Ryżowe żniwa

Ryżowe żniwa na tarasach smoczego grzbietu

Magdalena Cent





Chiny zadziwiają swoją różnorodnością. Niełatwo odnaleźć tam spokój czy zadumę, ale z drugiej strony istnieją miejsca, w których czas po prostu się zatrzymał. Ludzie żyją w nich z dnia na dzień. Nie ma samochodów, autobusów, przepełnionych ulic, a nawet wszechobecnych w Państwie Środka rowerów.



Takich zagubionych kropek na mapie Chin jest już coraz mniej. Ratuje je nie tyle troska chińczyków o wielowiekową tradycję, ile częściej jest to po prostu niedostępność terenu i niemożność przekształcenia odosobnionych regionów, w turystyczne, podświetlone wielobarwnymi neonami, tętniące życiem i zatłoczone targowiska.



Do takich obszarów trudniej się dostać. Nie dojeżdżają tam pociągi ani międzymiastowe autobusy. Musimy uzbroić się w cierpliwość i zaufać lokalnym przewoźnikom oraz ich umiejętnościom za kierownicą, które niejednokrotnie pozostawiają wiele do życzenia.



Na drodze panuje bardzo ważna, warta zapamiętania i w gruncie rzeczy banalna zasada: większy jest silniejszy. Jeśli jednak podejmujemy ryzyko szaleńczego przejazdu, nie do końca prawdopodobnie sprawnym minibusem, po krętych, górskich drogach, okazuje się, że warto.



Widoki i atmosfera którą odnajdujemy u celu sprawiają, że na nowo zakochujemy się w Chinach. Zapominamy o trudach podróży, kilku miliardach mieszkańców, co czasem daje się we znaki i jesteśmy po prostu szczęśliwi.



Ostoja tradycji

W czerwcu, w prowincji Guangxi, w małej wiosce Ping’an, położonej dwie godziny drogi w góry od Guilin, odbywają się hucznie obchodzone żniwa ryżowe.



Tubylcy grają na charakterystycznych instrumentach wydających lekko pusty dźwięk, zbliżony do talerzy perkusji. Pośród bajkowych wzgórz, widocznych aż po horyzont, z daleka słychać wybijany rytm, który przywołuje do uroczystości.




Ludzie zamieszkujący te tereny mają kruczo czarne, grube i lśniące włosy, ciemne oczy oraz śniadą od palącego słońca skórę. Uśmiechają się, są życzliwi i pogodni. Twarze mężczyzn i kobiet pokryte są charakterystycznymi od pracy w roli zmarszczkami. Pod paznokciami niejednokrotnie widać pozostałości ziemi, która od pokoleń zapewnia im zajęcie i pożywienie.



Wielowiekowa konstrukcja

Tarasy ryżowe powstawały przez kilka wieków, począwszy od dynastii Yuan i kończąc na dynastii Qing. Pola uprawne zaczynają się już na wysokości 300 m. n.p.m. i ozdabiają wijące się niczym smok wzniesienia aż po ich wierzchołki sięgające 800 m. n.p.m. Ich ostateczny wygląd uformował się około 500 lat temu.



Dzisiaj zajmują powierzchnię 66km2 i zamieszkiwane są przez dwie mniejszości etniczne Zhuang i Yao. Do ich uprawiania i utrzymania używa się jedynie ludzkich rąk. Spływ wody pomiędzy poszczególnymi piętrami poletek regulowany jest większymi lub mniejszymi kamieniami, które odpowiednio hamują lub umożliwiają przepływ strumienia wody z wyższych do niższych partii.



Wygląd pól ryżowych zmienia się wraz z porami roku. Wiosną, wypełnione wodą, błyszczą blaskiem jeszcze nie tak silnych promieni słońca, latem lśnią soczystą zielenią, jesienią zamieniają się w złote, falujące morze, a zimą pokrywają się białą pierzynką.



Uroczystość ryżowych żniw

Jest wyjątkowy, czerwcowy dzień. Mieszkańcy zakładają stroje ludowe, na które składają się zdobione kolorowymi haftami białe koszule i tak samo zdobione czarne spodnie. Kobiety na głowach mają kolorowe turbany. Jest bardzo gorąco i wilgotno. O tej porze roku często pada tutaj ulewny deszcz. Ceremonia żniw odbywa się w błotnej mazi, która pozostała po zebranych już pędach ryżu. Dzieci, kobiety i mężczyźni wchodzą gołymi stopami do rozgrzanej od słońca masy, w której subtelnie się zapadają, by uczestniczyć w tradycyjnym przeciąganiu liny.



Orkiestra coraz głośniej przypomina o swojej obecności. Kilka osób rzuca krwistoczerwone petardy, co sprawia, że wszechpanujący harmider co jakiś czas przerywany jest odgłosem wybuchu. Gdy wyłoni się zwycięska drużyna, muzycy jeszcze mocniej uderzają w talarze i dzwonki. Rozpalają ogień, po to tylko, aby od razu go przyćmić i pole zostało spowite dymem.



Następnie wszyscy wbiegają jednomyślnie do tarasów ryżowych wypełnionych teraz po brzegi wodą i zaczynają obrzucać się wzajemnie błotem na znak radości.



Żniwa są wyjątkowe. Uczestniczą w nich całe pokolenia. Wspólnie wiwatują na cześć udanych zbiorów. Atmosfera podniecenia powoli opada. Dym znad pól ulatuje beztrosko ku niebu, a głośno wybijany rytm cichnie.



Ryżowe żniwa to niezapomniane przeżycie, a tarasy smoczego grzbietu to jedno z moich magicznych miejsc w Chinach.

Pokrewne artykuły

Administratorem Twoich danych osobowych jest Fundacja Klubu Podróżników Śródziemie Aleja Podróżników KRS: 0000556344 na podstawie art. 6 ust. 1 lit. b RODO. Skontaktować się z nami możesz mailowo [email protected]

Jeżeli chcesz wykorzystać materiały naszego autorstwa zamieszone na portalu skontaktuj się z nami: [email protected]