlaku pieszego. Tego szlaku nie ma na mapach Google i wyruszając w ten teren na Google nie liczcie. Jak to z terenami wojskowymi bywało, nie były uwzględniane na żadnych mapach. Samochodami terenowymi można dojechać aż do stacji na Panos, ale trzeba mieć na uwadze, że droga jest zarośnięta i możliwa do pokonania tylko dla samochodów terenowych.
opracowanie & foto: Albin Marciniak