Uganda – perła Afryki Wschodniej

Uganda – perła Afryki Wschodniej

Kampala - mekka backpakerów Afryki Wschodniej

 

  Wybierając się do Ugandy bardzo często mamy w głowie historię Idi Amina, krwawego dyktatora sportretowanego w filmie „Ostatni Król Szkocji”. Te czasy dawno już jednak minęły, Uganda otworzyła się na turystykę, choć dalej pozostaje w cieniu takich destynacji jak Kenia czy Tanzania. To niestety błąd, bo Uganda ma, oprócz dostępu do morza, wszystko to co oferują dwa powyższe kraje a nawet więcej. To więcej to możliwość bliskiego spotkania z gorylami górskimi oraz fantastycznych mieszkańców. Co zatem warto zobaczyć w Ugandzie?

 

Kampala - dworzec autobusowy

 

Kampala – afrykańskie vibrant city

Kampala to jedno z bezpieczniejszych wielkich miast Afryki Wschodniej. I często mekka backpakerów z różnych części świata. Podczas mojego pobytu jednak, nie spotkałem w mieście żadnego białego.

W Kampali zatrzymałem się w jednym z najlepszych hoteli w mieście – 5* Kampala Serena Hotel. Sam hotel to miejsce niesamowite. Zbudowany w dziewięć miesięcy w 1975 roku przez Idi Amina jako The Nile Hotel, okryty był złą sławą jako miejsce, w którym kwaterowały tajne służby tego dyktatora. Udało mi się wynegocjować świetne stawki z tą ekskluzywna kenijska siecią hotelarską. Recepcjonista do tego stopnia nie dowierzał, że pokój kosztował tylko tyle ile zapłaciłem, iż sfotografował na wszelki wypadek treść e-maila z potwierdzeniem rezerwacji.

Samo miasto najlepiej zwiedzać na pieszo, ewentualnie dojeżdżając w dalsze miejsca na motocyklu zwanym boda boda, który pełni funkcję lokalnej taksówki. Przyznać trzeba, że zajęcie pozycji pasażera na tym motorku wymaga niemałej odwagi. Zresztą na samych boda boda wożone jest wszystko. Na mnie największe wrażenie zrobił przewóz dwóch żywych kóz leżących na nogach pasażera. 

Kampala nie jest miastem turystycznym, z wieloma zabytkami. Najcenniejsza w Kampali jest atmosfera tego miasta i jej poczucie powinno być głównym celem spacerowicza. Zresztą miejsc rzeczywiście wartych odwiedzenia w Kampali nie znajdziecie w żadnym dostępnym na rynku przewodniku. 

Najpierw warto się udać na najstarszy targ żywności w mieście – Owino Market. Kobiety obierające zielone banany, nazywane platanami, smażące wszelkiej maści mięso i tilapie, handlujące smażoną szarańcza i larwami to widok codzienny tutaj. Wszędzie pełno też ulicznych kaznodziejów. Z Biblią w ręku odtwarzają niekończący się monolog religijnych wersetów, zupełnie nie zwracając uwagi na to, czy mają jakichkolwiek słuchaczy.

Potem kolejne, bardzo już specyficzne targowisko na nigdy niedokończonym stadionie Nakivubo. Klimat tego targowiska przypomina nieodparcie Stadion X-lecia w latach 90-tych dwudziestego wieku w Warszawie. Można tu kupić wszelką możliwą odzież i materiały. Warto również zajrzeć do schowanej nieco na uboczu świątyni hinduskiej czy Narodowego Meczetu im. Kadafiego, bo to dawny dyktator Libii opłacił jego budowę.

Najciekawsze miejsce w Kampali to chyba jednak dworzec autobusowy. Oczywiście nie ma on nic wspólnego z dworce w europejskim tego słowa znaczeniu. Jest to wielki plac, na którym w pozornym bezładzie stoją setki, jeśli nie tysiące mikrobusów określanych mianem taxi. Każdy, zgodnie z licencją może zabrać do 14 pasażerów. Jak łatwo się domyślić zwykle jest ich wielu więcej. I co najciekawsze w tym zorganizowanym chaosie, każdy lokalny podróżujący z łatwością jest w stanie odnaleźć swojego przewoźnika, sami zaś kierowcy potrafią sprytnie manewrować pomiędzy innymi pojazdami. Na sam dworzec najlepiej spoglądać ze wzgórza, wtedy zobaczymy jak on funkcjonuje, jak poruszają się ludzie i pojazdy.

I na koniec warto jeszcze wspomnieć o grobowcach królów Bugandy – Kasubi Tombs. Zostały one wpisane na listę UNESCO, ale w 2010 roku gwałtowny pożar je zniszczył. Miejsce to zostało następnie wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa w Zagrożeniu, co umożliwiło opracowanie ambitnego programu odbudowy. I UNESCO już po moim powrocie z Ugandy, bo we wrześniu 2023 uznało ich rekonstrukcję za zakończoną sukcesem. Znowu można je zwiedzać.

 

 

Ziwa - nosorozec

 

Ziwa, czyli na przekór kłusownikom

Do sanktuarium nosorożców w Ziwa warto zajechać w drodze z Kampali do Parku Narodowego Wodospadów Murchisona. To miejsce położone jest ok 170 km od Kampali. Nosorożce żyją tam na ogrodzonym terenie o powierzchni 70km2, chronionym drutem pod napięciem oraz przez uzbrojonych po zęby strażników. Rezerwat ten utworzono w 2001 roku z zamiarem reprodukcji nosorożców i stopniowym ich przywracaniem naturze. Pierwsze nosorożce białe zakupiono w Kenii i w USA. Pierwsze młode przyszło tam na świat w 2009 roku. Obecnie jest tam 40 sztuk tych zwierząt, a pierwsze wkrótce mają trafić do Parku Narodowego Wodospadów Murchisona. Miejmy nadzieję, że nie padną tam łupem kłusowników.

Po rezerwacie poruszamy się na pieszo z uzbrojonym strażnikiem. W zależności od tego, gdzie w danym momencie znajdują się zwierzęta, wędruje się kilkadziesiąt minut, czasem może godzinę, aby je wytropić. Widok bywa zaskakujący. W moim przypadku, pod wielki rozłożystym drzewem leżały jakby wielkie szare głazy. Po podejściu bliżej okazało się, że to siedem odpoczywających w cieniu drzewa nosorożców. Można spokojnie poruszać się w odległości około 15-20 metrów od nich. Słyszą nas, ale póki nie czują się zagrożone, nie reagują. To jest niesamowite jak blisko można podejść do tych niebezpiecznych zwierząt. Spędziliśmy nimi około 40 minut obchodząc drzewo dookoła. Było tam kilka samic i młodych samców. Nosorożce białe żyją bowiem samotnie lub w grupach dochodzących do kilkunastu osobników (ale są to głównie samice z młodymi). Samce żyją samotnie.

Po wizycie w Ziwa warto zatrzymać się w lokalnej restauracji Kabalenga. Jest tam z pewnością najlepsza kuchnia w okolicy i najszybszy Internet w całej Ugandzie.

 

 

Wodospady Murchisona

 

Wodospady Murchisona – u źródeł Nilu Wiktorii

To największy z parków Ugandy, leżą w nim źródła Nilu Wiktorii, które tworzą imponujące wodospady zrzucające 300m3 wody na sekundę. Można pieszo dostać się na sam szczyt wodospadu i z bliska obserwować opadające tony wody. W samym parku żyją liczni przedstawiciele fauny afrykańskiej, a z Wielkiej Piątki nie spotkamy tylko nosorożca, choć są plany przesiedlenia kilku sztuk z Ziwa. 

Samo game drive w tym parku będzie zupełnie inne niż to znane z np. Serengeti. Zwierząt jest tu zdecydowanie mniej i zdecydowanie trudniej je dojrzeć z uwagi na bujne i wysokie trawy. Dodatkowo drzewa, na których można zobaczyć lamparty są stosunkowo daleko od wytyczonych tras, dlatego trzeba zaopatrzyć się w dobre obiektywy do aparatów.

Mówiąc o samym game drive, w Ugandzie porusza się głownie dwoma rodzajami samochodów. Albo są to Toyoty Land Cruisery 4x4, albo mikrobusy 4x4 o nazwie Toyota Hiace. Toyotami Hiace poruszają się większe grupy turystów budżetowych – jest to zdecydowanie mniej komfortowy, choć wszędobylski pojazd.

Inną atrakcją parku narodowego jest rejs po jeziorze Alberta do wodospadów. W trakcie tego rejsu można obserwować duże ilości hipopotamów, krokodyle i inne zwierzęta żyjące na granicy lądu i wody. Warto w ten rejs wypłynąć mniejszą łódką i należy unikać dużej dwupoziomowej łodzi. Chodzi o to, że małe łódki zaopatrzone w silniki spalinowe mogą podpływać bardzo blisko brzegu i zwierząt, wielkie łodzie poruszają się w znacznej odległości od brzegu, aby nie płoszyć zwierzyny. I dlatego widok z nich bywa kiepski.

Nocleg, znowu śladami Idi Amina w Pakuba Safari Lodge. To miejsce przed laty było ulubioną prywatną lodgą, w której odpoczywał dyktator. Główne budynki z tamtych czasów niszczeją, turyści kwaterowani są w nowych budynkach, jednakże główny budynek był w użyciu również w czasach Idi Amina.

 

Srebrzystogrzbiety Bwindi

 

Park Narodowy Lasy Kibale

Jako rezerwat leśny Kibale funkcjonuje od 1932 roku, w 1993 roku zostało przemianowane na park narodowy. Lasy Kibale to główna destynacja w Ugandzie, jeśli chodzi o trekking do społeczności szympansów. Samo uzyskanie pozwolenia na taki trekking nie jest sprawą tanią i kosztuje 200 USD od osoby, ale z drugie strony daje praktycznie 100% gwarancję spotkania tych zwierząt. Po wytropieniu szympansów odwiedzający mają godzinę na obserwowanie ich w środowisku naturalnym. Pozwolenie w cenie 250 USD daje w zasadzie nieograniczoną czasowo możliwość przebywania wśród tych zwierząt w ciągu jednego dnia. Na trekking rusza się z lokalnym strażnikiem uzbrojonym w karabin maszynowy. Służy on do ewentualnego odstraszania agresywnych słoni leśnych czy lampartów, które występują w lesie Kibale. Grupa turystów zawsze liczy osiem osób, ludzie przydzielani są do grup na recepcji parku. Samo spotkanie z szympansami jest czymś niezwykłym. Nie jest tak, że one są na drzewach. W trakcie mojego trekkingu były wszędzie - na ziemi, na drzewach, w ruchu. Część siedziała znudzona, inne z ciekawością przyglądały się ludziom, jeszcze inne ewidentnie pozowały do zdjęć. W sumie widzieliśmy ich może 40-50 sztuk.

Ważną kwestią w trakcie takiego trekkingu jest odpowiedni ubiór. W razie niespodziewanej ulewy warto mieć ze sobą kurtkę przeciwdeszczową. W zasadzie koniecznością są buty trekkingowe, najlepiej z wyższymi cholewkami i wysokie skarpety, w które należy włożyć nogawki spodni. To zabezpieczenie minimalizujące ryzyko pogryzienia przez mrówki leśne.  Ich ukąszenia są bardzo bolesne i potrafią skutecznie popsuć wrażenia z trekkingu.

Są oczywiście w Ugandzie inne rezerwaty, w których występują szympansy, gdzie wejście jest dużo tańsze. Kibale jednak zapewnia, jak już pisałem praktycznie pewność spotkania tych zwierząt i dojazd do niego jest stosunkowo prosty.

 

Bigodi- palarnia kawy

 

Bigodi – codzienność ugandyjskiej wsi

Wizytę u szympansów można połączyć w ciągu jednego dnia z tzw. community walk we wsi Bigodi. Bigodi zamieszkiwane jest przez plemiona Batooro i Bakiga obydwa należące do ludów Bantu. Lokalna społeczność postanowiła udostępnić część swoich domów do zwiedzania, aby w ten sposób dodatkowo zarabiać. To są dla nich dodatkowe pieniądze, które społeczność wydaje na edukację, czasami na transport chorych, czasami na inne ważne lokalnie projekty. Cała wycieczka jest oczywiście delikatnie podkoloryzowana pod potrzeby turystów spragnionych egzotyki, niemniej warto z niej skorzystać. W trakcie spaceru odwiedzić można plantację kawy wraz z lokalną ręczną palarnią, miejscowego szamana, spróbować wyplatania koszy z liści bananowca i rafiki, czy zajrzeć do miejscowej bimbrowni, gdzie podstawę produkcji stanowią banany i spróbować jej wyrobów.

 

Lwica QENP

 

Park Narodowy Królowej Elżbiety

Pierwotnie park ten nosił nazwę Kazinga. Niestety w latach 50-tych XX wieku zmieniono jego nazwę na cześć Elżbiety II, której ze wszystkich ugandyjskich parków ten spodobał się podobno najbardziej. 20 lat później Idi Amin przywróci jego pierwotną nazwę, ale jego następcy wrócili do imienia medialnej królowej. Park jest doskonały miejscem na game drive, zdecydowanie inne niż w Parku Narodowym Wodospadów Murchisona. W zasadzie game drive zaczyna się już w lodgach, czy wsiach, gdzie spacerują niepokojone przez nikogo, dziko żyjące słonie. Następnie, już na samym terenie parku dość łatwo można napotkać na drapieżne koty, a zwłaszcza lwy. Jedna z lwich rodzin tam żyjących od lat obserwowana jest przez naukowców i nosi na szyjach opaski GPS. Dzięki temu stosunkowo łatwo jest zlokalizować te lwy na terenie parku. 

Popołudnie na terenie QENP najlepiej jest spędzić na kanale Kazinga, w trakcie rejsu niewielką łodzią rybacką. To bardzo ciekawe doświadczenie, żyje tam dużo unikalnego ptactwa wodnego, dość łatwo napotkać na słonia czy bawoła afrykańskiego zażywających kąpieli, czy duże stada hipopotamów oraz wielkie jaszczurki i krokodyle na brzegu.

Na terenie QENP leży również Ishasha. Jest to rejon słynący z występowania lwów, w tym ciemno grzywych samców, które większość życia spędzają na drzewach. Jest to jedno z dwóch miejsc na świecie (drugie to Park Narodowy Lake Manyara w Tanzanii), gdzie te koty przystosowały się do życia na drzewach. Aby zwiększyć szanse na zobaczenie tych pięknych kotów, warto do Ishasha wjechać około południa. Wtedy panują najwyższe temperatury i lwy chronią się w gałęziach wielkich figowców przed słońcem i insektami. Mnie udało się zobaczyć lwicę na drzewie w odległości ok. 20-230 metrów od samochodu. Ważne w trakcie przejazdu przez Ishasha, aby mieć kierowcę, który ma dobre relacje ze strażnikami. Lwy drzewne bowiem są mocno terytorialne i często wracają na te same drzewa. Mój kierowca w czasie jazdy do Ishasha dostał telefon od znajomej strażniczki i doskonale wiedział, w którym kierunku jechać.

 

Szympans - Kibale

 

Park Narodowy Nieprzenikniony Las Bwindi

Nieprzenikniony las Bwindi to główne miejsce turystycznych wypraw w Ugandzie. To las w którym mieszka co najmniej 500 goryli górskich, część w rodzinach które zostały zhabituowane i można odwiedzić je turystycznie. Trekking do goryli górski to zdecydowanie najdroższa atrakcja Ugandy – 1 godzinny pobyt wśród rodziny goryli wymaga pozwolenia, którego koszt to 700 USD od osoby. Można również wziąć udział w 4-godzinnej habituacji nowo zidentyfikowanej rodziny goryli, ale to już koszt 1’500 USD. Mimo tych cen, większość pozwoleń wykupowana jest na początku roku kalendarzowego, tak więc aby zorganizować taka wyprawę, trzeba wiedzieć kto dysponuje wolnymi pozwoleniami na dany rok. Oczywiście zdarzają się okazje last minute, kiedy jakaś grupa nie dotrze na miejsce i można zdobyć pozwolenie za połowę jego ceny lub nawet taniej. Ale to bardzo szczególne przypadki i trzeba mieć świetne rozeznanie wśród lokalesów. Mnie w trakcie pobytu w Ugandzie dane było odwiedzić rodzinę o nazwie "Mishaya". Pochodzi ona od imienia pierwszego zhabituowanego srebrzysto-grzbietego samca w tej rodzinie. On już nie żyje, teraz samcem dominującym jest jego syn - Tinfayo. Rodzina liczyła w trakcie mojego pobytu 14 osobników, wliczając w to 3-dniowego noworodka. 

Podczas terkkingu należy pamiętać o kilku kwestiach. Po pierwsze wart skorzystać za 20 USD od plecaka od tragarza, który poniesie za nas bagaż. Po drugie trzeba zorganizować sobie dobre kije do podpierania i rękawice robocze na ręce (niektóre rośliny mogą bardzo boleśnie poparzyć dłonie). Po trzecie trzeba pamiętać, że idziemy górskimi szlakami na wysokości około 1900 m.n.p.m. Powietrze jest zdecydowanie inne niż to do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Po czwarte, zabierzmy ze sobą drobną gotówkę – goryle poszukiwane są przez trakkerów, którzy wyruszają wcześnie rano, wykonują bardzo ciężką pracę dla nas i wypada dać im napiwek, o czym większość turystów nie jest informowana. I po piąte zdarzają się węże, ja na swojej drodze spotkałem groźną, aczkolwiek mało agresywną mambę zieloną.

W przypadku mojej ośmioosobowej grupy, z którą szedłem, na rodzinę natknęliśmy się po 1,5 godzinnym marszu w towarzystwie dwóch uzbrojonych w AK-47 strażników i jednego przewodnika. 

Cała rodzina „Mishaya” rozproszona była na terenie kilkudziesięciu metrów kwadratowych i zajadała liście, nie zwracając zupełnie uwagi na ludzi. Założyliśmy maseczki, które od pewnego czasu są obowiązkowe, żeby chronić goryle przed chorobami przenoszonymi przez człowieka i vice versa. Były tam matki z młodymi, w krzakach była matka z tym najmłodszym gorylkiem, w pewnym momencie po prostu przeszła z nim obok mnie niosąc go przytulnego do piersi. Był też srebrzysto-grzbiety. Miał niecałe 180 cm wzrostu, ale był potężny. U goryli górskich grzbiet staje się srebrny tylko u samców, kiedy osiągną wiek około 13 lat i pełną dojrzałość płciową. Cała rodzina zajadała liście, a nasza grupa w spokoju je fotografowała i filmowała. One czasami były zdecydowanie bliżej niż 7 przepisowych metrów, tak że przewodnik kazał nam się delikatnie odsuwać. Z tyłu głowy ciągle miałem myśl, że goryle mają 98.4% genów wspólnych z ludźmi.

 

Lwica Ishasha

 

Smutna historia plemienia Batwa

Kolejne spotkanie z miejscowymi. Tym bardziej raczej smutne. W okolicy wsi Rushaga żyje ich około 250 osobowa społeczność. Społeczność ta wcześniej żyła w lasach Bwindi, zanim utworzono tam park narodowy. Po utworzeniu parku, na początku lat 90-tych XX wieku musieli opuścić las i osiedlili się na jego obrzeżach na działce podarowanej przez rząd Ugandy. Oficjalna narracja jest taka, że nakłoniono ich do opuszczenia lasu i zmiany sposobu życia ze zbieracko-łowieckiego na rolniczy. Nieoficjalnie nie mieli oni wyboru. Społecznością rządzi obecnie Maria - 92 letnia szamanka. We wsi jest jeszcze jej starsza, 98 letnia siostra, ale akurat tego dnia była chora i nie mogła wstać z łóżka. Maria to zasuszona staruszka, która pokazuje nam niektóre zioła i przyprawy stosowane przez Batwa. Wcześniej oglądamy wymyślne pułapki na rozmaite zwierzęta, które w lasach równikowych rozstawiali kiedyś Batwa. Teraz, wespół z pokazowymi szałasami, to już tylko skansen - nie mają, gdzie polować i muszą uprawiać ziemię.

Mimo ogromnej biedy, którą widać wszędzie, począwszy od bardzo podstawowych domków, w których mieszkają, przez bardzo zniszczone ubrania z twarzy tych ludzi nie znika uśmiech i duma. Są dumni mogąc nam pokazać resztki tradycji, którą kiedyś żyli i uśmiechnięci, ponieważ w ten sposób starają się budować relacje ze wszystkimi otaczającymi ich ludźmi.

 

 

Lake Bunyonyi

 

Jezioro Bunyonyi, przepiękne bajkowe widoki z Afryki

To jezioro tak malownicze, że jego widoki bardziej przypominają Azję Południowo-Wschodnią niż Afrykę. Mnie dane było obserwować dziesiątki wysepek na tym jeziorze ze szczególnej lodgy o nazwie Arcadia Cottage. Jak dowiedziałem się od miejscowych, jest ona własnością ministra obrony Ugandy. Urządzona jest pięknie, w lokalnym stylu z wielką dbałością o szczegóły. Mnie dane przyjechać było do niej późnym wieczorem. Wyjeżdżałem następnego dnia z samego rana, dlatego nie skorzystałem z atrakcji, które proponuje sama okolica. Należą do nich przede wszystkim aktywności wodne, jak wycieczki kajakowe. Odważni mogą również zażyć kąpieli, należy jednak pamiętać, że jezioro jest bardzo głębokie, ale ciągle nie ma zgody co do rzeczywistej wartości. Szacunki podają bowiem zakres pomiędzy 40 a 900 metrów.

 

foto: Monika Jędrzejewska

opracowanie: Mariusz Jędrzejewski
 
AfricanFive - wyprawy do Afryki
 

Pokrewne artykuły

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo alejapodroznikow@gmail.com

Jeżeli chcesz wykorzystać materiały naszego autorstwa zamieszone na portalu skontaktuj się z nami: alejapodroznikow@gmail.com