Bonjour Paryż! - praca konkursowa

Bonjour Paryż! Czyli intensywny weekend w mieście zakochanych.

Agata Stadnicka-Kwiecień

Paryż od zawsze był dla mnie wymarzoną destynacją, miastem z oczywistych względów kojarzącym się z modą, ale też mieszanką wielobarwności, kultury, sztuki, no i miejscem, o najpiękniejszym języku na świecie (jest to oczywiście czysto subiektywna ocena). Miasto miłości zrobiło na mnie ogromne wrażenie już podczas przygotowań do podróży – „tyle rzeczy do zobaczenia i tylko 48h! Czy zdążę zobaczyć wszystko, o czym marzę?!” – pytałam męża, a ten odpowiadał: „Jeśli nie zdążymy, to pojedziemy jeszcze raz” (uwielbiam <3). Nigdy nie lubimy wydawać zbyt wiele na np. noclegi, wolimy zaoszczędzoną kwotę wydać na miejscowe jedzenie lub atrakcje, dlatego na forach poszukiwałam ciekawych opcji. I znalazłam: noclegi u sióstr Nazaretanek, bardzo przez Internautów polecane. Zadzwoniłam, okazało się, że siostry nie dość, że mówią po polsku, to w dodatku z chęcią przyjmą nas pod swoim dachem. Do Paryża dostaliśmy się samolotem (nawiasem mówiąc, bilety na tanie linie lotnicze sprezentował mi mąż, zaznaczając, że na urodziny mam wybrać restaurację – „Po co więc ta koperta?” – pomyślałam, a później przecierając oczy ze zdumienia /i wzruszenia/ zaczęłam się zastanawiać, co zjemy w jednej z francuskich restauracji...☺ ). Wylądowaliśmy późnym wieczorem na lotnisku w Beauvais, stamtąd mieliśmy już zamówiony transfer do naszego miejsca noclegowego (polski przewoźnik, któremu zapłaciliśmy 20€ w dwie strony okazał się przemiłym człowiekiem, który przekazał nam przy okazji bardzo wiele przydatnych informacji). Na miejscu, u sióstr Nazaretanek okazało się, że mamy całe mieszkanie do dyspozycji – warunki były skromne, ale było czysto i bardzo blisko do lokalnej kolejki RER B. Czas dojazdu do ścisłego centrum to zaledwie 20 minut, więc było warto. Dzień 1 rozpoczęliśmy wcześnie i intensywnie. Jeszcze w Polsce zaplanowałam wszelkie trasy i bilety na komunikację, także na miejscu nic nas nie zaskoczyło – kupiliśmy bilety weekendowe na komunikację miejską strefy 1-3 (czyli ścisłe centrum). Dzięki temu zaoszczędziliśmy dużo czasu i nie musieliśmy martwić się o bieżące kupowanie biletów. Pierwszy punkt na liście to Pantheon, gdzie
pochowano m.in. Marię Skłodowską-Curie czy Victora Hugo. Stamtąd piechotą przeszliśmy pod Biblioteque Sainte-Genevieve, a później również spacerem udaliśmy się do słynnej Katedry Notre- Dame. Wstęp do wszystkim znanej Katedry jest bezpłatny (oprócz wieży), a o jej cudownej architekturze nie będę się rozpisywać. Obeszliśmy wysepkę, zahaczając o Pont Neuf (najstarszy most Paryża) i park Square du Vert-Galant, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć miasto z innej perspektywy.
Następnie udaliśmy się do metra, swoją drogą w Paryżu chyba nie da się zgubić – wszystko jest bardzo intuicyjnie rozpisane, mapki przejrzyste, a ludzie w razie wątpliwości – pomocni. Po drodze do metra wrzuciliśmy kilka centów do Fontanny Św. Michała, która miejmy nadzieję, spełni wymyślone wtedy życzenia. Metrem dojechaliśmy do Esplanade des Invalides, przeszliśmy ogrodami do Musee de ‘Armee i Kościoła du Dome, gdzie znajduje się grób Napoleona.

1

 

Muzeum natomiast zawiera obszerną kolekcję sztuki militarnej. Kolejnym przystankiem były pola marsowe, do których dotarliśmy miejskim autobusem (zaledwie kilka przystanków). W lokalnej piekarni zakupiliśmy croissanty i z ochotą dotarliśmy do kolejnego symbolu miasta tj. Wieży Eiffla.

2

 

Chyba nie muszę wspominać, że były to najlepsze croissanty, jakie kiedykolwiek miałam okazję próbować! Być może udzieliła mi się atmosfera tego miejsca, widok metalowej konstrukcji, a może były naprawdę najlepsze? Odstaliśmy sporo w kolejce, ale udało się wjechać na górę, skąd mogliśmy podziwiać niesamowitą panoramę miasta mody i miłości.

3

 

Po zejściu na dół pozwoliliśmy ostygnąć emocjom, popijając pyszną i gorącą kawę w niedalekiej kawiarni. Pamiętam, że wtedy czas jakby zatrzymał się w miejscu, a my delektowaliśmy się widokiem ludzi spieszących do pracy i turystów przeglądających mapy i przewodniki. Szkoda, że ta chwila nie mogła trwać dłużej, ale w końcu lista atrakcji była długa, udaliśmy się więc na zatłoczony Plac Trocadero, skąd Wieża Eiffla również pięknie się prezentuje.

4

 

Następnie udaliśmy się metrem pod Łuk Triumfalny, który zresztą mogliśmy podziwiać wieczór wcześniej podczas transferu z lotniska.

5

 

Nieco zgłodnieliśmy, więc aby się posilić wybraliśmy lokalną pizzerię (tak, jesteśmy amatorami pizzy), a do picia zamówiliśmy francuskie wino, które było lepsze od tejże pizzy! Na mojej liście było również Centrum Lafayette, o którym próżno szukać informacji w przewodnikach. Jest to centrum handlowe, które ma tak pięknie zdobioną kopułę, że dech zapiera w piersiach i uważam, że zdecydowanie warto poświęcić chwilę, żeby to zobaczyć.

6

 

Kolejny przystanek to obowiązkowy Moulin Rouge, którego chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Czerwony Młyn to kolejna charakterystyczna uciecha dla oka, niestety wstępy na występy kabaretowe rozpoczynają się od 100 €/os., co troszkę przekraczało nasz ówczesny budżet.

7

 

Z małym rozczarowaniem powędrowaliśmy w stronę dzielnicy Montmarte, gdzie uliczni artyści i rzemieślnicy tworzą obrazy i inne elementy sztuki przez duże S. A Bazylika Sacre-Coeur tzw. Biała Bazylika pięknie kontrastuje na tle błękitnego nieba, robiąc jeszcze większe wrażenie niż Katedra Notre Dame.

8

 

Pokręciliśmy się trochę po uroczych uliczkach poniżej Bazyliki, a później zafundowaliśmy sobie wieczorny rejs po Sekwanie – było warto, bo atrakcja nawet zimą rozgrzewa serca. Uwielbiam oglądać duże miasta wieczorem, gdy są tak pięknie oświetlone, a tego dnia Wieża Eiffla była dodatkowo doświetlona ślicznymi lampkami, których blask mam do tej pory w pamięci. Plan na ten dzień został wykonany, ale z moim niedosytem nie mogliśmy wrócić do domu. Wymyśliłam, żeby zjeść moją urodzinową kolację gdzieś nieopodal Moulin Rouge i jeszcze przez chwilę podejrzeć nocne życie francuzów, ładując baterie w kameralnej knajpce na uboczu.

Dzień drugi stał pod znakiem muzeów. Bardzo chcieliśmy zobaczyć Luwr, wybraliśmy się więc w pierwszej kolejności pod Palais du Louvre. Chyba nigdy nie widziałam takiej kolejki. Ba! Nigdy w takiej kolejce nie stałam.

9

10

 

Był to dzień darmowego zwiedzania (pierwsza niedziela miesiąca), z którego nie tylko my chcieliśmy skorzystać. Na szczęście kolejka w miarę szybko się przemieszczała i już po chwili byliśmy wewnątrz (wskazówka: kolejka w podziemiach jest zdecydowanie mniejsza niż ta przed charakterystyczną szklaną piramidą na zewnątrz). Muzeum jest gigantyczne i w ciągu kilku godzin nie ma szans przyjrzeć się wszystkim eksponatom z uwagą. My zresztą nie należymy do amatorów sztuki, dlatego skupiliśmy się na najważniejszych dziełach, jak Mona Lisa (obraz nie zrobił na mnie dużego wrażenia), Wenus z Milo, Nike z Samotraki, obrazy Rafaela czy Carravaggia. Paryż jest miastem miłości i mody – o tym już wspominałam, ale jest też miastem muzeów. Zdecydowaliśmy się zobaczyć jeszcze Musee d’Orsay – kolejka również była spora, pewnie przez darmowy wstęp. Jest to muzeum, gdzie można podziwiać sporą kolekcję obrazów Moneta oraz innych impresjonistów. Po takiej uczcie dla zmysłów, czas na ucztę dla ciała. Nie byliśmy wymagający – wybraliśmy pobliską knajpkę z francuskim jedzeniem. Następnie dotarliśmy do Place du Carrousel, a później Place de la Concorde.

11

 

Nasz ostatni spacer to Petit Palaisi Grand Palais – kolejne muzeum i hala wystawowa, ale odpuściliśmy sobie zwiedzenia ich wnętrz na rzecz Jarmarku Bożonarodzeniowego, który akurat był rozłożony. Popróbowaliśmy grzanego wina i francuskich serów, delektując się przy tym słuchaniem języka miłości, aż w końcu udaliśmy się do Port Maillot, skąd odebrał nas opłacony wcześniej przewoźnik i przetransportował na lotnisko.
Moje wrażenia: Paryż jest pięknym miastem, obfitującym w różnorodną rozrywkę. Najbardziej moje oczy cieszyli lokalni artyści, tworzący na ulicach. Lubię też przyglądać się ludziom, którzy byli wyjątkowo ładnie i modnie ubrani, poruszali się z klasą i lekkością, a ich rozmów (mimo że ich nie rozumiałam) mogłabym słuchać nieprzerwanie. Melodyjne miasto miłości, mody i muzeów stanie jeszcze kiedyś przede mną otworem, tym razem zagłębie się w tajemnicę tego miejsca i jej nieturystyczne oblicze...

Pokrewne artykuły

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo [email protected]