Złoty Pociąg - prawda czy fałsz
Krzysztof Krzyżanowski - wywiad
Albin Marciniak
Co Pan sądzi o "Złotym Pociągu" ?
Krzysztof Krzyżanowski
Moja opinia jest taka, że na 99% tam nic nie ma, tak jak nie było pod górą Sobiesz w Piechowicach, a ta sprawa jest bardzo, bardzo podobna. Działają te same mechanizmy. Z tą sprawą związane jest nazwisko Pana Podsibirskiego, który też szukał tam pociągu. To było kilkanaście lat temu i i działo się wszystko zupełnie podobnie. Tyle tylko że wówczas internet nie był aż tak skuteczny w szerszym przekazywaniu informacji.
A.M.
AGH robiąc badania, potwierdzili że jednak coś tam jest.
K.K.
To jest nieprawda. To jest kaczka dziennikarska. Dziennikarz przeinaczył wypowiedź i to zostało zdementowane przez AGH.
A.M.
Dlaczego więc AGH potrzebuje aż tyle czasu by podać wyniki badań ?.
K.K.
Bo oni chcą się przy okazji wypromować. Oni chcą się stać zespołem do spraw poszukiwań w całej Polsce, i chcą taką pieczeń na tym upiec. Oni mają już wyniki tych badań, ale będą jeszcze to przedłużać, a ich odpowiedź będzie następująca: obecny stan techniki nie pozwala precyzyjnie stwierdzić że tam coś jest ale raczej tam nic nie ma. Czyli że to będzie taka enigmatyczna, niejednoznaczna odpowiedź. Ale pokażą bardzo ładne kolorowe wykresy, pomiary, i wyjdą na profesjonalną firmę, którą można do tego typu badań zatrudniać.
A.M.
Jak się mają te wydruki z georadaru czy z innych urządzeń, które były prezentowane przez znalazców "Złotego Pociągu", do badań prowadzonych przez inne zespoły ?
K.K.
Obserwowałem te doniesienia, natomiast także w internecie można znaleźć sposób działania tego urządzenia. Pokazane jest m. innymi jak działa interfejs graficzny tego urządzenia. Proszę mi wierzyć, że za pomocą suwaków można zrobić wiele. To jest program, w którym bawiąc się obrazkami graficznymi za pomocą suwaków i różnych ustawień, można wygenerować takie obrazy, że w którymś momencie przesuwając ustawienia, widzimy coś podobnego do amplitudy. Zmieniając ustawienia możemy uzyskać fantastyczny obraz, w którym możemy dostrzec wszystko. Pociąg, zamek, balon, dosłownie co się chce, i wówczas robimy stop i wydruk. I oni to właśnie zrobili. Oni się przyznają do tego. Mówią tak: myśmy tak ustawili to urządzenie, aż nam pokazało to co chcieliśmy zobaczyć.
Dlaczego producent nie chce potwierdzić że to urządzenie ma takie super właściwości ? Nie ma do tej pory takiego potwierdzenia. Ba, nawet nie wiadomo kto jest producentem tego urządzenia. Takie słynne wydruki z urządzenia prezentowane na konferencji i pokazywane na całym świecie, i nikt się nie odezwał że to "Ja" jestem producentem i kupujcie u mnie.
Problem jest innego rodzaju. Ci goście czyli Pan Andreas Richter i Piotr Koper, ślepo i bezgranicznie wierzą w to urządzenie. To tak jak bym Pana przekonywał, że ta komórka potrafi zrobić zdjęcie rentgenowskie, bo ma markowy napis. To jest nie możliwe technicznie, ale ja Panu wmawiam że ona potrafi to zrobić. O co by Pan zapytał ? No to proszę pokazać jakieś zdjęcie rentgenowskie wykonane tą komórką.
Koledzy z miesięcznika "Odkrywcy" odwiedzili tych dwóch Panów i powiedzieli tak.
- No ok Panowie, z wiarą nie będziemy dyskutować, uznajecie ze to urządzenie doskonale pokazuje obiekty głęboko pod ziemią, a żadne inne tego nie potrafi. Czy w takim razie potraficie pokazać inne miejsce w Polsce, gdzie to urządzenie też coś znalazło. I co oni robią ? Mówią tak: oczywiście, w Kowarach pokazało nam pustki, w Kamiennej Górze sztolnie, gdzieś pod Karpaczem jaskinie.
- No dobrze, a czy w którymś z tych miejsc Panowie weszli do środka i je zobaczyli ?
- No... nie, bo to jest drogie.
- No dobrze, a czy jest w ogóle jakieś miejsce w Polsce które to urządzenie pokazało, a potem tam weszliście ?
Zaczęli się zastanawiać i mówią:
- Kanalizacja u kolegi na podwórku.
Więc nie ma takiego miejsca a urządzenie fałszuje rzeczywistość. W sposób cyfrowy przetwarza sygnały dochodzące z kilku pod ziemią. Rzeczywiście, jakieś rury można tym odnaleźć.
A.M.
Czyli Panowie po prostu chcieli zaistnieć ?
K.K.
Jak Pan wie, ci Panowie należeli do Dolnośląskiej Grupy Poszukiwawczej. Tam z uwagą wysłuchiwali co Pan Słowikowski ma do powiedzenia, a Pan Słowikowski ewidentnie zebrał bardzo dużo informacji. Ktoś kto się takimi tematami interesuje, może się po prostu napalić, skoro ktoś ma mapy, dokumenty, świadków, a ślady w terenie także o tym świadczą.
Oni popełnili błąd. Po pierwsze chcieli tą historię zabrać dla siebie i postąpili nieetycznie. To Pan Słowikowski powinien być tutaj kluczową postacią. I dwa, że oparli swoje badania na dwóch, dla mnie przynajmniej, kompletnie nie weryfikowalnych metodach. Nawet bym powiedział więcej, na metodach moim zdaniem nieskutecznych. Urządzenie KS700 jest kontrowersyjne delikatnie mówiąc, moim zdaniem nie pokazuje kompletnie nic poniżej 2 metrów głębokości, i dwa, bo nie wiem czy Pan wie, oni robili jeszcze drugie badanie różdżkami. Ja jestem przeciwnikiem różdżkarstwa i uważam ze jest to nie działająca metoda. Więc tak naprawdę skoro KS700 nie działa i różdżka nie działa, to zostają tylko te relacje Pana Słowikowskiego, które są jakie są. Można tam się spierać co do ich zasadności lub nie.
Są badacze bardzo uznani jak np. Pan Kruszyński, którzy każdy argument Pana Słowikowskiego rozłożyli na części pierwsze, i oni pokazują że to raczej nie jest możliwe.
Historycy wojskowi też mówią że nie ma takiego pociągu który by zaginął. Więc co by tam mogło pod ziemią być ? Drezyna z wagonami ?
A.M.
Ale 150 metrowa drezyna ? Raczej niemożliwe.
K.K.
Ale właśnie nie 150 metrowa, jak podają Panowie. Ale przyznajmy racje, są też ludzie którzy głęboko w to wierzą. No bo jest Wałbrzych, który był bombardowany, są nawet świadkowie którzy rzekomo widzieli pociąg wjeżdżający pod wzgórze zamkowe. I z tym bardzo ciężko jest dyskutować, bo świadkowie wbrew pozorom to jest słabe źródło informacji.
Każdy z nas może próbować sobie przypomnieć, co robił i widział kilka lat temu, a tym bardziej starsze osoby i kilkadziesiąt lat wstecz.
Ja zaliczam się do ludzi raczej sceptycznych, i dopóki nie widzę czegoś na dokumencie czy w rzeczywistości pod ziemią, to ciężko jest mnie do czegoś przekonać, a przede wszystkim staram się też logicznie myśleć.
Sam po sobie poznaję że jak jestem w jakimś dowolnym podziemnym miejscu, np. w Górach Sowich, wracam do nich po 2-3 latach, to ja nie pamiętam czy odchodzący korytarz był w lewo czy w prawo. Jeżeli mi się to może mylić, to co dopiero starszym ludziom, którzy widzieli to w 45' lub wcześniej. Nie można w pełni ufać relacjom świadków.
A.M.
Jeżeli centralny skarbiec znajdował się na terenie Niemiec, i wszystko zostało wywożone właśnie tam, to mieli czas na wywiezienie tego co teoretycznie mogło znajdować się na Złotym Pociągu. Chcąc wykopać tak tak duży obszar by schować tam pociąg, potrzeba na to sporo czasu. Równie dużo czasu mieli by wywieźć to do centralnego skarbca.
K.K.
Zgadam się z Panem. To jest logiczny wniosek.
Poza tym tego rodzaju wykopy robiło się dużymi nakładami więźniów, i nie wierzę by nie zostało to zauważone, już nie mówię na jakimś zdjęciu lotniczym aliantów, ale okoliczni mieszkańcy zauważyli by tego rodzaju działania. Taki wąwóz nie sposób wykopać w kilka godzin, a co najmniej parę dni. Poza tym sam pomysł, by jakikolwiek transport zasypać ziemią to mi się wydaje fatalnym pomysłem.
A.M.
Poza tym, skąd wziąć taką ilość ziemi ?
K.K.
No właśnie, nawet gdyby tam było jakieś wzgórze skąd by można było zepchnąć tyle ziemi, to jak to logicznie wytłumaczyć ? Kto zasypuje jakiś cenny transport ? Zasypać można złom niepotrzebny czy niewygodne przedmioty.
Lepiej było by zrobić bezpieczny tunel, ale znalazcy twierdzą że tam nie ma tunelu. Coś mi tutaj nie gra.
A w okolicy jest sporo tuneli. 4 kilometry dalej jest "tunel" pod Książ...chyba kolejna legenda.
Znany także jako „Czarny”, rocznik 1976, znak zodiaku skorpion. Z wykształcenia prawnik, absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Uniwersytetu Wrocławskiego. W ostatnich latach kierował działem prawnym w spółce handlowej, od 2011 zarządza dużymi projektami budowlanymi na terenie Polski.
Wraz z Dariuszem Wójcikiem tworzą niezależny duet sceptycznych badaczy, dziennikarzy, eksploratorów i fotografów, wspomagani w czasie swoich badań i wypraw przez przyjaciół i znajomych. Pasjonują ich stare kopalnie, nieznane dokumenty kartograficzne, ślady dawnego górnictwa nie tylko w terenie, ale także w pamięci ludzkiej i zaułkach archiwów. Organizatorzy akcji badawczych na terenie Dolnego Śląska. Od 2003 roku współpracują z miesięcznikiem „Sudety”, od 2008 – z ogólnopolskim miesięcznikiem „Odkrywca”. Opublikowali ponad 110 opracowań z dziedziny górnictwa. Współautorzy części górniczej w monografii Gór Sowich „W cieniu Wielkiej Sowy” (2006), artykułów w publikacjach dotyczących Srebrnej Góry („Twierdza Srebrnogórska II i III”, 2008, 2010), opracowań naukowych wydawanych przez Politechnikę Wrocławską dotyczących dziejów górnictwa („Dzieje górnictwa – element europejskiego dziedzictwa kultury” 2010, 2009, 2008). Autorzy książek: „Podziemny świat Kamionek” (2007), „Kamionki. Powrót pod ziemię” (2010), "Zapomniane podziemia - cz.1" (2011) oraz "Zapomniane podziemia - cz.2" (2012). Współautorzy rozdziału o kopalniach do książki „Ślężańskie światy” pod patronatem Uniwersytetu Wrocławskiego (2011).
Przy tym skarbie, "Złoty Pociąg" to zaledwie "drobne na waciki". Ta książka ukazuje ogrom skarbów ukrytych w czasie wojny. Obnaża bezsilność systemu, wobec mocy "strażników" tajemnic.
Na początku lat dziewięćdziesiątych polskich eksploratorów obiegła elektryzująca wiadomość. Gdzieś w Sudetach pod koniec II wojny światowej Niemcy ukryli pod ziemią ogromny skarb: złoto, obrazy, kosztowności oraz jajka Fabergé – cud techniki jubilerskiej z carskiej Rosji wart miliony dolarów. Skarb został pieczołowicie schowany, świadków rozstrzelano, a schowek zamaskowano i zaminowano. Najważniejsze w tej historii było jednak to, że w czasach nam współczesnych na miejsce ukrycia skarbu przypadkiem natrafiono. Nadano mu nazwę „Szczelina Jeleniogórska”. Rozpoczęła się niemająca precedensu rozgrywka między znalazcami, pośrednikami, polskim rządem oraz służbami specjalnymi. Gdzieś zamordowano człowieka, innego pobito, do kolejnego strzelano. Poszukiwaczy zaś ostrzegano, że sprawa sięga „za wysoko”. Wielu ze strachu przestało się nią interesować. Inni relacjonowali dramatyczne okoliczności pozakulisowych rozgrywek.
Przez ponad dwadzieścia lat nikt nie był w stanie powiedzieć, co jest prawdą w tej historii, a co fałszem. W 2014 roku z zagadką „Szczeliny Jeleniogórskiej” postanowił się zmierzyć Krzysztof Krzyżanowski, niezależny dziennikarz, eksplorator i badacz historii. W trakcie blisko dwuletniego śledztwa dotarł m.in. do wysokich urzędników państwowymi oraz stojących w cieniu ludzi z dawnego aparatu bezpieczeństwa. Po długich miesiącach poszukiwań autor natrafił w końcu na szokujące informacje i nieznane materiały, które pozwoliły uznać zagadkę „Szczeliny Jeleniogórskiej” za... ostatecznie rozwiązaną!
Skarb generała to nie tylko najlepsza książka „skarbowa” non-fiction, jaka ukazała się dotąd w Polsce. To również publikacja, która wstrząśnie polskim środowiskiem eksploracyjnym oraz wszystkimi pasjonatami skarbów.