Salar de Uyuni - spełnienie marzeń!
Aleksandra Swoboda
Planując podróż na północ Chile, tj. na pustynię Atacama, tworzył nam się w głowie także pomysł odwiedzenia największego solniska świata. Mowa o Salar de Uyuni w Boliwii. Z miejscowości Calama znajdującej się na pustyni Atacama już tylko 8 godzin autobusem dzieliło nas od Uyuni, skąd organizowane są wycieczki na tę pustynię. Skorzystaliśmy z 3- dniowej wersji wycieczki. Samą pustynię zwiedza się już pierwszego dnia, a pozostały czas jest przeznaczony na cmentarzysko pociągów, laguny z flamingami, gejzery i ciekawe formacje skał powulkanicznych.
Obawialiśmy się pogody, ale było idealnie! Od października do kwietnia można podziwiać Salar de Uyuni w wersji mokrej z efektem lustra. W tym miejscu ze względu na tysiące kilometrów kwadratowych płaskiego terenu można bawić się z perspektywą, co my również zrobiliśmy na załączonych zdjęciach. Pomysłów na nie jest mnóstwo, ale wierzcie nam, że fota bez wyszukanej pozy w takim miejscu i tak wygląda obłędnie!
Pytanie kluczowe - na własną rękę czy z agencją?
Zanim zdecydowaliśmy się na wybór wycieczki, też zadaliśmy sobie to pytanie. Pewnie, że wolelibyśmy na własną rękę. Tylko, że nie mamy swojego auta, a wynajem samochodu w Boliwii nie jest tani. Jest nieopłacalny wobec cen, które oferują nam agencje. Myśleliśmy o wypożyczeniu samochodu w Chile i przekroczeniu nim granicy z Boliwią. Żadna z firm, które znaleźliśmy, nie zgadzała się na wjazd do Boliwii. Rozważając to wszystko, zdecydowaliśmy, że najprostszym i najtańszym sposobem na Salar będzie wycieczka zorganizowana. Zapłaciliśmy 680 bolivianos za osobę za udział w 3-dniowej wycieczce zorganizowanej na Salar de Uyuni. Dodatkowo płatne było 150 bolivianos od osoby za wejście do Parku Narodowego Eduardo Avaroa i 6 bolivianos za korzystanie z gorących źródeł. Jedzenie i noclegi były wliczone w cenę.
Program wycieczki na Salar de Uyuni
Spotkaliśmy się przy agencji turystycznej Giselle Tours, gdzie zakupiliśmy wycieczkę i w 6- osobowym składzie (sześciu uczestników wycieczki plus kierowca, który był jednocześnie przewodnikiem) udaliśmy się najpierw na cmentarzysko pociągów. Na tym cmentarzysku znajdują się pozostałości po pociągach, które w latach 70/80-tych służyły do przewozu minerałów z Boliwii do Chile. Tam spędziliśmy 40 minut i następnie udaliśmy się do kluczowego punktu całej wycieczki.
Na Salar de Uyuni dotarliśmy pierwszego dnia popołudniu i zostaliśmy tam aż do zachodu słońca. Mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby cieszyć się pobytem na solnisku. Jeden raz zmieniliśmy położenie na Uyuni, docierając do miejsca, gdzie znajduje się pomnik upamiętniający pierwszy przejazd rajdu Dakar przez Uyuni, a tuż za nim budynek z soli, który niebawem będzie hotelem. Dziś jest budynkiem muzeum, które można zwiedzić i skorzystać z toalety za 5 boliovianos od osoby (ok. 3 zł od osoby).
Nocowaliśmy tuż przy solnisku w hostelu z soli i to był jeden z ciekawszych noclegów w naszych podróżach. Zarówno cały domek jak i jego umeblowanie było wykonane z soli. Z soli była podłoga i ściany, stoły i krzesła w jadalni, a nawet łóżko, na którym spaliśmy! Prysznic był dostępny i kosztował 15 bolivianos od osoby. W całym hosteliku był tylko 1 prysznic, więc warto wcześniej się ogarnąć, żeby nie czekać w kolejkach. Dzięki tak bliskiej odległości od pustyni kolejnego dnia z samego rana udaliśmy się tam również na krótką sesję.
Jak zrobiliśmy zdjęcia z perspektywą na Salar de Uyuni?
Aparat położyliśmy na ziemi tam, gdzie nie było mokro (zdjęcia muszą być zrobione z poziomu pustyni). Jedno z nas stawało blisko urządzenia, wówczas druga osoba kilka metrów dalej. Korzystając z aplikacji, łączyliśmy przez WiFi telefon z aparatem, tak, by móc kontrolować efekty na zdjęciu. Na telefonie klikaliśmy przycisk, którym robiliśmy zdjęcie z aparatu. Każde ujęcie powtarzaliśmy, niektóre wiele razy, tak, by były jak najdokładniejsze!
Drugiego dnia zwiedzamy 4 pięknie położone laguny, w których naturalnie żyją flamingi. Temperatura powietrza wraz z każdą kolejną laguną była odczuwalnie niższa, a to dlatego, że nabieraliśmy wysokości.
W Parku Eduardo Avaroa widzieliśmy też niezwykły piaskowy twór, który jest nazywany Arbol de Piedra, tj. skalnym drzewem. Zostało ono wyrzeźbione w całkowicie naturalny sposób, dzięki sile wiatru, która w wulkanicznych skałach wytworzyła taką drzewopodobną figurę. Proces, który tu zachodzi, fachowo nazywa się erozją eoliczną.
Tego dnia nocowaliśmy w hostelu, który pozostawiał wiele do życzenia. Tutaj nie korzystaliśmy z prysznica, choć teoretycznie był dostępny (ponoć nie dysponował ciepłą wodą, jak obiecywano, a trzeba było by zapłacić za niego 10 bolivianos). Ostatni dzień wycieczki rozpoczęliśmy jeszcze przed świtem, tak, aby na wschód słońca dotrzeć do gejzerów. Im wcześniej, tym lepiej, bo ich aktywność jest wtedy największa.
Kolejnym punktem były źródła termalne, w których za dodatkowe 6 bolivianos od osoby można wykąpać się w gorących basenach. W tym miejscu dotychczasowa grupa dzieliła się na dwa samochody; jeden jadący z powrotem do Uyuni i drugi do granicy z Chile. My wsiadaliśmy w ten drugi. Po drodze do granicy zatrzymaliśmy się jeszcze przy jednej lagunie, po czym pędem kierowaliśmy się do granicy.
Wizyta na Salar de Uyuni była naszym spełnieniem marzeń. Byliśmy tym bardziej szczęśliwi, bo pogoda nam wtedy towarzysząca była idealna. Polecamy Wam obrać ten kierunek w podróży po Ameryce Południowej, bo wrażenia są niesamowite!