Szlakiem Tatrzańskiego żurku
Mam nadzieję, że zebrane informacje pomogą w zaplanowaniu podobnej trasy lub jakiegoś jej odcinka. Należy jednak pamiętać, że warunki w Tatrach zmieniają się jak w kalejdoskopie i przejście przez Świnicę, Zawrat czy Szpiglasową Przełęcz bywa niebezpieczne nawet przy ładnej pogodzie.
Na terenie TPN dozwolone jest chodzenie tylko znakowanymi szlakami.
Kolor szlaku NIE jest związany ze stopniem trudności.

Niestety i tak o kilka kilogramów za dużo...
Jak zawsze niezawodny "Szwagropol" i już o 8.50 jestem w Zakopcu. Na dworcu jak zawsze po wyjściu z autobusu mam przed oczami gościa z tabliczką "wolne pokoje" nagabującego po kolei każdego pasażera.
Omijam jegomościa łagodnym łukiem i wsiadam do busa jakich przed dworcem cała masa. I już jadę z dala od zgiełku mając nadzieję że tak będzie przez kilka najbliższych dni.
Start na Siwej Polanie (ok. 900 m n.p.m.) w Dolinie Chochołowskiej i po pokonaniu 2 godzinnej trasy asfaltem docieram do schroniska na Polanie Chochołowskiej. Nie muszę chyba pisać że osoby jadące "pociągiem" komentowały, że zapewne żałowałem pięciu złotych i muszę iść tyle kilometrów z takim wielkim plecakiem...
Na wysokości Merkusiej Polany zaczyna się szlak zielony i prowadzi do samego schroniska, a dalej na Rakoń. Tyle że niestety najpierw po drodze asfaltowej, a na dalszym odcinku - kamiennej.
Na całej trasie sporo rowerzystów, jako że przy wejściu na teren TPN działa wypożyczalnia rowerów, a także kursuje traktor udający pociąg.
Zamówiony pierwszy żurek okazał się dobrze przyprawiony, z połówką jajka i dwoma plasterkami kiełbasy. Bez pieczywa kosztował 7 zł.
Zaplecze jak i cały obiekt czyste i schludne. Mimo że było trochę ludzi na jadalni i tarasie, to jednak cisza i spokój były tym czego się szuka w górach i tego typu schroniskach.
Uzupełniłem zapasy płynów i ruszyłem dalej. Wybrałem szlak czerwony więc musiałem nieco się cofnąć i skręcić w prawo przed Niżną Jarząbczą Polaną. Przez około 50 minut szedłem więc szlakiem Papieskim (żółtym) i przez Jarząbcze Szałasiska dotarłem na Trzydniowiański Wierch (1758 m). Na szczycie szlak czerwony zawraca w stronę Doliny Chochołowskiej obok Kopieńców Wielkiego i Małego (tak jak w okolicach Nosala - a więc mamy 2 pary Kopieńców w Tatrach!) fotorelacja.
Ja wybrałem szlak zielony wiodący w prawo przez Czubik (1846 m) na Kończysty Wierch (2003 m) i dalej już czerwonym szlakiem przez Wielkie Jamy (1938 m) i Gaborową Przełęcz (1963 m) do przecięcia szlaków z zielonym. Ruszyłem w lewo i dalej przez Siwe Turnie, Siwą Przełęcz (1812 m), Kotłową Czubkę (1840 m), Zadni Ornak (1867 m), Ornaczańską Przełęcz (1795 m), Ornak (1856 m), Suchy Wierch Ornaczański (1835 m). Tu zaczyna się zejście przez kosówkę w stronę Iwanickiej Przełęczy (1459 m). Skręciłem w prawo żółtym szlakiem i wieczorem dotarłem do schroniska Ornak (1100 m).
W schronisku oczywiście zamówiłem żurek ale... takowy gotowany jest co drugi dzień i miałem pecha bo trafiłem na zupę grzybową. Zupa smaczna ale jednak to nie ona jest celem mojej wędrówki.
Wieczór i długa męcząca trasa w piekącym słońcu oraz wizja dnia następnego szybko nakierowały mnie na łóżko.
Miłym zaskoczeniem okazała się ciepła jednak woda pod prysznicem. Należy tylko zwracać uwagę na zegarek bo o 22:00 wyłączany jest agregat prądotwórczy więc kończy się woda (ciepła) i światło w łazience, a także zamykana jest cała jadalnia.
Okazuje się to niestety problemem dla zabłąkanych turystów, bo nie ma na zewnątrz żadnego światła pomagającego dotrzeć do schroniska.
Kilka informacji praktycznych: ładowanie telefonu oraz wrzątek bezpłatne, nocleg w pok. 3 osobowym bez zniżek 38 zł, miła obsługa i ogólnie przyjemnie.
wejścia 1244 m, zejścia 1044 m, razem 2288 m


























































