Szlak zimowy ze Szklarskiej Poręby przez Szrenicę, Śnieżne Kotły, Śnieżkę do Karpacza
Główny Szlak Sudecki
Ten bardzo popularny odcinek Głównego Szlaku Sudeckiego "jest niczym pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, na co trafisz...". Mowa oczywiście o pogodzie która tutaj jest szczególnie zmienna i nieprzewidywalna. To dotyczy głównie okresu letniego, ale czy w zimie jest inaczej ? Na pewno w trakcie silnych mrozów trwających kilka dni jest duża szansa na przejaśnienia. Popularność szlaku jest oczywiście uzależniona od pogody, al ei w pochmurne dni na szlaku i w schroniskach nie jest pusto.
Robiąc co pewien czas odskocznie od Tatr, bywałem tutaj już o każdej porze roku i wędrówkę tym szlakiem w każdych warunkach pogody. Był wiosenny miły deszczyk, letnia słoneczna spiekota czy jesienne kolorowe zachwyty. Bywały też zimowe wyjścia w śnieżną nicość... Warto jednak posłuchać Jana Kochanowskiego "Nie porzucaj nadzieje, Jakoć się kolwiek dzieje: Bo nie już słońce ostatnie zachodzi, A po złej chwili piękny dzień przychodzi"...*
Nadzieja to jedno a rzeczywistość jednak ma swoje plany, chociaż...
Wysiadając z pociągu Szklarska Poręba Górna skąd zazwyczaj wyruszam na szlak, miałem sporo słońca na niebie a tylko czapa chmur wisiała nad Szrenicą. Poprawiłem więc nieco przeładowany plecak i ruszyłem w dół. Tak w dół, bo aby dojść do początku szlaku zaczynającego się przy parkingu, należy zejść nieco do centrum a następnie mijając Krucze Skały przejść ruchliwą drogą do odcinka wiodącego lasem. Po pokonaniu nieco ponad 1,5 km mam ciszę. Ciszę na razie względną i oczywiście w zimie poza sezonem, bo w słoneczne weekendy a tym bardziej latem jest tutaj niczym na miejskim deptaku. Kolejne 1,5 km to odcinek prosty, wiodący przez las a kończący się przy Schronisku Kamieńczyk i oczywiście przy wodospadzie o tej samej nazwie. W zimie wodospad to w zasadzie sama nazwa bo wodna kaskada zamienia się w sporych rozmiarów lodospad.
Po mocno okrojonej nocy i 7 godzinach w 2 pociągach, jajecznica i kawa w Kamieńczyku była dobrą decyzją i nie musiałem już się spieszyć do schroniska na Hali Szrenickiej.
Co dosyć istotne, na całej trasie ważnym elementem są odpowiednie buty trekkingowe najlepiej wysokie, nad kostkę a w zimie z uwagi na często zawiany szlak, ochraniacze nazywane stuptutami zdecydowanie ułatwiają życie i poprawiają komfort. Zaspy stają się mniej groźne.
Wodospad Kamieńczyk w wersji lodowej
Choć oba schroniska dzieli zaledwie 2,5 kilometra, to droga jednak nieco się dłuży. Cytując klasyka, "nuda, nic się nie dzieje, kura, kaczka, drób, o droga na Ostrołękę..." Tak to wygląda w zimie, gdy wszystko jest szczelnie przykryte grubą warstwą białego puchu a słońce chowa się za chmurami.
Wiosną spod śniegu ukaże się kilka miejsc które potrafią zatrzymać na dłuższą chwilę. Ale to dopiero od wiosny, a teraz najbliższy przystanek na Hali Szrenickiej.
Szlak do schroniska na Hali Szrenickiej jest prosty i po wyjściu z lasu na otwartą przestrzeń nie sposób się zgubić, nawet w zadymce śnieżnej i totalnej bieli z każdej strony. Takie warunki zastały mnie po wyjściu z linii lasu. Absolutne zero widoczności. Obrany kierunek na wprost doprowadził mnie do schroniska, w którym już przy barze, kilku narciarzy uzupełniało płyny. W korytarzu oraz przed schroniskiem narty, dużo nart. Wszak obok mamy dwa wyciągi narciarskie i całkiem fajne trasy. W takich warunkach zdecydowałem się na kwaśnicę, ciepłą i orzeźwiającą. Na wszelakie grzańce nie ten czas i nie to miejsce. Ruszam dalej bo i drogi kawałek jeszcze przede mną.
Wychodząc na zewnątrz dostałem wietrzną dawkę przypominającą a wzrok ponownie zagubił się w totalnej bieli. Tutaj także obrałem kierunek trasy zapisanej w pamięci podczas wcześniejszych wizyt. Idąc niespiesznie nieco pod górę i w lewo, wiedziałem że przecinam stok narciarski a uświadamiali mi to parokrotnie narciarze wyłaniający się z białej nicości. Swoją drogą, trzeba być mocno zafiksowanym by czerpać przyjemność jazdy w takich warunkach ...
Trzy Świnki, Twarożnik, Czeska Budka czy wiele innych formacji skalnych potrafią zachwycić swoimi kształtami i zatrzymywać wielu do bliższego kontaktu. Tym razem z całego okazałego zestawu dostałem jeden deser - kamienie zacnie oszronione. Także Łabski Szczyt minąłem niezauważenie, idąc od tyczki do tyczki jakie w zimie wyznaczają szlaki w Karkonoszach. Tak oto staję przed budynkiem zbudowanym na skraju Śnieżnych Kotłów. A Śnieżne Kotły tym razem mocno zakotłowały i śniegu ci tutaj dostatek. Mrozu także wraz z silnym wiatrem, co w tym miejscu jest raczej normą niż niespodzianką.
Miało być veni vidi vici ale tym razem tylko przybyłem, bo nic nie zobaczyłem... 6,5 km od Hali Szrenickiej dołożyłem i po raz kolejny rakiety śnieżne na nogi założyłem. Ruszam dalej.
Śnieżne Kotły
Śniegu coraz więcej a i szlak zrobił się bardziej wymagający, biorąc pod uwagę warunki, temperaturę i wzmagający się wiatr. W zimie szlak od Śnieżnych Kotłów w kierunku Wielkiego Szyszaka nie prowadzi w lewo, tuż przy tarasie widokowym, ale ze względów bezpieczeństwa i zagrożenia lawinami odbija w prawo i łagodnie poniżej szczytu prowadzi na Czarną Przełęcz. Poza schroniskami jest to jedyna chatka biwakowa "Pod Smielczem". Tym razem skorzystałem z gościnności tego schronienia, by nie walcząc z wiatrem spokojnie napić się kawy. W środku zastałem trzech Czechów którzy po dojściu z dolin, tutaj zakończyli dzisiejszą wędrówkę i po odpoczynku ruszyli w drogę powrotną. Ja kontynuowałem swoją wędrówkę w zaplanowanym kierunku.
Muźskè Kameny nieco dalej Śląskie Kamienie i wiele innych kamieni... Tych na tym szlaku nie brakuje. Potężne zamczysko było by z czego zbudować. Tylko ten wiatr i mróz mało książęcy... Mija kolejna godzina dreptania z plecakiem który z niewiadomych powodów staje się coraz cięższy... Dochodzę w końcu do Petrowej Budy. Duży budynek i chyba nie bez powodu nazwany budą, bo nigdy nie udało mi się zastać tego czegoś otwartego, choć to ponoć restauracja ... Idę więc dalej.
Aleja wiodąca od Petrowej Budy na Przełęcz Karkonoską
Petrowej Budy prowadzi długa prosta aleja wiodąca na Przełęcz Karkonoską z przejściem granicznym i cywilizacją. Tak, cywilizacją bo od strony Czeskiej kursuje tutaj regularna linia autobusowa a pod dużymi obiektami noclegowymi i gastronomicznymi parkują samochody osobowe.
Kilkaset metrów powyżej, pośród padającego śniegu widać już mój cel na dzisiaj, czyli Schronisko Odrodzenie. Zapada wieczór, wiatr traci na sile i robi się ciszej. Ostatnie kroki i jestem u celu.
Przełęcz Karkonoska
Od Śnieżnych Kotłów przeszedłem kolejne 7 kilometrów. Od wyjścia z pociągu w Szklarskiej Porębie do schroniska Odrodzenie uzbierało się prawie 18 kilometrów, w tym 1009 m podejścia i 400 m zejścia. Nudy na szlaku nie było choć z widokami tym razem Matka Natura była bardzo oszczędna. No cóż, nie co dzień jest niedziela i nie co dzień mam dzień dziecka. Będzie lepiej. Na razie ruszam do baru na zasłużony schabowy i zupkę chmielową. Kilka osób na dużej jadalni. Ogólnie cisza, czyli to po co zawsze wyruszam w góry. Takie warunki to ja rozumiem... nie dla gawiedzi lubiącej tłok i zgiełk, przeplatany muzyką z telefonów i nawoływaniem się ponad głowami innych. Noc nadchodzi szybko, podobnie jak sen po ciężkim dniu. Jest zmęczenie, przyjemne zmęczenie i zadowolenie z mijającego dnia. Kurtka i spodnie wymagały lekkiego suszenia by nazajutrz nie iść w wilgotnych. Zdecydowanie gorzej mają ci, który na takie szlaki wybierają się w dżinsach. To zdecydowanie najgorszy wybór.
Schronisko Odrodzenie
Poranek nieco inny niż wczorajszy a za oknem widoki zdecydowanie lepsze i dające nadzieję na lepszy dzień. W schronisku na każdym piętrze są czajniki, więc gorąca kawa na otwarcie drugiego oka została załatwiona bez zbędnego schodzenia do baru i oczekiwania w kolejce. Przy okazji zrobiłem także kawę w termosie na dalszą drogę. Kolejny rzut okiem za okno i jest... pojawiło się słońce miło podkreślające zbocza Wielkiego Szyszaka. Szybkie pakowanie i czas ruszać na wschód.
Południowe i wschodnie zbocza Wielkiego Szyszaka
Przełęcz Karkonoska i schronisko po stronie Czeskiej.
Po wyjściu z ciepłego schroniska mocne orzeźwienie na dzień dobry. Mrozik trzyma ale jest bezwietrznie. Na niebie coraz więcej błękitu a to działa bardzo budująco. Trochę podejścia na Mały Szyszak a potem już z górki a w zasadzie po prawie równym terenie. Na tym odcinku aż do Śnieżki nie ma znaczących przewyższeń, więc idzie się przyjemnie. Taki teren wykorzystują także skiturowcy którzy w kilku grupkach mnie mijają. To głównie Czesi którzy mają tutaj najbliżej
Słonecznik - rozwidlenie szlaków
Śnieg przyjemnie chrzęści pod butami, słońca coraz więcej a przede mną Słonecznik. Formacja skalna będąca rozwidleniem szlaków, miejscem odpoczynku i świetnym punktem widokowym. Stąd prowadzi w dół żółty szlak do Karpacza który łączy się z Głównym Szlakiem Sudeckim którym podążam na Śnieżkę. Stąd też już widać Śnieżkę jak i piękną panoramę na całą Kotlinę Jeleniogórską. Dla wielu osób wypoczywających w Karpaczu, dojście do Słoneczników jest punktem docelowym, stąd i dzisiaj jest tutaj spora grupka osób. Wiosną posiedziałem tutaj znacznie dłużej a teraz nawet się nie zatrzymywałem, poza kilkoma sekundami na zdjęcia. Kocioł Wielkiego Stawu i inne punkty widokowe w zimie są niedostępne, gdyż szlak zimowy przebiega znacznie wyżej, będąc sporo oddalony od niebezpiecznej krawędzi urwiska.
Po około 2 godzinach marszu docieram do "Spalonej Strażnicy" punktu skrzyżowania szlaków na Równi pod Śnieżką. Poziom przyjemności nieco opadł a to za sprawą sporej ilości turystów zachęconych słońcem. Niestety tak już wyglądał cały szlak aż na Śnieżkę. Nie sposób było tego ominąć bo sznurek ciągnął się aż na sam szczyt. Mijając jedną rodzinkę omawiającą rodzinne problemy licząc na przygodnych słuchaczy, dochodziłem do rodzinki z nadmiernie aktywnymi dziećmi chcącymi by słyszano ich także w Karpaczu. Po takich atakach dźwięków wszelakich przychodziła kolej (wielokrotnie za często) na właścicieli czworonogów. Nic to że wiele innych osób idących obok czy mijających a psy sporych rozmiarów z właścicielami bez wyobraźni i odpowiedzialności. Na kilkanaście psów jakie minąłem na tym odcinku, tylko dwa były na smyczy a żaden nie miał kagańca. To że doszło do walki dwóch obcych psów, na właścicielach nie zrobiło to zbytniego wrażenia. Ot psy sobie poszalały, a że na szlaku obok wiele osób w tym dzieci ? Co tam... wolno im a na szlaku brak jakiejkolwiek kontroli ze strony parku (na całym odcinku nie spotkałem nikogo z KPN).
Śnieżka, obiekt westchnień polujących na słynne wschody i zachody słońca, ośnieżone i wyrzeźbione silnym wiatrem dyski przypominające UFO a będące siedzibą obserwatorium meteorologicznego. Tym razem wierzchołek szczelnie otulony gęstą mgłą z widocznością prawie zerową. Do baru po Czeskiej stronie szczytu kolejka jak po darmowe pierogi na wigilii dla ubogich w Krakowie.
Na Śnieżce bywałem wielokrotnie, znam więc całość z lepszych dni, wraz z rozległymi widokami na Czechy i Polskę w promieniu wielu kilometrów. Ruszam więc w dół, szukając lepszych widoków. Po wyjściu ze schroniska Odrodzenie przedreptałem ponad 9 km a to jeszcze nie koniec na dzisiaj.
Schronisko Dom Śląski
Po drodze ponownie mijam schronisko Śląski Dom w którym zdarzało mi się nocować. Tym razem przechodzę obok nie wstępując nawet do bufetu. Oblężenie zapowiadające stanie w długiej kolejne skutecznie zniechęciło. Malowniczy szlak ze Śnieżki biegnie przez Czarny Grzbiet na Przełęcz Okraj z drogowym przejściem granicznym i fajnym schroniskiem, ale tym razem mam inne plany i odpuszczam ten odcinek.
Czarny Grzbiet którym wiedzie szlak ze Śnieżki na Przełęcz Okraj
Wracam do "Spalonej Strażnicy" punktu skrzyżowania szlaków na Równi pod Śnieżką by tym razem odbić w prawo i zejść niebieskim szlakiem w kierunku Strzechy Akademickiej. Od tego schroniska do słynnej Samotni jest już zaledwie 10 minutowe zejście, ja jednak nie zatrzymuję się nigdzie i ruszam żółtym szlakiem w kierunku Dzikiego Wodospadu. Ta sztuczna zapora tworząca malowniczy wodospad a w zimie także i lodospad, znajduje się obok wejścia na teren parku oraz obok kolei linowej na Kopę tuż pod Śnieżką.
Kierując się do centrum Karpacza, idę jeszcze słynnym odcinkiem drogi gdzie samochody "na luzie" toczą się pod górkę. Miejsce anomalii grawitacyjnych w Karpaczu działa na kierowców, co zaobserwowałem przystając na chwilę. Wiele pojazdów zwalniało na wysokości tablicy informacyjnej i liczyło na natychmiastową spektakularną jazdę pod górę bez użycia biegu i gazu. Czy się udawało ? warto sprawdzić osobiście przy najbliższej okazji.
Po kilkunastu minutach docieram do centrum Karpacza Biały Jar Rondo, skąd bardzo łatwo dojechać do Jeleniej Góry czy Kowar.
Dzisiaj przeszedłem ok 18 km a w sumie od wyjścia z pociągu na stacji Szklarska Poręba Górna, GPS pokazał 36 km.
Czy będą kolejne wypady w Karkonosze ? Bez wątpienia tak, bez względu na porę roku, nieprzewidywalną pogodę i wielogodzinny dojazd. Jednak zawsze staram się unikać wakacji, ferii zimowych i długich weekendów. W ciszy wędrówka ma zupełnie inny smak. Smak gór i przyrody a nie miejskiego zgiełku wciśniętego pomiędzy drzewa i skały.
Szlak na odcinku od Schroniska Odrodzenie do Słonecznika.
Urwisko i nawisy śnieżne nad Kotłem Wielkiego Stawu.
Na szlaku znajduje się 7 schronisk w których można przenocować i się posilić.
Planując nocleg warto jednak wcześniej dokonać rezerwacji. Popularność szlaku powoduje duże zainteresowanie obiektami.
opracowanie & foto: Albin Marciniak