Tatry w świąteczny zimowy weekend

Tatry w świąteczny zimowy weekend

Przejście szlakiem z Kuźnic przez Zawrat do 5 Stawów i zachód słońca na Zawracie 

Zapowiadał się ostatni pogodny weekend w tym roku.
 
 
 

Nieco odbiegłem od tradycyjnego drugiego dnia świąt i w Tatry ruszyłem w sobotni poranek.
Już na dworcu w Krakowie, wsiadając do autobusu widziałem że tłoku na szlakach nie będzie.  W Zakopanem bus odjeżdżał jakby czekając już tylko na mnie.
Kuźnice jak po końcu świata, bo i w sklepie i w barze obok byłem jedynym klientem. Szybka kawa i ruszam dalej. Nieco ze zdziwieniem zobaczyłem czynną kasę TPN-u przy wejściu, bo naokoło nikogo poza mną. Rozwidlenie szlaków na Nosal i Boczań i dopiero tutaj minąłem się z dwójką innych turystów.
To jest właśnie to niesamowite uczucie które ciągnie w góry o tej porze roku.
 
 
 

Nie ma krzyków i wrzasków szkolnych wycieczek, nie ma niedzielnych turystów okazujących swoją obecność na każdym kroku,
nie ma pozorantów idących w góry by pokazać się w nowym sprzęcie i głośno wyrażając swoją znajomość Tatr.
Nie było słychać zupełnie nic poza własnym oddechem i szczekaniem psa dochodzącym gdzieś z okolic Zakopanego.
Będąc już powyżej linii lasu na Skupniowym Upłazie, w oddali przeleciał czerwony Sokół TOPR-u przerywając na moment tą cudowną ciszę.
Ciszę która w połączeniu z piękną pogodą i super widokami, brzmi tak fantastycznie tylko tutaj, kilometr ponad doliną małopolski.
Przełęcz miedzy Kopami jest punktem gdzie niesamowita panorama z widocznością na 100 kilometrów zderza się z granią Tatr Wysokich.
Tu wyłania się Żółta Turnia i cała grań Orlej Perci a po lewej w oddali Tatry Bielskie i majestatyczny Hawrań.
 
 
 
 
 
Niespiesznie idę dalej napawając się tym wyjątkowym miejscem w zupełnej samotności.
Z każdym krokiem zbliżam się do Doliny Gąsienicowej i dopiero tutaj, oparci o ściany szałasu wygrzewają się w słońcu nieliczni turyści.
Zaglądam do prawie pustego Murowańca na ciepłą herbatę i ruszam dalej.
Od wejścia na szlak prowadzący do Czarnego Stawu Gąsienicowego idę już w cieniu, smagany porywami zimnego wiatru.
Przyjemne się skończyło, teraz przez najbliższe 2,5 godziny będzie tylko ładnie.
Tafla stawu pokryta lodem i warstwą śniegu, przecięta dwoma szlakami skracającymi drogę. Ja jednak wybieram tradycyjny niebieski szlak biegnący lewym brzegiem. Z kilku miejsc dochodzą głosy wspinaczy, te wyraźniejsze dochodzą ze ścian Zadniego Kościelca. Nasilają się także odgłosy młotka, co w otaczającej ciszy jest  okrucieństwem dla uszu.
Mijam odbicie żółtego szlaku na Granaty którym jeszcze nie tak dawno szedłem na Krzyżne. Kieruję się niezmiennie niebieskim szlakiem aż na Zawrat i dalej do 5 Stawów.
Podejście w okolice Zmarzłego Stawu nie jest już tak lajtowe jak w lecie ale do podstawy Zawratowego Żlebu poszło gładko.
Tu także wyjaśniło się pochodzenie dźwięków kucia lodu. To 8 osobowa grupa ćwiczyła wspinaczkę na lodospadzie.
Kilka głosów dochodziło także z filara pod Skrajnym Granatem.
 
 
 
 
nad Zmarzłym Stawem miłośnicy lodu i skały
 

Popstrykałem, posłuchałem i ruszam dalej. Dalej czyli na Zawrat na kreskę bo ktoś kto założył ślad na świeżym śniegu nie znał zapewne słowa "trawers".
Może być i na kreskę, pod warunkiem że krok zejścia odpowiada krokowi podejścia. Mijam 4 młodzieńców którzy byli na przełęczy i w drodze powrotnej zachwalają mi roztaczające się zeń piękne widoki.  Dla tych widoków corocznie odwiedzam Tatry dziesiątki razy. Dla tych widoków i "motyli w brzuchu" gotów jestem na każdy wysiłek. Taki wysiłek aż do skurczu mięśni zafundowałem sobie i tym razem. Niestety, odezwały się także wcześniejsze odmrożenia jakich dorobiłem się kilka lat temu tkwiąc po pachy 8 godzin w lawinie.
Ból, zmęczenie, brak czucia w palcach u stóp czy inne dolegliwości mijają, mija wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po wyjściu na przełęcz. Taki widok kładzie na łopatki nawet malkontentów i tych którym góry przeszkadzają bo zasłaniają widoki.
Krystalicznie czyste powietrze i panorama od Hawrania po Wołowiec. Sanktuarium dla nawiedzonych i straconych dla Tatr takich jak ja.
Tu, w takich okolicznościach i z takimi widokami, cały świat jaki został w dole przestaje się liczyć. Jestem ja i moje skały, tysiące lat temu wypiętrzone w sposób doskonały.
 
 
 
 
 

Zejście śladem wcześniejszych poszukiwaczy szlaku właściwego, w otoczeniu stada kozic skubiących zmarznięte źdźbła trawy na zboczach Kołowej Czuby.
Ostatnie tchnienia zachodzącego słońca malującego na złoto Kozi Wierch a na różowo niebo będące tłem dla Tatr Bielskich. Wciąż jestem sam, sam odkąd mijałem grupkę na wysokości Zmarzłego Stawu, po drugiej stronie grani. W ciszy, w nadciągającym zmroku docieram do odbicia szlaku zielonego nad Siklawę. Dopiero tutaj widzę kolejnego pasjonata robiącego ślad właśnie od Siklawy.
 
 
 

Stąd już zaledwie 10 minut do schroniska. Zaledwie bo mimo zmęczenia i mrozu, jest ta euforia zespolenia z miejscem magicznym i gdzieś w podświadomości żal że to już koniec .
Do schroniska docieramy w pewnej odległości od innego turysty, dającej nam tę intymność z górami.
Okna i światła schroniska są niczym latarnia morska. Podążając w ich kierunku wiemy że zawsze czeka tam na nas ciepło i atmosfera. Atmosfera jaka właśnie tutaj jest wyjątkowa.
Tu zawsze spotkać można kogoś znajomego a w takich warunkach i o tej porze roku już na pewno.
Kolejna okazja by spotkać tu znajomych i pasjonatów to finał WOŚP i Wielkanoc, a wiec do zobaczenia...




Skupniów Upłaz i widok na Małopolskę i Babią Górę



mimo że ten szlak przemierzam setki razy to i tak ten widok zawsze niezmiennie cieszy oczy i duszę



pusto w Murowańcu
 



jeszcze trochę...



ten obrazek potwierdza że tu wieje i jest mroźnie



Widoki jakie roztaczają się z przełęczy, łagodzą każdy wysiłek


 
Mimo że to dopiero 14,30 to słońce jest już nisko nad horyzontem



Na zboczach Kołowej Czuby stado kozic skubiące zmrożoną trawę



Różowe niebo nad Tatrami Bielskimi



i nareszcie jest, najbardziej lubiane schronisko w Tatrach



W schronisku ciepło i przytulnie. O tej porze roku niewielu jest przypadkowych turystów.
Prawie wszyscy to ludzie bardziej lub mniej związani z górami i atmosfera jest bardzo miła.



W Dolinie Roztoki śnieżnie a szlaki bardzo oblodzone



W niedzielę pogoda już się załamała i tak będzie przynajmniej do końca roku
 


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
opracowanie i foto Albin Marciniak
 

Pokrewne artykuły

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo [email protected]

Jeżeli chcesz wykorzystać materiały naszego autorstwa zamieszone na portalu skontaktuj się z nami: [email protected]