Legendarne krakowskie kiełbaski z niebieskiej nyski spod Hali Targowej
Ma Kraków Smoka Wawelskiego i legendę o Szewcu Dratewce. Jest Wanda co Niemca nie chciała czy Wawelski Czakram spędzający sen z powiek ezoteryków na całym świecie. Jest wreszcie sam mistrz Twardowski który pracował nad wynalezieniem kamienia filozoficznego. Nie o tym jednak można przeczytać w przewodnikach turystycznych ukazujących się poza granicami Polski.
Nie rycerze w ciężkich zbrojach na białych rumakach, a byli taksówkarze nową legendę krakowską stworzyli. Nie w średniowieczu jednak należy upatrywać początków owych opowieści, ale w czasach prawie współczesnych, na chodniku przy placu targowym.
Jest rok 91' gdy w oczekiwaniu na klientów na postoju TAXI przy ulicy Grzegórzeckiej, na przeciwko hali i placu targowego działającego do dzisiaj, sami mieli problem by zjeść coś na szybko nie tracąc kolejki. Wówczas nie funkcjonowały jeszcze całodobowe punkty z fast foodami. Dwaj koledzy Marek Dyląg i Aleksander Malik, by rozwiązać problem dla siebie i innych kolegów uruchamiają mobilny grill bar z kiełbaskami. Pomysł ruszył i bardzo szybko okazało się że klientami nie są wyłącznie taksówkarze ale i kupcy oraz klienci pobliskiego placu targowego. Przenoszą więc punkt na drugą stronę ul. Grzegórzeckiej, tuż przy stoiskach handlowych.
Ta grupa docelowa także okazuje się wyłącznie przejściowa a zaczynają napływać klienci z dalszych dzielnic Krakowa. Wydłużają więc panowie godziny w jakich można zjeść gorącą kiełbaskę pieczoną na ogniu wraz ze świeżą bułką. Klientela dociera z dyskotek czy wielu innych lokali działających na Kazimierzu czy w okolicach rynku. Wśród klientów są turyści z całej Polski a także z poza granic. Jest także krakowska bohema która bez podziału na profesje czy cenę garniturów, pałaszuje pieczone kiełbaski. Że niewygodnie, pod chmurką i na stojąco ? Że deszcz, śnieg, trzaskające mrozy czy letnie upały ? Nie ma to większego znaczenia gdy jednym z celów wizyty w Krakowie jest także "zjeść kiełbaskę z niebieskiej nyski".
Na fali popularności powstawały kolejne punkty a naśladowców było wielu. Jak sami właściciele opowiadają, takie nyski pojawiały się w Rzeszowie, Poznaniu, Warszawie czy Toruniu. Czerwona nysa pojawiła się nawet w Nowym Jorku oferując rzekomo kiełbasę prosto z Krakowa. To także przetrwało zaledwie kilka miesięcy i na tym koniec. Podobne konkurencyjne punkty otworzono także tuż obok, zaledwie kilkanaście i kilkadziesiąt metrów od niebieskiej nyski. Wytrzymywały jednak po kilka miesięcy i się zwijały.
Sukcesem na pewno jest dbanie o jakość serwowanej kiełbasy. Początki były trudne jak i trudno było wówczas o dobre wędliny. Były także problemy z jakością. To na szczęście odległe czasy. Od blisko 20 lat masarnia przygotowuje kiełbasę według tej samej receptury i wyłącznie dla nas. Tej kiełbasy nie można nigdzie kupić, bo to jest wyrób opracowany i wytwarzany tylko dla niebieskiej nyski. Pieczeniem na otwartym ogniu także zajmujemy się wyłącznie ja i kolega, bo sposób i długość pieczenia także ma znaczenie. Nawet drewno jest tego samego gatunku, przygotowywane długo wcześniej w sporych zapasach. Każdy element ma znaczenie i dzięki temu ten sam klient który odwiedził Kraków 15 lat temu, dzisiaj zje dokładnie taką samą kiełbaskę. Śmiało więc można użyć określenia "tradycyjny wyrób lokalny.
Obecnie panowie dzielą się obowiązkami i pracują na zmianę co drugi tydzień, wdrażając młodszych pomocników. Jak sami stwierdzają, po tylu latach jest najwyższa pora trochę odpocząć.
Kiełbaski z niebieskiej nyski opisywane są w wielu krajowych oraz czołowych przewodnikach zagranicznych. Miejsce stało się wręcz kultowe, znane daleko poza Grodem Kraka.
https://www.facebook.com/kielbaskinyska
n/z Pan Marek Dyląg dba by każda kiełbaska była idealnie wypieczona
opracowanie & foto