Strona 2 z 8
Boliwia El Dorado - Relacja
Ameryka Południowa
Odsłony: 44775
Spis treści
Boliwia 2010 - Znaleźć El Dorado
W ciele każdego prawdziwego faceta już od najmłodszych lat bije dzikie serce. Serce poszukiwacza skarbów, przygód, samotności, serce poszukiwacza mitycznej Atlantydy czy legendarnego El Dorado - w naszym przypadku pełnego wielkich, złotych ryb El Dorado. Musieliśmy ruszyć by je znaleźć! W przeciwnym razie nasze serca niedługo wyskoczyłyby z piersi!
Pierwszy raz w Boliwii byłem w 2004 roku i już wtedy dostrzegłem potencjał tamtejszych rzek i z zaciekawieniem słuchałem opowieści, nie do końca wierząc w potwory żyjące w tamtych wodach. Do tego od kilku lat obserwuję światowy boom na łowienie fantastycznie walecznych ryb w krystalicznych, górskich rzekach tropików a konkretnie złotych dorad właśnie w przyźródłowych odcinkach rzek Boliwii. Jest to teraz numer jeden w światowym flyfishing'u! Czy chcemy tego, czy nie ryby łososiowate w porównaniu z nakręconym metabolizmem ryb Ameryki Południowej przegrywają. Nie przegrywają za to piękne, przeźroczyste wody wartko przelewające się po kamieniach. Na szczęście w Boliwii ich nie brakuje. Musiałem zatem wrócić. Doświadczyć tego wszystkiego na własnej skórze. Nie wiedziałem jednak, że przerodzi się to w tak wielki, poważny projekt. Projekt, który umożliwi przeżycie podobnych rzeczy Wam. Ale pokolej...
Próbując się dostać z Caracass do Boliwii, na którymś z lotnisk poznaliśmy Adama - Polaka, który mieszka na stałe w Boliwii. Okazał się kolesiem nadającym na tych samych falach a jakiś czas później doskonałym kompanem w poszukiwaniu naszego wspólnego El Dorado! Znów słowa Leona okazały się prawdziwe: "Panie, Ty ich tworzysz a potem oni sami się znajdują".
Adam z żoną Marielą w ich domu w Santa Cruz
W domu teścia Adama - przyjęcie na cześć Polaków - cholera! Na naszą cześć! Teść Adama do dziś darzy sporym szacunkiem Jana Pawła II i to pewnie jemu zawdzięczamy szacunek, którym i nas obdarzono. Świetny klimat!
Steki z południowoamerykańskich wołów - specjalnej, garbatej mięsnej rasy.
Waza pełna świeżo zrobionej caipirinhy! Na szklaneczkę 1/2 limonki, 60ml cachaçy (brazylijskiej wódki - ale można zastąpić i naszą), 2-3 łyżeczki brązowego cukru z trzciny cukrowej, kruszony lód. Oczywiście myśmy użyli kilkudziesięciu limonek - całej reszty też nieco więcej;)
Struś nandu
Kajman - pod drodze do wielkiej rzeki Mamore
Czaszka jednego z jaguarów. Taki kot potrafi dopaść człowieka jednym susem i załatwić jednym kłapnięciem. Co ciekawe, tylko laicy uważają że jaguar boi się ludzi i zawsze ucieka. Kilkukrotnie w minionych latach siedząc w wenezuelskiej dżungli i przy wieczornym ognisku, mimo kilku ludzi w obozie byłem świadkiem świecących oczu dzikiego kota krążącego wokół nas i warczącego z wściekłości, że nie może nas dopaść. Bał się tylko ognia!
Rio Mamore
Jeden z naszych przewodników. Rum i cola - będzie miło:)
Pierwszy zachód na rzece. Te pierwsze i ostatnie zawsze napełniają człowieka melancholią a jakiś czas potem jest się świadkiem jeszcze lepszych. Tamtego wieczora byliśmy jednak oczarowani.
Złowiona raja...
... i jej odcięty ogon ze słynnym kolcem jadowym. Nadepnięcie na coś takiego wiąże się ponoć z niewąskim bólem.
Barka rybaków na Mamore
Wielometrowa curriara mknie po wodzie tak gładko, że śmiało można spać. Tylko uwaga na słońce!
Uśmiechnięty sum blancito
A ten nazywa się General!
Wziął na martwą rybkę. Walka z takim potworem w całkowitej ciemności dłuży się nieziemsko a rybę widać dopiero pod sam koniec "przeciągania liny". Najczęściej człowiek zostaje z porwanym zestawem i niestety nie wie nawet z czym przegrał, albo bardziej - co tak skopało mu tyłek!;)
Z łupin tych orzechów robi się naczynia
Grzesiek z pomarańczami nad laguną z pavonami
Surubi akurat nie dość że świetnie wygląda to jeszcze świetnie bierze na spinning.
Poza spinningiem, szczególnie w nocy łowiliśmy na 30cm żywce. Wielokrotnie sumy zjadały przynętę i zrywały cały zestaw. Nie było w ogóle dyskusji! Bardzo duże ryby.